Czy pisząc o języku polskim mam prawo napisać komentarz do sytuacji w Afganistanie? Przyznaję, brak mi wiedzy, by się wypowiadać — czytam, uczę się, uczestniczę w spotkaniach na żywo organizowanych przez Salam Lab. Mnie brak kompetencji na więcej. Dzisiejszy brak wyczucia aktorki Joanny Moro (opublikowała zdjęcie w kostiumie kąpielowym i dodała do niego hasztag #afganistan) pokazał, że w obliczu takiego lęku i bezradności nie wiemy też, jak dalej działać w przestrzeni internetowej, czy możemy prowadzić swoje profile, jak to robić i gdzie jest granica dobrego smaku?
Milczenie nie jest jednak rozwiązaniem.
Udostępniajmy zatem i czytajmy, a ja chciałabym, byś poznał_ tekst Anety Szymańskiej, za zgodą autorki publikuję go w całości, mówi on o milczeniu, które zawsze jest przyzwoleniem na krzywdę.
„Rozpierzchli się. Tak nasz premier odpowiedział na pytanie, co się stało z afgańskimi współpracownikami wojska polskiego.
Rozpierzchli się. Czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, ile ludzkich dramatów kryje się w tych słowach?
Kiedy byłam nastolatką, wydarzyły się dwie potworne rzeczy, których okrucieństwo zapamiętam na całe życie, masakra w Rwandzie i wojna w Jugosławii, rzeź w Srebrnicy była relacjonowana w telewizji, pamiętam holenderskich żołnierzy bezradnie z łzami w oczach patrzących na zarośla przy drodze, gdzie właśnie zabijano takich nastolatków jak ja…nikt nie pomógł…
Kilka lat temu w Monachium przypadkowo trafiłam na wystawę amerykańskiego artysty Alfredo Jassa. Przeszłam koło jego instalacji, którą nazwał po prostu Untitles i nie wzbudziła we mnie wielkiego zainteresowania, ot okładki Newsweeka, zawieszone chronologicznie. Dopiero kiedy pochyliłam się i zaczęłam czytać podpisy, które autor umieścił pod i to bardzo małymi literami, zrozumiałam! To było tak wstrząsające i zawarte w tak prostej formie.
5 maja 1994 roku Afredo Jass zasiada do porannej kawy, kartkuje New York Timesa, na 7 stronie krótka notatka bez komentarzy, że otóż z rwandyjskiej rzeki Kagery spłynęło do Jeziora Wiktorii ponad 30 tysięcy ludzkich ciał. Alfredo był wstrząśnięty, że takie ludobójstwo jest pomijane. Czemu? Jak sam powiedział, bo to czarni, bo nie mają ropy, bo to w Afryce, a przecież Afryka jest daleko…
Aby wrazić swój sprzeciw wobec tego barbarzyństwa, stworzył „Unitltles”, 17 okładek Newsweeka opublikowanych od 17 kwietnia 1994 do 1 sierpnia 1994 roku. Dokładnie w tym czasie trwała masakra w Rwandzie… Przez 17 tygodni świat nie reagował, interesująca za to była piłka nożna, diety, wakacje celebrytów, napuszone wywiady z rekinami finansjery… Pod każdą okładką Alfredo umieścił maleńkie przypisy, informujące co w tym tygodniu wydarzyło się w dalekim afrykańskim kraju, ile dziesiątków tysięcy ludzi posiekano maczetami, ile uchodźców nadaremnie szuka pomocy, ile odnaleziono ciał w dżungli… Dopiero ostatnia okładka przedstawia drastyczną scenę zamordowanych i wielki napis Hell on Earth… Tyle że masakra już się skończyła, już nikt ponad milionowi ludzi nie pomoże… Po prostu się rozpierzchli…
Tą oraz inne prace Alfredo Jassa, poświęcone masakrze w Rwandzie, można obejrzeć w nowojorskim Getty Museum, są również zamieszczone na stronie internetowej”.