Nie lubię nauczycieli.
Jestem inny/inna niż pozostali nauczyciele.
Różnię się od innych nauczycieli.
Czy aby na pewno?
Ile razy tak o sobie myślał_ś?
Kim jest nauczyciel? Jakie konotacje wywołuje to słowo? Widzisz oprawcę czy pierdołę? Babę w kocu czy nieudacznika?
Owszem, kiedy mówię ludziom, czym się zajmuję, od razu spotykam się z żywiołową reakcją. Każdy w tym kraju ma wiele do powiedzenia o mojej pracy. Wie, co robię, co powinnam, ile zarabiam. Niestety niewiele z tych przekonań ma związek z rzeczywistością. To, że byliśmy uczeni, nie znaczy, że wiemy wszystko o nauczaniu. Po drugiej stronie sceny też są ludzie, którzy lubią zabawę, chcą się dobrze bawić, uczyć, zarabiać i czerpać energię z obcowania z drugim człowiekiem, ba! mają życie poza pracą!
Nie będę teraz mówić o blaskach i cieniach zawodu, bo wszyscy się z czymś mierzą – aktorzy, modelki, piosenkarze, lekarze czy prawnicy. Powiem dziś o mentorach i mentorkach: wymianie doświadczeń i ciągłym rozwoju.
Dawno już przestałam pisać konspekty lekcji, ale ciągle się uczę; czerpię inspiracje od innych. Pierwsze trzy dni urlopu (już czwarty rok) spędzam na szkoleniu Szkoły Edukacji dla mentorów studenckich (nauczanie nauczycieli). To jedyne miejsce, w którym czuję wspólnotę, mamy superwizje, poznajemy nowe metody i techniki uczenia, rozmawiamy, wspieramy się, mówimy, co nam wyszło, a co nie i… naprawdę dajemy sobie dużo przestrzeni do wymiany doświadczeń, otwartości na inność i nasze indywidualne style nauczania. Nie doświadczyłam tego nigdy w szkole.
Oczywiście bardzo lubię swoich współpracowników, jesteśmy dla siebie serdeczni i myślimy o sobie ciepło. Mimo to jednak działamy w obrębie systemu. Nie mamy możliwości otwartej wymiany doświadczeń ani podglądania swoich sposobów nauczania. System szkolny – niezależnie od tego, czy mówimy o szkołach społecznych czy publicznych – sprawia, że nauczyciele boją się mówić o tym, co nie wyszło, bo podlegają społecznym ocenom. A przecież mówimy uczniom i studentom, że najcenniejsza nauka to ta, która odbywa się na podstawie własnych błędów. Nie jesteśmy mędrcami. Nie musimy wiedzieć wszystkiego; mamy jako nauczyciele prawo do błędów, przemyślenia i wrócenia do zagadnienia.
Brak tej otwartości jest także wynikiem nieumiejętności komunikacji. Naprawdę inni nauczyciele nie zagrażają naszej pozycji (hehe), a to, że pracujemy z super nauczycielem, nie oznacza, że pula została wyczerpana i sami nie możemy również być fantastycznymi mentorami. Jedyna pula, jaką można wyczerpać, to pula naszych chęci i możliwości.
Uważam, że nauczyciel to społeczny zawód, a opiekuńczość, tolerancja i serdeczność powinny być podstawami wspólnoty nauczycielskiej. Ale żeby ta mogła zaistnieć, potrzebna jest chęć stworzenia partnerskiej relacji: otwarte mówienie o sukcesach i porażkach podczas naszych występów; dzielenie się pomysłami i radami; obgadywanie systemu, tematów, lektur, wypłat.
Każdy z nas jest inny, ale osoby uczniowskie też mają różne potrzeby i temperamenty. Nie zawsze też musimy być najlepsi! Pamiętajmy, że to jest także (sic!) praca, a nie tylko misja.
To wszystko daje mi Szkoła Edukacji i za to jestem jej wdzięczna. Bardzo polecam ją wszystkim, którzy myślą o pracy nauczyciela lub nimi są. Lepszego wsparcia nie znalazłam jak dotąd na żadnych kursach, warsztatach, szkoleniach czy studiach podyplomowych.
Dziękuję za zdrową motywację do działania!