#bababook – codzienna zachęta do czytania
-—
to nie jest post sponsorowany!
-—
Wałkuję teraz książki dla najmłodszych. Nie ukrywam – biblioteka u Zosi jest już pełna, ale ona jest na razie na etapie uczenia się patrzenia. Jest dobrze, śmieje się do tych obrazków. Jednak ja czuje się ogłupiona, bo chociaż wybór książek kontrastowych jest duży, to fajnie by było, aby poza obrazkami, dawały mi też jakąś wartość: pozwalały na tworzenie historii, nie denerwowały tym, że pies od królika różni się tylko ogonem i miejscem osadzenia uszu, by nie miały ciemnoskórego człowieka pokazanego jako typowy blackface, a zaraz przy nim obrazka banana i małpki (true story).
Chcę tu pokazywać tylko pozytywy i udało się, znalazłam takie książki dla najmłodszych, które i mnie dają frajdę, a jest to seria trzech kartonowych opowieści od wydawnictwa Natuli (Natuli – dzieci są ważne): „Zupa”, „Pranie” i „Spacer” (moja ulubiona). To historie drobnych i codziennych czynności, w których jest nawet czułość! Kolory są wyraziste i widzę, że córcia się nie nudzi, spisane wyrazy dźwiękonaśladowcze (aktywizują słuch fonematyczny) dają na razie mnie zabawę, ale też pięcioletni syn koleżanki miał okazję czytać je Zosi i to była ich wspólna zabawa pełna troski z jego strony.
Pomysł i historie to dzieła Aleksandry Brambor-Rutkowskiej, a za grafiki odpowiedzialny jest Paweł Mildner (piękne zestawienia kolorystyczne, nigdy bym na nie nie wpadła!).
Polecam z całego serca! Nie jesteście skazani na nudę.
PS Spoiler alert:
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
tata tu robi pranie