Odbyłam dzisiaj podróż wehikułem czasu do swojej starej szkoły (podstawowej i gimnazjum)! Ależ to było przeżycie – korytarze te same, ale odległości wydają się mniejsze. Sklepik, sala od geografii, pokoje nauczycielskie – wszystko w tym samym miejscu, a jednak inne – nowe i pachnące. Kiedyś natychmiast po powrocie do domu musieliśmy się przebierać, bo przesiąkaliśmy zapachem murów, mieszaniną potu i historii. Dzisiaj Kopernik jest już bez moich gazetek na ścianach, bez tych wystaw, bez kraty na schodach, za którą w gimbazie lubiliśmy siedzieć. Wiele się zmieniło, młodzi ludzie nie plują z góry klatki schodowej na przedziałki osób siedzących piętro niżej; a na przerwie zabierają babę od polskiego na halę sportową, by pokazać jak przez kwadrans, regularnie o 11.30, tańczą chapelloise (belgijkę).
Dziękuję!