Powieść „Rodzeństwo” (Wydawnictwo Albatros i mój patronat) rozpoczyna się sceną pogrzebu ojca trojga dorosłego rodzeństwa – Andrei, Ulriki i Rasmusa. Od początku autorka, Moa Herngren, sygnalizuje główny temat książki: napięcia i pęknięcia w relacjach rodzinnych, które nasilają się w obliczu straty. To nie śmierć bliskiego staje się tu centrum narracyjnym, lecz to, co ona ujawnia – trwale zaburzoną relację między rodzeństwem oraz ich matką, Lotten.
Główną bohaterką i narratorką jest Andrea – perfekcyjna, nadodpowiedzialna, emocjonalnie rozdarta, która od dziecka czuła się odpowiedzialna za porządek w rodzinie. To ona organizuje pogrzeb, dba o szczegóły, pielęgnuje rytuały i pamiątki. Każdy przedmiot – stary talerz, motorówka ojca, aparaty, buty – staje się nośnikiem pamięci, zakotwiczeniem tożsamości i próbą zachowania ciągłości.
Jej przeciwieństwem jest Ulrika – siostra ekspresyjna, impulsywna, pozornie pewna siebie, ale często niedojrzała w działaniu. Ich relacja – napięta, pełna niedopowiedzianej rywalizacji i zazdrości – stanowi oś konstrukcyjną książki. Z kolei Rasmus, najmłodszy z rodzeństwa, pełni funkcję postaci emocjonalnie zdystansowanej, unikającej konfliktów, ale też nieuczestniczącej w decyzjach rodzinnych.
Na tle tej trójki wyrasta figura matki – Lotten – która pozostaje bierna, zgaszona po śmierci męża, a zarazem niechętna do wyrażania emocji. Jej obecność ma raczej charakter funkcji – przypomina cień porządku, który kiedyś panował w rodzinie, a teraz ulega rozkładowi.
Śmierć ojca uruchamia spiralę wydarzeń: spory o pamiątki, o to, kto „więcej zrobił”, kto „bardziej kochał”, kto „lepiej znał” zmarłego. Emblematyczna staje się scena, w której Andrea odkrywa, że jej ukochany talerz z różyczkami – symbol rodzinnych spotkań – został bez pytania oddany do recyklingu. Jej podróż do punktu skupu, próba odnalezienia tego naczynia, staje się symboliczną próbą odzyskania porządku, kontroli, a także żałoby, której nie pozwolono jej przeżyć, bo musiała zajmować się wszystkim.
W tle tej opowieści rozwijają się wątki: kryzysu w małżeństwie Andrei i jej relacji z mężem Danem oraz problemów finansowych, depresji nastoletniej córki, Liv, i prób odnalezienia dla niej pomocy, trudności zawodowych związanych z prowadzeniem biura architektonicznego, które zaraz upadnie, tak jak rozpadło się małżeństwo jej przyjaciółki. Mamy tu też dezintegrację więzi społecznych i rodzinnych we współczesnej Szwecji. Autorka ukazuje ją jako kraj napięć: między indywidualizmem a wspólnotowością, między opieką a samotnością, między pamięcią a nowoczesnością.
Szczególnie mocno wybrzmiewa motyw pamięci indywidualnej kontra pamięć kolektywna: dla Andrei przedmioty są nośnikami historii, które należy pielęgnować, natomiast dla Ulriki i Lotten są „rupieciami”, które można bez sentymentu wyrzucić. Konflikt ten ma wymiar nie tylko estetyczny, lecz także aksjologiczny. Talerz, łódź, gumowce, aparaty fotograficzne – to depozyty pamięci. W tradycji antropologicznej i literackiej mówi się o „miejscach pamięci”, które w „Rodzeństwie” są właśnie tym: obszarami wewnętrznego konfliktu między zapomnieniem a pamiętaniem, między zachowaniem przeszłości a jej utratą.
Zamykająca powieść scena pokazuje Andreę jako osobę, która – mimo rozczarowań – nie przestaje próbować: wysyła wiadomość z zaproszeniem do wspólnego wyciągnięcia łodzi ojca i grillowania. Jej gest jest wyrazem potrzeby wspólnoty i pojednania, ale też samotności – bo nie wiadomo, czy ktoś na tę wiadomość odpowie.
Moa Herngren w „Rodzeństwie” wyprowadza temat rodzinnej dynamiki z psychologicznego wnętrza domu na poziom kulturowy, społeczny i egzystencjalny. Ta powieść – intymna, a zarazem uniwersalna – dotyka problemów znanych wszystkim, którzy w dorosłości zderzają się z mitami dzieciństwa i rozczarowaniem dorosłością.
Autorka tworzy portret rodziny jako struktury kruchych powiązań – pełnej napięć, emocjonalnych ran i milczących sojuszy. Trójka rodzeństwa nie tylko walczy o wspomnienia i przedmioty po zmarłym ojcu, lecz także o uznanie, o prawo do emocji, o miejsce w rodzinnej narracji. Herngren subtelnie pokazuje, że śmierć nie zamyka historii – przeciwnie, jest momentem, w którym napięcia przybierają formę gwałtownej rekonstrukcji rodzinnej tożsamości.
Bohaterowie nie są schematyczni. Andrea to nie tylko neurotyczna perfekcjonistka – to kobieta, która niesie brzemię „bycia tą silną”, a jej działania są formą autoterapii. Ulrika nie jest wyłącznie egocentryczna – to także osoba, która nie potrafi komunikować swoich potrzeb. Nawet bierna postawa Rasmusa nie jest tchórzostwem – to forma obrony przed zbyt intensywnym światem emocji.
Styl Herngren jest jednocześnie oszczędny, jak i poetycko opisowy, chwilami zbyt dokładny. Zdania są budowane wokół powracających obrazów (woda, łódź, kuchnia, motorówka), co nadaje narracji rytualną powtarzalność – jak w ceremonii, która nie ma końca. Jakby nie można było wyplątać się z sieci problemów, z pętli żałoby, na którą nie daje się sobie czasu.
„Rodzeństwo” to studium utraconej bliskości, która być może nigdy nie istniała. Herngren pokazuje, że żałoba, pamięć i wspólnota to stany w wiecznym procesie, nigdy niedane tu i teraz, nieokreślone, wymagające konstruowania – nawet jeśli tylko po to, by je na nowo stracić.
Dla nauczycieli, terapeutów, socjologów, ale i wszystkich, którzy noszą w sobie historię własnej rodziny – lektura obowiązkowa.
🌸🌸🌸
To mój patronat.
Nie sądziłam, że aż tak głęboko zanurzę się w świat wykreowany przez Moę Herngren, ale miałam ochotę na historie rodzinne pokazane bez upiększeń – takie, jakie są, a nie jak piękna wydmuszka. „Rodzeństwo” to trzeci tom autorki wydany przez Wydawnictwo Albatros. Książki nie są ze sobą fabularnie powiązane (choć łączy je emocjonalna intensywność), więc spokojnie możecie – tak jak ja – zacząć od końca: od „Rodzeństwa”, a potem sięgnąć po „Teściową” i „Rozwód”.
🔹🔹🔹
A w ramach patronatu dostałam od wydawnictwa niezapominajki w doniczce – dokładnie takie, jak te z okładki. Subtelna, piękna gra skojarzeń. Jestem wdzięczna.