Wpis z frustracji.
Ależ mnie wkurza ten terror nauczycielski! Mam zajęcia z osobami z jednej szkoły i ciągle się skarżą, że wmawia się im, że nie zdadzą matury, że kardynalne ich pokonają, że nie dadzą rady (ludzie w 2 klasie, mają jeszcze 2,5 roku). Efekt? Co tydzień płaczą, są tak zgnębieni, nagle nie potrafią napisać tezy, bo ich paraliżuje. Tę maturę można zrobić z palcem w nosie, tylko trzeba wiedzieć jak. Straszenie bez wyjaśniania nic nie da.
Naprawdę, czasami jestem za tym, by sprawdzać wiedzę o psychologii rozwojowej i umiejętności pedagogiczne nauczycieli, bo widzę zbyt dużo krzywdy powodowanej przez tych, którzy myślą, że nauka polega na ustawianiu się w pozycji: władca i poddany, a szacunek zdobywa się dzięki umiejętnościom wywoływania lęku.
Nie mogę dzwonić do szkół i tłumaczyć nauczycielom, że nie tędy droga. Jedyna nadzieja w rodzicach, że wezmą sprawy w swoje ręce i sami nie dadzą się zastraszyć.
Tutaj też wypowiadałam się o nowej maturze, ale jak czytam finalny artykuł, to mam wrażenie, że większość straszy: