[współpraca płatna]
Jestem miłośniczką serii rodzicielskiej Natuli (Natuli – dzieci są ważne) dlatego tak się cieszę ze współpracy z tym wydawnictwem także w kwestii tych książek. Najpierw były one, później współpraca, bo szczerze mówiąc, gdy jest się zielonym w kwestii rodzicielstwa, ciąży i porodu — szuka się pomocy wszędzie, a tutaj znalazłam ją od razu. Nie w szkole rodzenia, u ginekologa lub fizjoterapeutów uroginekologicznych. W każdym z odwiedzanych miejsc spotykałam się ze sprzecznościami. Nie mówię, że trzeba porzucić inne drogi zdobywania wiedzy i wybrać tylko te książki — ale zapewniły mi one spokój i odpowiedziały na wiele wątpliwości. Dzięki nim wiedziałam już jak działać, co jest normalne, a co stanowi alarm i nie umierałam z nudów na wykładach! Nie ma tu pompowania stron pustosłowiem — są same konkrety i badania naukowe (mniej lub bardziej aktualne, ale to nie jest standard w poradnikach).
O dzieciach wiem tyle, co mi mówi neurobiologia i procesy rozwoju mowy; zawodowo zajmuję się nastolatkami, a co zrobić z takim małym człowiekiem, który jest abstrakcją? Jak radzić sobie z emocjami? Jak zrozumieć, co czuje mały człowiek, by nie musiał później pół życia chodzić na terapie? Jak rozładowywać napięcie związane z oczekiwaniami wobec domowników? Przecież dotąd dobrze mi się żyło po swojemu, postrzegałam się w roli dobrej cioci, a trzy psy to już i tak chaos.
Seria Natuli chroni przed dylematami: uczyć się z Internetu, pytać sąsiadek, czy rodziców? Okazuje się, że wszystkie rady, to można o kant — wiecie czego — potłuc. Plus ten szept w głowie: ludzie jakoś się dotąd rodzili, dlaczego nikt mi nie powiedział, że to skomplikowane?!
Książki podzieliłabym na dwa cykle: przed narodzinami dziecka (“Poród naturalny”, “Cesarskie cięcie i poród po cięciu cesarskim”, “Karmienie piersią”, “Noszenie dzieci”) oraz po narodzinach (“Jak zrozumieć małe dziecko”, “Granice dzieci i dorosłych”, “Konflikty w rodzinie”, “Uwaga! Złość”, “Jak zrozumieć się w rodzinie”, “Rozwój seksualny dzieci”). Polecam zakup na raty, bo to nie jest tania seria — twarda oprawa i renoma, którą się cieszy, wyznaczają ceny, jednak nie warto szukać zamienników.
Ze wszystkich książek, które przeczytałam na temat porodu, ta z serii rodzicielskiej Natuli @dziecisawazne – „Poród naturalny” Katarzyny Oleś — dała mi najwięcej spokoju i poczucia, że wiem wiele i mogę być spokojna, bo całą resztą zajmie się biologia i personel medyczny. Niewątpliwą zaletą tego poradnika jest to, że nie ma koloryzowania, pisania o wacie cukrowej, pływaniu z prądem życia, nie ma też nużących wstępów do rozdziałów, które nic nie wnoszą, bo jednak gdy sięgam po poradnik, oczekuję konkretnej wiedzy i technik, które są potwierdzone naukowo.
Chociaż wydawcy oznaczyli serię podtytułem „książki pierwszego wyboru” – u mnie była ona jedną z ostatnich, które przeczytałam na temat tego, co mnie czeka, na dodatek po odbyciu już zajęć w szkole rodzenia i obejrzeniu wielu webinarów — mimo to stanowiła ona dobre podsumowanie, a nawet uporządkowała mi zdobytą wcześniej wiedzę. Nie czułam bezsensu powtarzania, wręcz przeciwnie, bo Oleś zwraca uwagę także na takie aspekty, których nikt mi nie wyjaśniał, że np. skurcze macicy masują ciało, pobudzają czucie głębokie i powierzchniowe. Zwykle twórcy skupiali się na ochronie bakteriologicznej i innych zaletach, a to właśnie stymulowanie integracji sensorycznej mnie interesuje.
Autorka — położna — opisuje wszystkie etapy stopniowego zakochiwania się w sobie mamy i dziecka, a także badania, które sprawdzają stan zdrowia noworodka i nie mówię tu o kwestii skali Apgar, a odruchu Moro, chwytnym, Babińskiego, szukania, ssania, pełzania i chodu automatycznego. Książka też zapowiada stany przejściowe i określa, czym nie powinni się martwi przyszli rodzice.
Opisano metody łagodzenia bólu — także te naturalne i formy oddechu wraz z propozycjami, jak można go ćwiczyć — tego samego uczono mnie w gabinetach fizjoterapii uroginekologicznej, a tutaj mam sensowną notatkę.
Oprócz kwestii fizjologicznych opisano także psychologiczne. I przede wszystkim — nie ma tu zachwalania rodzenia, czy wartościowania porodu naturalnego kosztem cesarskiego cięcia — myśl przewodnia jest taka, że to wspaniały wybór — jeśli tego chcesz.
Kiedy sięgałam po “Cesarskie cięcie i poród po cięciu cesarskim” Magdaleny Hul i Katarzyny Osadnik wydane w serii rodzicielskiej Natuli @dziecisawazne wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Uznałam, że muszę poznać i tę część serii, bo przecież to nie ja będę decydować o tym, czy urodzę naturalnie, czy przez cesarskie cięcie (40% porodów w Polsce), a wszystkie dotychczasowe poradniki pobieżnie ukazywały poród przez cesarkę, więcej można było dowiedzieć się z sieci niż książek, a przeczytałam ich naprawdę wiele. Podczas zajęć w szkole rodzenia też nie omawiano interesujących mnie w tym zakresie kwestii. Tymczasem ten poradnik to naprawdę jedyne, co wystarczy przeczytać.
Zaciekawił mnie spis informacji historycznych, które dotyczą pierwszych cięć, wyjaśniono dlaczego wykonuje się coraz więcej operacji i opisano szczegółowo wszelkie wskazania.
To, co jednak zainteresuje przyszłe matki, to rozdziały o tym, jak należy przygotować się do cesarki, zminimalizować jej skutki i pozwolić matce i dziecku na kontakt skóra do skóry.
Nie zapomniano o dokładnym opisaniu połogu — co działa uspokajająco, wolimy przecież wiedzieć, co nas czeka. Poruszono także kwestie psychologiczne — od baby blues po depresję poporodową oraz radzenie sobie z emocjami po odbytej operacji. Znam wiele kobiet, które rodziły tą drogą, jednak nie zdawałam sobie sprawy z listy możliwych powikłań, które mogą się pojawić. Opisano także fakty i mity, przebieg, przygotowanie i wyzwania VBAC, czyli porodu naturalnego jako kolejnego po wcześniejszym cesarskim cięciu — tu przyznam szczerze, zakręciło mi się już w głowie, bo skoro pierwsze wzmianki o operacji znaleziono na papirusie z Kahun sprzed ok. 2000 lat p.n.e. (tą drogą przyszli na świat także mitologiczni Asklepios i Dionizos, pisano o niej także w średniowiecznym Kodeksie Justyniana), to w swojej naiwności sądziłam, że to najłatwiejsza forma porodu — nic bardziej mylnego. Jest to skomplikowana operacja, która wymaga od rodzącej bardzo wiele.
To, co istotne — autorki nie zachęcają i nie zniechęcają do tej formy porodu — przecież nikt nie ma wpływu na to, w jaki sposób urodzi.
Karmienie piersią
Noszenie dzieci
Ile można pisać o noszeniu dziecka i dlaczego jest to najobszerniejsza książka serii rodzicielskiej Natuli @dziecisawazne? Okazuje się, że bardzo dużo i wszystkie informacje są potrzebne opiekunom, nawet jeśli nie mają ochoty korzystać z chust czy nosideł. “Noszenie dzieci” Marty Szperlich-Kosmali to zestaw konkretnych informacji z niewielką liczbą grafik obrazujących i tak opisany już układ ciała dziecka.
Czytelnicy dowiadują się dlaczego ludzie są noszeniakami, poznają uwarunkowania anatomiczne i antropologiczne wraz z historią transportowania dzieci — od ich noszenia do wymyślenia wózków. To dzięki autorce dowiedziałam się, że mity „nie noś, bo się przyzwyczai”, „nie reaguj na płacz, to przestanie” wzięły się z 1946 r. z badań mężczyzny doktora Spocka i do dziś pokutują w wielu kulturach, co później kończy się licznymi problemami w regulacji emocji, budowaniu więzi i odpowiednią stymulacją układu przedsionkowego.
Szperlich-Kosmala szczegółowo opisuje rozwój motoryczny z uwzględnieniem ruchów kompensacyjnych, napięcia mięśni, koordynacji i czucia głębokiego, pisze o fizjologii: termoregulacji, kręgosłupie i stawach biodrowych niemowlęcia; pokazuje przykłady łączenia chustowania z codziennymi czynnościami i zalety tej formy kontaktu z dzieckiem, która dzięki niewykluczaniu rodziców z życia skraca czas trwania depresji poporodowej.
Ciekawe są rozdziały dotyczące wspólnych ćwiczeń i kontaktów z naturą — dostajemy nawet listę rzeczy, które warto zabrać na wspólną wyprawę do lasu. Oczywiście nie brak tu informacji o łączeniu chustowania z karmieniem piersią i spaniem. Autorka cały czas mówi o chustonoszeniu przez oboje partnerów.
Przekonani do tej formy bliskości znajdą też wykaz typów chust wraz z ich przeznaczeniem ze względu na wiek, formy wiązania, gramaturę i splot. Zachwyciły mnie rozdziały dotyczące noszenia dzieci z wadami rozwojowymi oraz w sytuacjach szczególnych np. dzieci adopcyjnych, bliźniaczych, czy z różnymi niepełnosprawnościami, które są tu szczegółowo opisane. Nie zapomniano także o odpowiedniej postawie i ćwiczeniach wzmacniających kręgosłup kangura tzn. rodzica. Naprawdę polecam, to kompleksowy poradnik na temat fizjologii i budowania więzi.
Wkrótce recenzje:
Jak zrozumieć małe dziecko
Rozwój seksualny dzieci
Jak zrozumieć się w rodzinie
Uwaga! Złość
Konflikty w rodzinie
Granice dzieci i dorosłych