Przychodzę dzisiaj w zachwycie, bo wiem, jak ważne jest czytanie, uwielbiam czytać, jestem książkoholiczką i fascynuje mnie to, jak przebiega proces nauki czytania. W skrócie: „czytanie to życie”, drodzy Państwo, bo odczytujemy nie tylko znaki w postaci liter, lecz także wszelkie inne sygnały: śpiew ptaków, dźwięki burzy, oznaki kataru czy smutek na twarzy drugiego człowieka.
Tymczasem raporty z badań dotyczących stanu czytelnictwa w Polsce nie są już przyjemną lekturą. Wprawdzie odsetek osób uczestniczących w kulturze maleje wraz z obniżającą się oceną własnej sytuacji materialnej, jednak ze wszystkich form spędzania czasu czytanie wydaje się najmniej wymagające technologicznie, dodatkowo istnieją przecież biblioteki. Mimo to i tak ta forma spędzania czasu przegrywa pod względem popularności nie tylko z korzystaniem z internetu, lecz także z oglądaniem filmów i seriali na ekranie komputera lub urządzeniach mobilnych. Jednak — i tu jest nadzieja — chociaż stan czytelnictwa dorosłych jest nadal na niskim poziomie, to raport z 2022 r. wykazał, że nastąpił wzrost wśród młodych ludzi (72% deklarowało, że czyta, a 18%, że czyta więcej niż siedem pozycji rocznie). Chcę wierzyć zatem, że nie są to tylko lektury, bo o chęci do ich czytana jako polonistka wiem aż nadto, lecz że wynik ten odzwierciedla indywidualne wybory czytelnicze.
Czytanie z dzieckiem i dla dziecka codziennie to jedna z najlepszych kampanii pedagogicznych od lat (w br. w Dzień Książki i Praw Autorskich ruszyła akcja #TataTeżCzyta). Przy okazji rodzice mogą być na bieżąco z nowościami czytelniczymi i ćwiczyć swój głos. Zyskują przy tym dwie strony: nic nie buduje takiej bliskości jak codzienne spotkania z książką, odczytywanie tych samych słów po dwadzieścia razy, aż dziecku nie znudzi się przygoda wojowniczej myszy czy smutnego smoka.
Czytanie ma same zalety: pomaga w nauce języka i umiejętności mówienia, nawet jeśli dziecko jeszcze nie rozumie przekazu opowieści, pozwala na odczuwanie empatii oraz postawienie się w sytuacji innych osób dzięki neuronom lustrzanym, jest więc ważne dla ćwiczenia emocji i zdolności poznawczych, co przyczynia się do ich rozwijania i wzmacniania.
Mózg młodego człowieka rozwija się najlepiej w kontakcie z innymi ludźmi, a książka jest pretekstem do tego kontaktu. Warto zatem pokazywać dziecku książki najpóźniej sześć miesięcy po narodzinach, co przyczyni się do rozwijania jego mózgu, bo jest on plastyczny i szczególnie wrażliwy na wpływ w pierwszych miesiącach życia. Przygodę tę należy zacząć wspólnie, bo wspólne czytanie na głos wspomaga rozwój i wpływa na umiejętności interpretacji tekstu. Dzieci, którym rodzice regularnie czytają, w wieku trzech lat rozumieją dwa razy więcej słów niż ich rówieśnicy i są bardziej stabilne emocjonalnie. Systematyczne czytanie przyczynia się także do lepszych osiągnięć szkolnych, skuteczniejszej komunikacji, zrozumienia informacji i koncepcji, a także rozwoju umiejętności współpracy w grupie. Dlatego tak ważne jest także to, by młody człowiek nie zniechęcał się do czytania — a o to nietrudno — i mógł sam sięgać po lekturę dopasowaną do jego wiedzy językowej. Dzięki temu będzie mógł ćwiczyć koncentrację, której deficyty zauważamy na każdym kroku podczas edukacyjnej podróży, bo czytanie zwiększa samoświadomość, pomaga rozwiązywać problemy, uczy myślenia krytycznego i sprawowania kontroli nad własnym życiem, jest także doskonałą formą odpoczynku, gdy odczuwamy zmęczenie nadmiarem bodźców.
Czytać trzeba (sic!) już noworodkom, bo dzięki temu stymulujemy rozwój ich mózgu, warto też dawać im książki do „czytania” rękoma — nie brak dziś na rynku książeczek sensorycznych o odpowiedniej dla niemowląt monochromatycznej kolorystyce i z różnorodnością struktur. Takie książki przeznaczone dla niemowląt i maluchów do drugiego roku życia to np. seria „Pierwsze słowa. Akademia Mądrego Dziecka”, które dodatkowo mają ruchome elementy, wpływające na sprawność manualną. W „Warzywach” Nathalie Choux (wyd. Harperkids) — książce kartonikowej do czytania i oglądania — dziecko poznaje warzywa i kolory, a przy tym może się bawić.
U małych dzieci czytanie im na głos pomaga rozwijać koncentrację, ćwiczy umiejętność skupienia na zadaniu, uczy o świecie zewnętrznym i wewnętrznym dziecka — tłumaczy emocje i zachowania innych. Ważną zaletą głośnego czytania jest kształtowanie umiejętności językowych dzięki osłuchiwaniu się z poprawnymi i zróżnicowanymi gramatycznie strukturami językowymi. Młodzi ludzie uczą się w ten sposób precyzować myśli i tworzyć zdania. Naśladowanie dźwięków i treści o długości jednego zdania, które pozwalają na zabawę czytaniem, oraz odszukiwanie elementów graficznych zapewniają kartonikowo-filcowe książki z serii „Akademia Młodego Dziecka. Poznaję dotykiem” przeznaczone dla trzylatków. To lekkie i kolorowe wydania z registrami z wizerunkami zwierząt, które ułatwiają przewracanie stron. „W lesie” czy „Na farmie” (wyd. Harperkids) oprócz pokazywania zwierząt i ich środowiska zawierają zadania, które wymagają od młodego czytelnika skupienia i wskazania palcem poszczególnych elementów lub policzenia zwierzątek ukazanych na stronie.
Przedszkolaki nie nudzą się książkami, które wymagają od nich dodatkowych aktywności i pokazują, jak działa świat — odpowiadają one bowiem na naturalną potrzebę rozwojową dziecka, które chce wiedzieć i zadaje pytania. Otwierane okienka i przesuwane elementy stymulują motorykę małą, a kolorowe ilustracje — wzrok. Książeczka „Małe zwierzęta. Akademia mądrego dziecka. Kolorowy świat” (wyd. Harperkids) zawiera też proste fakty o życiu płazów, owadów i małych ssaków, a więc odnosi się do fascynującego świata, który dziecko poznaje także w rzeczywistości.
To prawda, że jeśli ktoś dużo czyta, zwłaszcza na głos, ma łatwość w precyzyjnym formułowaniu komunikatów, jego wypowiedzi nie są mową-trawą, z którą tak często walczę podczas warsztatów pisarskich. Bawmy się zatem czytaniem, modulujmy głos, podkładajmy słowa pod ilustracje, powtarzajmy te same frazy, rozmawiajmy o bohaterach, odpowiadajmy na milionowe pytania o przygody postaci — później będzie łatwiej, bo pięciolatki zwykle są już w stanie wysłuchać dłuższej czytanej opowieści, Ważne, by zadbać o to, by codzienne święta książki odbywały się w miłej atmosferze, w ten sposób zbudujemy pozytywne skojarzenia.
Ostatni etap nauki czytania, który następuje po okresie sylabizowania, to czas samodzielności. Teksty na tym etapie powinny naśladować mowę, można tworzyć podpisy do ilustracji, wymyślać historie, w których dziecko jest głównym bohaterem, lub skorzystać z gotowych pomocy dydaktycznych. Bardzo dobrą praktyką jest stopniowanie trudności — tak jak w nauce języków obcych, tak i przy czytaniu w języku rodzimym warto zacząć od tekstów, które są drukowane dużą czcionką i nie przytłaczają nadmiarem słów.
Fenomenem na polskim rynku wydawniczym jest seria „Czytam sobie”, którą nie tylko podzielono na trzy poziomy trudności uwzględniające umiejętności językowe dziecka, lecz także tematycznie dopasowano do potrzeb rozwojowych młodego człowieka. Na tym etapie samodzielności książki na poziomie pierwszym zawierają barwnie ilustrowane historie oraz krótkie zdania wraz z ukazaniem głoskownia nowych wyrazów. Opowieści te liczą od 150 do 200 słów. Czytelnicy poznają dzięki nim 23 podstawowe głoski, a opowieści stworzyli dla nich znakomici autorzy, np. Sylwia Chutnik, autorka zabawnej przygody o odkrywaniu wolności i własnej osobowości pt. „Pudel na dyskotece”, Rafał Witek, który napisał „Rajdową krowę”, Katarzyna Kozłowska i jej „Wakacje Adelki”, a także Anna Czerwińska-Rydel i opowieść „Zagraj to, Fryderyku!”. Na końcu książeczek znajdują się naklejki z bohaterami opowieści i motywującymi zwrotami, np. „jestem super” albo „czytam sobie”, oraz zadania do sprawdzania uważności i kreatywnego wykorzystania historii.
Następny, drugi poziom to książki dla tych dzieci, które już same czytają. Zdania są dłuższe, złożone, ilustracje nie zajmują już całych stron, a dymki z nowymi słowami ukazują, jak dzieli się je na sylaby. To opowieści od 800 do 900 wyrazów, w których oprócz dotychczas poznanych głosek dochodzi także „h”. Wśród tytułów warto wymienić opowieść „Kartofel i Werka Blogerka” Joanny Olech, promującą ekologiczne myślenie książeczkę „Futuropolis — miasto jutra” Joanny Jagiełło, wielką przygodę o poszukiwaniu swojego miejsca „Wyspa pirata Protazego” Justyny Bednarek czy tajemniczą zagadkę „Na tropie potwora z Loch Ness” Zofii Staneckiej.
Trzeci poziom to tytuły dla samodzielnie czytających, bo opowieści zawierają od 2500 do 2800 słów, a ilustracje zawarte w książkach pojawiają się sporadycznie i są czarno-białe — to przygotowanie do obcowania z książkami spoza serii kształtującej umiejętności czytelnicze. Młody człowiek może dzięki nim poznawać fakty, jak w „Kolumbie. Całkiem innej historii” Artura Domosławskiego, rozwijać zainteresowania filozoficzne, jak w „Spotkaniu z Filozofią” Tomasza Stawiszyńskiego (na jej podstawie powstał spektakl w Klubie Komediowym), czy zainspirować się beztroskimi zabawami bohaterki opowiadania „Lola i ptaki” Wioletty Grzegorzewskiej. Na końcu każdej z książek — oprócz naklejek i zadań, które młodzi czytelnicy znają już z poprzednich serii — znajdują się słowniki trudniejszych wyrazów.
Dla czytelników powyżej dziewiątego roku życia (jednak należy pamiętać, że rozwój także w tym zakresie jest kwestią indywidualną) polecam serię „Czytam, bo lubię”. To książki, które są pełne zwrotów akcji, ukazują istotne wartości i są przy tym zabawne. Tekst został w nich podzielony na rozdziały, a czarno-białych ilustracji jest niewiele, bo to literacka przygoda dla wprawionych czytelników. Polecam wykorzystywanie tych lektur także podczas lekcji szkolnych, bo „Wierzbowa 13” czerpie z literatury fantasy i słowiańskich mitologii, „Zapiski szczęściarza” – odwołują się do kaukaskich legend, a „Sara, Kuba i rozróba” to nauka różnych form literackich, takich jak notatki reporterskie, listy, fragmenty dzieł naukowych czy stenogramy.
Zachwyca mnie pomysł wydawnictwa na działania okołoczytelnicze, na stronie Czytamsobie.pl zamieszczono scenariusze lekcji, naklejki, kolorowanki, wykreślanki, plakaty, listy motywacyjne do odhaczania przeczytanych książek i dyplomy za samodzielną lekturę — najlepszą metodą nauki jest pozytywne wzmacnianie i docenianie starań.
Często rodzice pytają mnie: czy jest recepta na nieczytanie? Nie ma jednego sposobu, trzeba poznać indywidualne zainteresowania człowieka i dobrać taką literaturę, by go fascynowała, a nie nudziła. Na pewno walka o zainteresowanie czytelnictwem jest grą wartą świeczki. Mam na swoim koncie małe sukcesy na tym polu i widzę, że jeden z nieczytających uczniów z korepetycji założył konto na Goodreads.com i regularnie oznacza książki, które chce przeczytać. Nie twierdzę, że to tylko moja zasługa — ja tylko zaczęłam, a od jego mamy wiem też, że koleżanka z klasy powiedziała, że nie umawia się z tymi, którzy nie czytają. W tej historii widać, że podstawą rozwijania pasji czytelniczej jest relacja — samotne czytelnictwo, jako odskocznia od codzienności, dotyczy zwykle tych, których do lektur nie trzeba zachęcać. Moi młodzi rodzice zrobili w tej kwestii coś niesamowitego: wytworzyli u mnie mechanizm książkowej nagrody — pewnie dlatego w „Pięknej i Bestii” najpiękniejszą sceną była dla mnie ta, w której Bestia pozwolił Belli korzystać ze swojej biblioteki. Jednak dla wszystkich tych, których nudzi lub męczy czytanie, ważna jest inspiracja ze strony nauczycielki/nauczyciela (właściwie tutaj można podstawić jakąkolwiek osobę, która może być interesująca dla młodego człowieka), ale by mogła ona zaistnieć — potrzebna jest rozmowa, z której pozna się zainteresowania. Dlatego tak bardzo cenię serię „Czytam sobie” i jej naturalną kontynuację „Czytam., bo lubię”, bo to nie tylko teksty do nauki czytania, lecz przede wszystkim — poznawania świata także w formie zabawy. Wybór tytułów jest na tyle duży, że bez problemu można znaleźć opowieści, które odpowiadają upodobaniom dziecka:
zainteresowani muzyką mogą sięgnąć po „Zagraj to, Fryderyku!” o życiu Fryderyka Chopina autorstwa Anny Czerwińskiej-Rydel;
chęć do wiosennych zabaw i niechęć do odrabiania lekcji to coś, co odczuwa też bohaterka książki Katarzyny Kozłowskiej „Wakacje Adelki”;
pirackie przygody i poszukiwanie swojego miejsca to temat „Wyspy pirata Protazego” Justyny Bednarek;
lubiącym tajemnice i zagadki polecam „Na tropie potwora z Loch Ness” Zofii Staneckiej;
edukację klimatyczną można przeprowadzić dzięki takim tytułom jak: „Awantura w śmietniku” Marcina Barana (nauka segregowania odpadów), „Po co wieje wiatr” Rafała Witka (pozyskiwanie energii naturalnej), „Wielki skarb” Marcina Sendeckiego (o wodzie), „Smog w centrum miasta” Doroty Łoskot-Cichockiej (o walce ze spalinami) czy „Samotny banan” Sylwii Majcher (opowieść o niemarnowaniu);
historie o mitach, starożytnej Grecji i filozofii opowiada bohaterka „Spotkania z Filozofią” Tomasza Stawiszyńskiego;
jeśli chcesz wytresować swojego smoka, sięgnij po legendę „O smoku spod Wawelu” Wojciecha Widłaka, a jeśli to jednak syrenka warszawska wydaje się ciekawsza, jej historię znajdziesz w „Warsie i Sawie” Wojciecha Widłaka;
o aktywizacji osób starszych dla tych, którzy kochają sport, jest opowieść „Baba Jaga na deskorolce” Zbigniewa Dmitroca, a dla tych, którzy najbardziej na świecie lubią grać w piłkę — opowieść o Lewandowskim „Lewy, gola” Rafała Witka;
dla zafascynowanych telefonami, aplikacjami i internetem odpowiednia będzie „Chrapka na apkę” Jarosława Kamińskiego, która pokazuje, że warto z nowych technologii korzystać pod opieką dorosłych;
dla lubiących gotować jest podseria „Przepis” np. „Pora na pomidora (w zupie)” Justyny Bednarek;
dla tych, którzy ciągle pytają, dlaczego coś się stało, i fascynuje ich świat, stworzono podserię „Nauka” — to opowieści np. o procesie fermentacji jak w opowiadaniu Justyny Bednarek „Cuda z mleka. Pankracy i Tatarak na tropie bakterii”;
jeśli twoje dziecko uwielbia fizykę i historię, a także opowieści o wyjątkowych postaciach, spodoba mu się „Jabłko Newtona” Anny Czerwińskiej-Rydel;
dla tych, którzy interesują się nauką i kosmosem, są opowieści „Łazik na Księżycu. O Mieczysławie Bekkerze” Mieczysława Chlasta, „Lem i zagadki kosmosu” Marcina Barana albo „Planeta pana Mikołaja” Anny Czerwińskiej-Rydel;
przygodę do niezwykłych miejsc na świecie można odbyć z „Wyprawą na biegun. O ekspedycji Amundsena” Rafała Witka;
a jeśli twoje dziecko kocha foki — jak Janina Bąk — to polecam pełną faktów opowieść „Figle w fokarium. O fokach z Helu” Marcina Sendeckiego.
To tylko część książek z serii „Czytam sobie”, bo ukazało się ich dotychczas 128, co oznacza, że w ciągu 10 lat sprzedano ponad 2 miliony egzemplarzy, które położone jeden na drugim miałyby wysokość 42 warszawskich Pałaców Kultury!
Książki z serii „Czytam sobie” odpowiadają na potrzeby młodych ludzi, są tematycznie dopasowane do ich wieku rozwojowego, a to bardzo ważne, bo rozmowa o literaturze nie może być oderwana od życia.
Wiele słów na temat zalet czytelnictwa można jeszcze napisać, ale by ta wspaniała umiejętność nie zanikła i by powstawały kolejne pokolenia książkoholików, musimy pamiętać, że wzór idzie od dorosłych: nie wymagajmy od dzieci, by czytały sobie, jeśli nie widują nas z książką. A zatem — co dzisiaj zaczniesz czytać?