Ostatnio zadałam pytanie, czy wiecie, czym zajmuję się jako oligofrenopedagożka i okazało się, że nie jest to oczywiste. I bardzo dobrze! Teraz mogę wjechać na białym koniu z wyjaśnieniami.
Kilka lat temu (przez pandemię czas to pojęcie względne) zrobiłam studia podyplomowe w Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych z pedagogiki specjalnej z edukacją spersonalizowaną oraz specjalnością edukacji i rehabilitacji osób z niepełnosprawnością intelektualną i ze spektrum autyzmu. Uff. Nazwa długa, ale niczym tytuły wierszy barokowych — wiele wyjaśnia.
Moim zadaniem jest takie nauczanie, by osobom z niepełnosprawnościami rozwijać sprawność intelektualną — w mojej pracy, są to głównie zadania dotyczące kształcenia językowego i literackiego w szkole ponadpodstawowej. To kompilacja nauczania i wychowania (nie jestem terapeutką!), wiem z orzeczeń uczniowskich, jakie umiejętności mam rozwijać, na czym się skupiać i dostosowuję metody, by osiągnąć cele edukacyjne i rozwojowe. Przygotowuję do życia w społeczeństwie, staram się wsłuchać w potrzeby uczniów i zachęcić ich do eksplorowania tematów, które początkowo wydawały się im nudne. To moja misja, by sprawiać, żeby się chciało uczyć i by wszyscy przychodzili na zajęcia z własnej woli.
Praca jako oligo nie różni się zbytnio od mojej pracy nauczycielskiej, bo i tak wiele technik uczenia się, rozwoju pamięci, umiejętności, stosuję w przypadku każdej lekcji indywidualnej — mam na myśli nastawienie na ucznia, a nie na odrabianie z każdym tych samych ćwiczeń. Istotna jest regularność, planowanie, przejrzystość zasad (listy, tabele), wspieranie niezależności i wsparcie w budowaniu pozytywnej oceny siebie.
Dla każdego z orzeczeniem piszę IPET (indywidualny program edukacyjno-terapeutyczny) i jego ewaluacje, a dwa razy w roku WOPF (wielospecjalistyczną ocenę poziomu funkcjonowania ucznia) – wraz z nauczycielami uczącymi i opiekunami. Do tego dochodzą spotkania zespołowe.
Czy wiem wszystko na temat spektrum? Z każdym rokiem wydaje mi się, że wiem mniej. To tak szerokie pojęcie, że nie ma typowości w nieneurotypowość, ciągle myślę i szukam sposobów, by podnieść jakość życia osób, którym mogę pomóc.
Czy warto? Bardzo.