„Hala odlotów” na TVP Kultura
„Hala odlotów” na TVP Kultura to program publicystyczny zgłębiający współczesne zjawiska kulturalne, umieszczając je w kontekście społecznym. 22 maja 3025 r. miałam przyjemność być gościnią jednego z odcinków wraz z Krzysztofem Zanussim, Sylwią Czubkowską (autorką książki „Bógtechy”, Janem Świerkowskim (artysta i astronom; Instytut B61) oraz Bartoszem Węglarczykiem, dziennikarzem. Poza stosunkiem do wiedzy rozmawialiśmy o tym, czy grozi nam cyfrowe niewolnictwo i nowy rodzaj feudalizmu – technofeudalizm.

Na przestrzeni wieków nasz stosunek do wiedzy ulegał zmianie. Przeszliśmy od lęku do edukacji i jej niedostępności do pochwały rozumu i nauki. Wiedza to dziś waluta obywatelstwa: decyduje o tym, czy potrafimy rozpoznawać manipulację, uczestniczyć w debacie publicznej i korzystać z praw. Jeszcze nigdy wiedza nie była tak łatwa do zdobycia, żyjemy otoczeni jej źródłami, jednocześnie jednak ten nadmiar treści bez kontekstu prowadzi do zmęczenia poznawczego. Jego elementem jest „pójście na łatwiznę” – nie weryfikujemy podanych nam treści, algorytmy podrzucają nam informacje wygodne i dopasowane do nas, często ulegamy manipulacji i dajemy złapać się na fake newsy. W obliczu takiej wirtualnej rzeczywistości obowiązkiem szkoły jest oprzeć edukację na kształceniu umiejętności krytycznego myślenia: uczeniu weryfikacji źródeł, rozpoznawania quasi-naukowych autorytetów; łączeniu nauk ścisłych i humanistyki, gdyż zdolność interpretowania tekstu jest równie ważna, jak umiejętność czytania kodu; kształceniu umiejętności zadawania pytań – to ona odróżnia obywatela od konsumenta.
W szponach cyfrowego niewolnictwa
Będąc świadomym tego, jak bardzo jesteśmy uzależnieni od wiedzy, która jest na wyciągnięcie ręki i od internetu w ogóle, zadajmy sobie pytanie: czy grozi nam cyfrowe niewolnictwo? Y. Varoufakiss w swojej książce „Technofeudalizm: co zabiło kapitalizm” zdefiniował „technofeudalizm” jako przejście od kapitalizmu produkcyjnego do gospodarki czynszowej, w której platformy-giganty, takie jak: Amazon, Google czy Apple pobierają „myto” za dostęp do infrastruktury cyfrowej, zamiast konkurować efektywnością produkcji. Użytkownicy, niczym chłopi pańszczyźniani, odpracowują „czynsz” danymi, uwagą i treściami, które sami wytwarzają. Pięć największych firm technologicznych osiąga kapitalizację większą niż PKB wielu państw, co sprzyja legislacyjnej asymetrii – to one piszą reguły gry. Taki model relacji platformy-użytkownicy niesie ze sobą spore ryzyka: uzależnienie rynku pracy od algorytmów (gig economy), naruszenia prywatności trudne do odwrócenia, erozja demokracji poprzez mikrotargeting i moderację treści poza kontrolą społeczną, pogłębianie nierówności (kapitał cyfrowy kumuluje się u „cyfrowych feudałów”).
Szukanie rozwiązań
Co możemy zrobić? Należy wprowadzić regulacje systemowe, takie jak: Digital Markets Act i Digital Services Act jako europejskie „prawo antyfeudalne”: interoperacyjność, zakaz autopreferencji, większa przejrzystość algorytmów, podatek od chmury i dane jako dobro wspólne (Varoufakis). Powinniśmy skupić się na samoobronie kompetencyjnej, zawalczyć o prawo do przenoszalności danych i do bycia offline, zainicjować wspólnotowe platformy open-source (np. Mastodon) i demokratyczne modele własności (spółdzielnie danych).
W tych procesach istotną funkcję pełnią rodzice i nauczyciele. Powinni wprowadzać elementy treningu myślenia przyczynowo-skutkowego i budować „ekosystem zadawania pytań”. Niezbędne też stają się lekcje etyki algorytmicznej: jak działa ranking, dlaczego feed może kłamać, jak rozpoznać deepfake. Istotne jest też niezapominanie o kulturze języka. Powinniśmy pielęgnować różnorodność stylistyczną online, która chroni przed dominacją korpomowy; i pamiętać, że polszczyzna w sieci to opowieść o tożsamości, nie relikt.
Technofeudalizm w tekstach kultury
Sylwia Czubkowska w swojej książce „Bógtechy” opisuje zagadnienie, jak big tech wpływa na legislację i opinię publiczną w Polsce. Twórczość Krzysztofa Zanussiego staje się punktem wyjścia do krytycznej refleksji o cyfrowej kondycji człowieka. Projekt Jana Świerkowskiego „Instytut B61” jest dowodem na to, że popularyzacja nauki potrzebuje zarówno dramaturgii, jak i interaktywnej technologii. Bartosz Węglarczyka ukazał publicystyczną perspektywę: media tradycyjne żyją w cieniu platform, lecz także wciąż kształtują agendę – czy mogą być przeciwwagą dla algorytmicznego feudała?
Nadzieja
Kultura cyfrowa to pole bitwy o autonomię poznawczą. Stawką nie jest jedynie prywatność, lecz także zdolność samodzielnego tworzenia i weryfikowania znaczeń. Jeśli szkoła, media i instytucje publiczne zrozumieją tę odpowiedzialność, technofeudalizm pozostanie raczej ostrzeżeniem niż naszą nową rzeczywistością.
