Wideo jest wyni­kiem mojej zajaw­ki, bo w cyklu „Diu­na” Fran­ka Her­ber­ta naj­bar­dziej inte­re­su­ją mnie odwo­ła­nia kul­tu­ro­we. Kwe­stie języ­ko­we kon­sul­to­wa­łam z Nor­ber­tem z @odkryjarabski, Paw­łem z @klub_hebrajski, Bogu­sła­wem Stroż­kiem. Całość obej­rzał i zwe­ry­fi­ko­wał też Krzysz­tof @puchaczytacz.

Arra­kis to nazwa, któ­ra wywo­dzi się od gwiaz­dy Alra­kis, widocz­nej gołym okiem w kon­ste­la­cji Smo­ka. Nazwę tę nada­li jej arab­scy astro­no­mo­wie. Tra­dy­cyj­na nazwa gwiaz­dy, Alra­kis, pocho­dzi od arab­skie­go sło­wa ‏الراقص‎ al‑Rāqiṣ, któ­re ozna­cza „oso­bę tań­czą­cą”, to imie­słów czyn­ny od cza­sow­ni­ka „tań­czyć”.
Za tę wie­dzę dzię­ku­ję Nor­ber­to­wi Ślu­sar­czy­ko­wi z @odkryjarabski
Cie­ka­wost­ką jest, że jed­na z rów­nin na Tyta­nie, księ­ży­cu Satur­na, zosta­ła w 2010 roku nazwa­na Arra­kis na cześć fik­cyj­nej planety.

Atry­dzi to nazwa rodu, któ­ry zna­my z mito­lo­gii grec­kiej. To potom­ko­wie kró­la Myken, Atreu­sa, któ­ry wraz z bra­tem Tie­ste­sem zamor­do­wał przy­rod­nie­go bra­ta. Obaj zosta­li wygna­ni przez ojca. Następ­nie zaczę­li ze sobą wal­czyć. Atreus zamor­do­wał synów swo­je­go bra­ta, Tie­ste­sa — podał mu ich jako pie­czeń. Tak, ojcu dał pie­czeń z synów. Tie­stes za to prze­klął wszyst­kich jego potom­ków. Syna­mi Atreu­sa byli Aga­mem­non i Mene­la­os. Mene­la­osa zna­cie jako męża upro­wa­dzo­nej przez Pary­sa Hele­ny, Aga­mem­non został wów­czas naczel­nym wodzem wypra­wy Gre­ków na Tro­ję. Aga­mem­non wziął Kasan­drę jako bran­kę wojen­ną, ale szyb­ko został zamor­do­wa­ny przez swo­ją żonę Kli­taj­me­strę i jej kochan­ka Ajgi­sto­sa. Bogo­wie prze­ba­czy­li dopie­ro syno­wi Aga­mem­no­na, Ore­ste­so­wi i zdję­li klą­twę z rodu.

Bene Ges­se­rit to łaciń­ska fra­za: quam diu se bene ges­se­rit, któ­ra ozna­cza dobre spra­wo­wa­nie. Cho­dzi o to, czy moż­na nadal np. nosić mia­no sędzie­go, tak­że po ukoń­cze­niu pra­cy, czy tytuł zosta­nie ode­bra­ny. Jed­nak Brian Her­bert, syn Fran­ka i autor póź­niej­szych czę­ści cyklu spe­ku­lu­je, że „Ges­se­rit” jest naj­praw­do­po­dob­niej pochod­ną sło­wa „jezu­ita”.
Za kon­sul­ta­cję dzię­ku­ję Bogu­sła­wo­wi Strożkowi.

Cha­kob­sa, sicz, kin­dżał to sło­wa pocho­dzą­ce z kul­tu­ry ludów pół­noc­ne­go Kau­ka­zu, któ­re pod prze­wod­nic­twem ducho­we­go mistrza, Ima­ma, bro­ni­ły się prze­ciw impe­ria­li­zmo­wi Rosji. Moż­na zauwa­żyć licz­ne porów­na­nia: Pau­la do Ima­ma Sza­mi­la, któ­ry popro­wa­dził ucie­mię­żo­ny lud do świę­tej woj­ny; ludów Kau­ka­zu do Fre­me­nów, a tak­że ich muzuł­mań­skiej, ple­mien­nej kul­tu­ry dia­spo­ry Kau­ka­zu i fana­ty­zmu reli­gij­ne­go, któ­ry mógł być skut­kiem rosyj­skiej opre­sji. Har­kon­ne­nów do Rosji – poprzez pro­wa­dze­nie woj­ny, impe­ria­lizm, oraz odnie­sie­nie do imie­nia Baro­na. Rów­nież kul­tu­ro­we ele­men­ty: kin­dża­ła – noża kozac­kie­go, życia w siczy (jak u Koza­ków) oraz same­go języ­ka Cha­kob­sa, któ­ry był auten­tycz­nym języ­kiem myśliw­skim jed­ne­go z ple­mion czer­kie­skich. Porów­na­nia te wyda­ją się zasad­ne, ponie­waż Her­bert czer­pał inspi­ra­cję z powie­ści „The Sabres of Para­di­se” napi­sa­nej przez Lesley Blanch, któ­ra opi­sy­wa­ła histo­rię ludo­bój­stwa Czer­kie­sów – co, co cie­ka­we, jest ofi­cjal­nie uzna­wa­ne za zbrod­nię jedy­nie w Gruzji.

Diu­na to sło­wo pocho­dzą­ce z języ­ka nie­miec­kie­go lub angiel­skie­go, gdzie dune, czy Düne ozna­cza wydmę, czy­li piasz­czy­ste wznie­sie­nie usy­pa­ne przez wiatr.

Fre­me­ni to po pro­stu wol­ni ludzie, czy­li free men.

Har­kon­ne­no­wie — czy­ta­łam ety­mo­lo­gie wywo­dzą­ce to nazwi­sko od fiń­skie­go sło­wa ozna­cza­ją­ce­go byka, ale czy­ta­łam też, że autor zna­lazł takie nazwi­sko w książ­ce tele­fo­nicz­nej, a chciał, by nazwa tego rodu brzmia­ła groźnie.

Kwi­satz Hade­rach to prze­kształ­ce­nie hebraj­skie­go קפיצת הדרך (kfi­cat ha-derech). Autor znał zapew­ne zapis po angiel­sku („kfit­zat hade­rech” lub „kəfi­ṣath hade­rech”) i z nie­go stwo­rzył wła­sne poję­cie. W żydow­skich legen­dach Kfi­cat hade­rech odno­si się do cudow­nej podró­ży mię­dzy dwo­ma odle­gły­mi miej­sca­mi w krót­kim cza­sie. Ter­min ten moż­na rozu­mieć jako „skró­ce­nie dro­gi”. We współ­cze­snym hebraj­skim sło­wo קפיצה (kfi­ca) ozna­cza skok, co suge­ru­je, że podróż­nik „prze­sko­czył” w odle­głe miej­sce. Jed­nak rdzeń ק‑פ-צ (k‑f-c) ozna­czał począt­ko­wo zaci­ska­nie, ścią­ga­nie razem. W Biblii poja­wia się np. w sen­sie zamy­ka­nia ust. Poję­cie to ozna­cza zatem: zaci­śnię­cie lub skur­cze­nie dro­gi, a więc to sama dro­ga zosta­ła­by skró­co­na, cudow­nie zwę­żo­na na potrze­by podróż­ni­ka. Kon­cep­cja wywo­dzi się z Tal­mu­du, któ­ry poda­je kil­ka posta­ci biblij­nych, któ­re mia­ły szyb­ko się prze­mie­ścić, gdyż Bóg zwę­ził dla nich dro­gę. Być może jed­nak Frank Her­bert, czę­ściej nawią­zu­ją­cy w swo­im cyklu do isla­mu, mógł począt­ko­wo zain­spi­ro­wać się cudow­ną bły­ska­wicz­ną podró­żą Maho­me­ta z Mek­ki do Jero­zo­li­my, a następ­nie dotrzeć do wcze­śniej­szych źródeł.

Za tę wie­dzę dzię­ku­ję Paw­ło­wi Chró­lo­wi z @klub_hebrajski

Melanż to fran­cu­skie sło­wo mélan­ge, któ­re ozna­cza mieszankę.

Muad’Dib to arab­skie sło­wo. Mu’ad­dab ozna­cza „uprzej­my, o dobrych manie­rach”. Jeże­li uży­je­my jed­nak mu’ad­dib otrzy­ma­my „nauczy­cie­la”, ale takie­go, któ­ry np. uczy dobrych manier w szko­le kora­nicz­nej. Na nauczy­cie­la w zwy­kłej szko­le nikt tak nie powie. Wyra­że­nie pocho­dzi od adab – lite­ra­tu­ra, czy­li ma zwią­zek z „oczy­ta­niem”, „mądro­ścią, a nie ze szkolnictwem.

Za tę wie­dzę dzię­ku­ję Nor­ber­to­wi Ślu­sar­czy­ko­wi z @odkryjarabski