Wystawa „Przebudzeni” ukazuje sztukę antyku i inspirującego się nim wczesnego renesansu; opowieść, jaką dzięki eksponatom pokazano, jest jak pieśń o tym, że wszystko już kiedyś było, ale o tym zapomnieliśmy, bo rządzą nami podwójne standardy.
To historia nieheteronormatywności (ZK to instytucja państwowa), pięknie ludzkiego nagiego ciała, poszukiwaniu miłości; rozpaczy i czerpaniu z przeszłości. Mamy zatem renesansową głowę Boga, którą wyrzeźbiono na wzór antycznych myślicieli; malarstwo antyczne — a ponoć nie powstawały wtedy obrazy; chłopca z gęsią Pipą, a ponoć to pomysł dzisiejszego tiktokera i tanich maskotek z AliExpress; BoJacka Horsemana z IV wieku, który robił za rzymski rzygacz (celowe zastosowanie homonimu). Mamy też liczne wizerunki świętego Sebastiana, które udowadniają, że już we wczesnym renesansie uchodził on za postać ikoniczną dla osób nieheteronormatywnych.
A przy tym ta wystawa nie wzbudza kontrowersji, za to wywołuje zachwyty wizualne. Przyszłam do domu i ciągle myślę o pomalowaniu mieszkania w takich kolorach, w jakich urządzono wnętrza. Chcę założyć nowe konto w sieci, by móc tworzyć grafiki z czcionką, którą tam widziałam. Chcę też wracać tam często, by móc wejść w świat rycin zawartych w „Hypnerotomachii Poliphili” i dalej robić tam zdjęcia — bo wyszły doskonałe, ale to nie moje zdolności, to nie aparat — to scenografia i oświetlenie rodem z najlepszych teatrów, chcę się chwalić (sic!), że widziałam kameę z I w. p.n.e. i „Damę z jaśminowcem” porównywaną przez wielu do „Mony Lisy” Leonarda.
Idźcie tam sami, idźcie z klasami, by pokazać, jak rodził się renesans, że „Boska komedia” jest jedną z wielu opowieści o poszukiwaniu sensu życia i/lub miłości przez wędrówkę (homo viator)); by porozmawiać o oniryzmie — wystawa została stworzona wg zasad poetyki snu, grotesce (o niej rozmawiałam z kuratorem, doktorem Mikołajem Baliszewskim, bo nie wiedziałam, że nawet subtelne łączenie elementów fantastycznych z ornamentyką może być jej przejawem), by porozmawiać o władzy, ideałach cielesnych, mitach, biblijnych scenach, w których postaci ukazano wg zasad antycznych, odwołaniach kulturowych do historii Parysa (przy omawianiu „Odprawy posłów greckich”), Izaaka, Herkulesa, Argonautów, Orfeusza, Odyseusza czy Matki Boskiej.
Na pewno przyjdą wam do głowy jeszcze inne pomysły, jak wykorzystać wiedzę zdobytą na wystawie; a jeśli nie — wiem, że odbywają się warsztaty dla klas szkolnych i nauczycieli oraz oprowadzenia kuratorskie.
Dodatkowo to pewnie też jedno z większych przedsięwzięć muzealniczych w Polsce, działa są wypożyczone z ponad pięćdziesięciu instytucji.
Oczywiście zachwycam się, ale jest to zachwyt osoby, która uwielbia Rafaela Santiego i Sandro Botticellego, a nie jest historyczką sztuki, gdybym nią była, pewnie wiedziałabym, że wystawa trwa już od połowy lipca, a to ważna informacja, bo… będzie otwarta tylko do połowy października, więc zostało już niewiele czasu.
I wisienka na torcie: powiększyłam swoją kolekcję piesków na obrazach.
Wpis powstał po prostu z zachwytu, nie czerpię z niego korzyści majątkowych, a na wystawie byłam dzisiaj jedną z wielu osób, które zajmują się edukacją w sieci.