To już 18 lat z Felixem, Netem i Niką, a od pół roku, chciałam dowiedzieć się, gdzie się podziała Laura! Książkę oczywiście przeczytałam już dawno, ale ciągle brakowało mi czasu, by o niej opowiedzieć, a jest o czym.

Mistrz researchu – Rafał Kosik –  w 16. i 17. tomie przygód zabrał nas do Azji. Część pierwsza „Zera szans” to lekcja o Tajlandii, Kambodży i Wietnamie, druga jest podróżą do Chin i Hongkongu. Zwiedzanie Azji nigdy nie było moim celem, na pewno nie mam zamiaru poznawać na własnej skórze relacji Chin z Hongkongiem, ale po 16. tomie Kambodża mi się marzy.  (Dziękuję panie Kosiku, nie miałam wydatków, to teraz będę mieć). 

Mam sentyment do tej serii, bo gdy czytam, wizualizuję sobie bardzo ważnego człowieka, którego poznałam na mojej nauczycielskiej drodze, więc wszystkie przygody Felixa odbieram osobiście, tym razem są to głównie jego rozterki i lęk, gdy szuka Laury, co stanowi główną motywację „Zera szans”. 

Na pewno nie sięgajcie po 17. tom, bez przeczytania poprzedniego. Pewnie to mój błąd, bo nie czytałam wszystkich tomów, więc moja wiedza o świecie FNiN jest wybiorcza i przez to rodziło się zbyt wiele pytań.  Zupełnie nie umiem się odnaleźć w konstrukcji czasu, na dodatek nie przepadam za wiecznymi pościgami, chciałabym też, by bohaterom czasami się nie udało. To tyle, jeśli chodzi o minusy, bo humor i balansowanie między przygodą, ciekawostkami naukowymi, ukazaniem dojrzewania i zmian, jakie zachodzą w bohaterach, to mistrzostwo. Nawet Manfred się uczy! Oczywiście w tej azjatyckiej przygodzie brakuje mi wytykania błędów polskiej edukacji (Kosik jak Gombrowicz), ale Kosik naprawdę nas uczy – bez łopatologii i wklejania opisów z Wikipedii, pokazuje różnice między europejską a azjatycką mentalnością. Przypisy i odautorskie dygresje to puszczenie oka do czytelników, którzy przecież wraz z bohaterami też już dorośli, poznali zazdrość, odcinają pępowinę i starają się zadbać o autonomię, nie są już tylko paczką, są oddzielnymi bytami, więc zdarza im się grać do swoich bramek. Zawirowania fabularne i stopniowe odsłanianie kart w tej zagadce też jest znacznie dojrzalsze niż w poprzednich częściach: łączymy tu kwestie kultu religijnego, sztuczną inteligencję i zagadnienia polityczne – dzięki temu dorośli już czytelnicy, którzy 18 lat temu sięgnęli po pierwszy tom, na pewno się nie zawiodą. 

Kosik potrafi łączyć edukację z zabawą i utrzymaniem uwagi czytelnika, jednak jego książka nie jest już lekturą obowiązkową, co uważam za duży plus, patrząc na to, z jakimi pozycjami jest zestawiona. Lepiej niech będzie tą wyklętą przez aktualny system edukacji pozycją, dzięki temu sięgnie po nią jeszcze więcej młodych osób, bo warto, o czym świadczą tłumy na wszystkich spotkaniach autorskich oraz liczne fankluby. 



—————————-

#bababook – codzienna zachęta do czytania

—————————-

wpis sponsorowany