Dro­dzy!

Ruszył kolej­ny rok szkol­ny – i to jak ruszył! To nie jest pen­do­li­no, to Maglev. Po mie­sią­cach pra­cy onli­ne z domu, waka­cjach – nagle mam 56 godzin tygo­dnio­wo, w któ­rych muszę mówić, jeź­dzić do pra­cy i wozić ze sobą kom­pu­ter z całym osprzę­tem. Jest to wspa­nia­łe i daje i dużo ener­gii, ale po pierw­szym tygo­dniu sko­ku na głów­kę zasta­na­wiam się, czy jestem pra­co­ho­licz­ką, maso­chist­ką czy po pro­stu jestem nie­nor­mal­na. Uwiel­biam to. Oczy­wi­ście jakimś cudem znaj­du­ję czas na film, serial, książ­kę, dom, psy (już mam trzy – o losie!) i rodzi­nę. Jesz­cze, ale to dopie­ro początek. 

W tym roku mam wie­le pla­nów: chcia­ła­bym nagrać kurs matu­ral­ny – piguł­kę, dzie­sięć godzin; marzył mi się kanał wideo o „Lal­ce” i wąt­kach biblij­nych; popro­si­łam też spe­ców od dźwię­ku i obra­zu – moich kocha­nych absol­wen­tów, o współ­pra­cę przy moim podcaście. 

Wła­śnie! Nagry­wam. Nagry­wam nie­mal każ­dą lek­cję: tę na żywo – na dyk­ta­fon (i onli­ne dla nie­obec­nych) i tę onli­ne. Prze­rzu­ci­łam się na pra­cę w Clas­sro­om i Meet. Kore­pe­ty­cje robię na Zoom. A na Jam­bo­ard rysu­ję info­gra­fi­ki, bo zdo­by­łam tablet gra­ficz­ny Wacom. 

Pra­cu­ję w sys­te­mie hybry­do­wym. Tfu! Tak nie moż­na, nie ma na tę nazwę pozwo­le­nia, więc szko­ły wymy­śli­ły roz­wią­za­nie – inno­wa­cje peda­go­gicz­ne. Kupu­ję to. W tej nazwie jest przy­szłość. Naj­wyż­szy czas, by ucznio­wie nauczy­li się korzy­sta­nia z kom­pu­te­ra i sie­ci nie tyl­ko do roz­ryw­ki. Prze­cież więk­szość z nich będzie wyko­ny­wa­ła pra­cę przed ekranem. 

Z cie­ka­wo­stek roz­wo­jo­wych – mam gru­pę uczniów z Ira­nu, Wiet­na­mu i Ukra­iny. To nauka języ­ka pol­skie­go od pod­staw – naj­więk­sze wyzwa­nie tego roku!