W międzyczasie już wszyscy powiedzieli, co mogli na temat słów jednej z aktorek dotyczących promowania w sieci mody na brzydotę. Nie będę wyjaśniała, co o tym sądzę, ale przypomniałam sobie wyniki badania HBSC dla WHO z 2018 r. przeprowadzone na 227 tys. dzieci z 50 państw świata, w których Polska znajduje się na podium – nie ma niestety powodów do dumy.

Z badań tych wynika, że mamy największy odsetek nastolatków, które nie są zadowolone ze swojego wyglądu. Więcej wykresów i danych umieściłam TUTAJ.

Dlaczego tak trudno kochać siebie?

Jak mieć o sobie dobre zdanie i nie być bucem?

Na te i wiele innych pytań nie odpowiem, bo nie mam przepisu: trzeba czasu, wiedzy, terapii. Wiem jedno: szkoła nie jest miejscem, w którym można się tego nauczyć. Najwyższy czas to zmienić.

Self-love to miłość do siebie, ale nie przesadzona, którą w szkole podstawowej nazywano egoizmem czy narcyzmem, nie ma ona w sobie nic z braku pokory – wręcz przeciwnie; kochać siebie to znaczy pozwalać sobie na bycie niedoskonałym, akceptować takimi, jakimi jesteśmy, bez filtrów i uśmiechów do sałatki, które serwują nam reklamy i media społecznościowe.

Szkoła nie uczy wyrozumiałości do nas samych – możemy kształtować empatię, współodczuwać, uczyć się tolerancji, rozmawiać, jednak od siebie nadal mamy wiele wymagać, a kluczem do sukcesu ma być nieustanne wychodzenie ze strefy komfortu.
Pozwolenie sobie na bycie nieperfekcyjnym to nie jest ustawianie się z pozycji osoby przegranej, bo szkoła, w której spędza się 12 lat życia, nie powinna być miejscem rywalizacji, a bezpieczeństwa.

Nie mówię też o lenistwie, które w potocznym rozumieniu jest przeciwieństwem ambicji. W rzeczywistości nie mają one ze sobą zbyt wiele wspólnego. Można być ambitnym i leniwym (jest to tragedia, niczym fatum wiszące nad bohaterem antycznym), można być leniwym i ambitnym (to wielka zaleta, można wymyślać rozwiązania ułatwiające wykonywanie zadań).
Jednak ani lenistwo, ani ambicja nie mają związku z miłością do siebie. Można zdobywać wszelkie tytuły, wygrywać olimpiady, można też leżeć godzinami, objadać się czymkolwiek, nie słuchać swojego ciała – wszystko sprowadza się do przemocy.

Podążanie za ideałami z sieci jest złudne, tak jak nadzieje, że nie nadejdzie kryzys klimatyczny. jednak to nie brak rozumu, a dorastanie w środowisku nastawionym na doskonałość (które w sieci sami sobie tworzymy) sprawia, że zaczynamy mieć kompleksy i wstydzimy się swojego ciała.

CZY SZKOŁA MOŻE COŚ Z TYM ZROBIĆ?

Niezbędna jest też edukacja w sprawie ciała. Jesteśmy do siebie podobni, ale unikalni. Szkoła to czas zmian w dorastaniu, wrzucenia w nową sytuację, a nie każdy potrafi zasygnalizować innym zmianę ciała jako atut.

Dużo osób czuje się niekomfortowo z sobą, nagle ma nowe ciało, które jest obce. Szkoła to też nowe etapy społeczne, zmiana otoczenia, poziomu wiedzy, wymagań, reguł, ról w klasie i grupie, a do tego dochodzą jeszcze zmiany emocjonalne i fizyczne.

Nie da się tego powiedzieć młodym osobom, że Instagram nie jest odbiciem prawdziwego świata i by nie przejmowały się, że ich uroda odbiega od kanonu. One to wiedzą! Jednak w reklamach lub książkach jest promowany konkretny typ postawy i to się zakodowuje w umysłach. Nie sposób nie myśleć o sobie i nie zestawiać się z tym, jak postrzegany jest człowiek w mediach.
Zajęcia wychowania fizycznego są często zniechęcające, nudne, a przede wszystkim wiążą się z wielkim poczuciem lęku: z reguły w szkołach nie ma gdzie się umyć po zajęciach, a nawet jeśli jest taka możliwość, to jeden prysznic na grupę nie wystarczy, zwłaszcza gdy przerwa trwa dziesięć minut.

W szkołach są wspólne szatnie podzielone na płeć: jedna męska, druga damska – taki podział jest absurdalny, na dodatek zakłada, że w obrębie przypisanej kulturowo płci możemy się rozbierać bez wstydu. To absurd!

Skoro nie znamy jeszcze swojego ciała albo chcemy, by zostało naszą strefą intymną, obawiamy się, że wystaje nam tampon, penis stoi, włosy pod pachami są nieogolone, a piersi nierówne – nie ma szans na dobre skojarzenia z wychowaniem fizycznym. Rozwiązaniem byłyby oddzielne przebieralnie dla wszystkich osób uczniowskich.

Narzucona forma ruchu też nie daje szansy poznać radości z wysiłku fizycznego; warto dawać wybór, nie tylko w kwestii dziedziny sportu, lecz także doboru stroju. Nie wszyscy będą czuć się komfortowo w obcisłych ubraniach, które podkreślają kształty i są mokre od potu.

WARTO ZMIENIĆ GODZINY ROZPOCZĘCIA ZAJĘĆ. MŁODY CZŁOWIEK MUSI MIEĆ CZAS NA SEN (od 8 do 10 h), JEGO CIAŁO PRZECHODZI NIEUSTANNE ZMIANY I MUSI SIĘ REGENEROWAĆ, A SEN JEST NIEZBĘDNYM ELEMENTEM PROCESU PRZYSWAJANIA WIEDZY; JEST KONIECZNY, BY ZDROWO SIĘ ODŻYWIAĆ (WYSPANI NIE MAJĄ POTRZEBY SPOŻYWANIA WYSOKOENERGETYCZNEGO POŻYWIENIA, SIĘGANIA PO UŻYWKI), SEN JEST TAKŻE WAŻNYM ELEMENTEM W PROCESIE REGULACJI EMOCJI (SIC!).

KANONY URODY Z OSTATNICH LAT NIE BYŁY ŁASKAWE WOBEC DZIEWCZĄT, PAMIĘTAMY CZASY, GDY BRITNEY BYŁA ZA GRUBA, BO NOSIŁA ROZMIAR „M”. TO PRZYCZYNIŁO SIĘ DO POWSTANIA RÓŻNYCH DIETY, A PRZEDE WSZYSTKIM DO MODY NA NAJTAŃSZĄ – GŁODÓWKĘ.

Jeśli ma się prawidłową masę ciała, to głodzenie się jest karaniem własnego organizmu. Szkoły powinny zadbać o edukację w tym kierunku i zapewnić czas na posiłek, aby nie jeść kanapek w biegu. Potrzebne jest także, aby w sklepach szkolnych znajdowały się lekkie przekąski i zupy, a nie batony i ciasta cioci Krysi.

Co może zrobić nauczyciel?

  • edukuj nie tylko o swoim przedmiocie, lecz także o zachowaniach;
  • słuchaj i kieruj do specjalistów,
  • nie przejmuj roli terapeuty, jeśli nie masz odpowiedniego wykształcenia;
  • rozmawiaj;
  • dbaj o swoje zdrowie;
  • nie promuj toksycznych postaw, nie oceniaj wyglądu;
  • zadbaj o bezpieczną przestrzeń;
  • ucz się, co można zrobić, by zapewnić bezpieczną przestrzeń;
  • słuchaj;
  • zadbaj o higienę pracy i nie zarzucaj osób uczniowskich wyzwaniami, których spełnienie wiąże się z wykraczaniem poza strefę komfortu.

Oczywiście przypomnę – NIE JESTEŚMY MESJASZAMI, warto więc zadbać też o siebie.