Zosta­łam wczo­raj zapro­szo­na przez Biz­nes Inte­ria do roz­mo­wy z Woj­cie­chem Sze­lą­giem o femi­na­ty­wach. Efekt bar­dzo cie­ka­wy – zwłasz­cza w komen­ta­rzach.
Roz­mo­wa w for­mie wideo, ale pod nagra­niem znaj­dą ją Pań­stwo spisaną.

Femi­na­ty­wy budzą emo­cje
- AUTORAUTORKA nie budzą wąt­pli­wo­ści, SZEFSZEFOWA – też nie, ale już PREZESPREZESKA brzmi dziw­nie, a co dopie­ro np. WÓJTWÓJTA. Wie­le osób pyta mnie jak ma zaadre­so­wać ofi­cjal­ną kore­spon­den­cję. Z żeń­ski­mi koń­ców­ka­mi czy­li femi­na­ty­wa­mi pro­blem pole­ga przede wszyst­kim na tym, że jeste­śmy do nich nie­przy­zwy­cza­je­ni. Bywa też że for­my żeń­skie koja­rzą nam się ze zdrob­nie­nia­mi albo brzmią “mniej pro­fe­sjo­nal­nie”. Przez lata same kobie­ty, któ­rym zale­ża­ło na pod­kre­śle­niu ich kom­pe­ten­cji, czę­sto chcia­ły być nazy­wa­ne DYREKTORAMI, a nie DYREKTORKAMI, bo DYREKTORKA koja­rzy­ła się ze zdrob­nie­niem, jakimś DYREKTOREM “gor­szej jako­ści”. Istot­ne są emo­cje z jaki­mi odbie­ra­my femi­na­ty­wy, choć już słow­ni­ki sprzed stu lat poda­ją for­my żeń­skie jako po pro­stu neu­tral­ne. Cza­sem samo doda­nie koń­ców­ki żeń­skiej zmie­nia­ło­by sens sło­wa – SEKRETARZSEKRETARKA to jed­nak nie to samo, a jesz­cze bar­dziej np. DRUKARZDRUKARKA. Rze­czow­ni­ki pospo­li­te jako nazwy zawo­dów czę­sto powsta­wa­ły w cza­sach gdy nie uży­wa­li­śmy jesz­cze femi­na­ty­wów – tłu­ma­czy Ane­ta Korycińska.