Jeśli to czytasz — daj mi znać 🧡 na swoim ulubionym kanale:

Stefan Żeromski - Przedwiośnie - produkt ze sklepu Baba od polskiego

Pełne opracowanie i streszczenie „Przedwiośnia” Stefana Żeromskiego (geneza, czas akcji, język, motywy, konteksty, symbole, streszczenie rozdział  po rozdziale) ZNAJDZIESZ TEŻ W MOIM SKLEPIE!

Jeśli to czytasz — daj mi znać 🧡 na swoim ulubionym kanale:

BIOGRAFIA CEZAREGO BARYKI


cytat

daty

wydarzenia z życia

I Rodowód i Szklane domy

BAKU

* Otóż – ojciec nosił nazwisko Baryka, imię Seweryn, które na rozłogach rosyjskich zbytnio nie raziło. „Siewierian Grigoriewicz Baryka” – uchodziło wtedy, prześlizgiwało się niepostrzeżenie.(…) Seweryn Baryka nie otrzymał w młodości specjalnego wykształcenia i nie miał określonego zawodu. Gdy był czas po temu, nie bardzo mu się chciało zaprzątać sobie głowy nauką, a później okoliczności tak się ułożyły, że za późno już było przedsiębrać zdecydowane studia. Był tedy przez czas dość długi pospolitym typem człowieka poszukującego jakiejkolwiek posady. Gdy zaś znalazł niezbyt odpowiednią, szukał cichaczem innej, zyskowniejszej, w jakiejkolwiek bądź dziedzinie. (…) Rosja przedwojenna była wymarzoną areną dorobku dla ludzi tego typu, zwłaszcza pochodzących z „Królestwa”.

* Matka była niewidoczna, samoswoja, najzwyczajniejsza Jadwiga Dąbrowska, rodem z Siedlec. Całe prawie życie spędzając w Rosji, w najrozmaitszych jej guberniach i powiatach, nie nauczyła się dobrze mówić po rosyjsku, a duchem przemieszkiwała nie gdzieś tam na Uralu czy w Baku , w Symbirsku czy zgoła w Tule, lecz wciąż w Siedlcach.

* Tak to z roku na rok marząc o powrocie do kraju, a jednocześnie porastając w złote i srebrne pióra Seweryn Baryka całą duszę wkładał w synka, w zdrowego i zażywnego Czarusia. Chłopiec ten miał od najwcześniejszych lat najdroższe nauczycielki francuskiego, angielskiego, niemieckiego i polskiego języka, najlepszych drogo płatnych korepetytorów, gdy poszedł do gimnazjum.(…) Szkoła robiła swoje. Czaruś stokroć lepiej mówił po rosyjsku niż po polsku. Nie pomagało przestrzeganie w domu mowy polskiej ani to, że służące były Polki.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

1900 –

Czarek wychowywał się w Baku, był jedynakiem rozpieszczonym przez rodziców. Dobrze znał język rosyjski, chociaż rodzice dokładali wszelkich starań, by nie zapomniał o rodowym języku polskim. 

* Czaruś dostał był właśnie promocję z klasy czwartej do piątej i skończył czternasty rok życia, gdy Seweryna Barykę jako oficera zapasowego powołano do wojska. – Wojna wybuchła. Szybko, w ciągu paru dni, idylla rodzinna została zdruzgotana. Cezary znalazł się sam z matką w osierociałym mieszkaniu.* Swoboda uszczęśliwiła Cezarka. Przerażeniem napełniła jego matkę.(…) Całe teraz dnie spędzał poza domem na łobuzerii z kolegami, na grach, zabawach, eskapadach i wagusach. Gdy się skończyły wakacje, „uczęszczał” do gimnazjum i pobierał w domu jak dawniej lekcje francuskiego i niemieckiego, angielskiego i polskiego języka, ale był to już raczej szereg awantur, a nieraz i bójek. Z każdym teraz belfrem zadzierał, wszczynał kłótnie i toczył nieskończone procesy;

* Z czasem stał się impertynencki, drwiący, uszczypliwy, kłótliwy i napastliwy. A wreszcie nic sobie z matki nie robił. Zacisnęła zęby i milczała przeżywając nieskończone godziny trwogi o jedynaka.

* Cezarek zajmował miejsce Seweryna jako źródło decyzji, rady, planu i rzutu oka na metę daleką oraz jako rozkazodawca. Nie zajmował się domem i jego sprawami, lecz od niego wszystko zależało.

* Wreszcie odpalono natarczywe pytania zimnym ciosem, z pewnym ironicznym zmrużeniem urzędniczego oka, iż przepadł w otchłaniach wojny, wieść o nim zaginęła tak dalece, iż o tym człowieku nic zgoła nie wiadomo

1914 –

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 




 

 

1917 –

 

 

Kiedy ojciec został powołany do wojska, Cezary poczuł wolność, przeżywał młodzieńczy bunt i coraz gorzej się uczył. 

















Wolność ta i brak konsekwencji za wybryki, których się dopuszczał, sprawiła, że nie szanował swojej matki. Dodatkowo jako jedyny mężczyzna czuł, że ma prawo decydowania o rodzinie i majątku. Założył też, że stał się głową rodziny, bo od dawna nie dochodziły wieści o ojcu. 

* Jednego dnia rozeszła się w mieście Baku lotem błyskawicy wieść: rewolucja! (…) Przede wszystkim, z dawna już słysząc, że jest gdzieś jakaś rewolucja, przestał „uczęszczać” do swej ósmej klasy.(…)

X 1917

Bohater postanowił porzucić obowiązek szkolny i dołączyć do rewolucjonistów.

* Cezary Baryka był oczywiście bywalcem zgromadzeń ludowych. Na jednym z takich zbiegowisk wieszano in effigie burżuazyjnych cesarzów, wielkorządców, prezydentów, generałów, wodzów – między innymi lalkę ubraną za Józefa Piłsudskiego. Tłum klaskał radośnie a Cezarek najgłośniej, choć nic jeszcze, co prawda, o Józefie Piłsudskim nie wiedział.(…) W tłumie, w podnieconym, wzburzonym, rozjuszonym natłoku ludzi, pędził nieraz do więzień, gdy wywłóczono z lochów różnych białogwardzistów, reakcyjnych generałów, wsławionych okrucieństwami, i gdy ich mordowano.

* Cezary przyszedł do domu z wiadomością o dekrecie i oświadczeniem, iż on niezwłocznie wskaże miejsce skarbu rodzinnego w piwnicy. Nie z tchórzostwa, lecz dla idei!

 

Chociaż nie rozumiał przyczyn wybuchu rewolucji, fascynowała go jej okrutna i niszczycielska siła. Był stałym bywalcem wieców i palił kukły przywódców, chociaż nic nie wiedział na temat polityki. Swoje oddanie sprawie przypieczętował także tym, że rozdał majątek rodzinny i nie liczył się z konsekwencjami tego czynu. 

* Mieszkanie Seweryna Baryki zarekwirowano.

* Gdy od strony Astrachania przychodził statek pasażerski, o czym matka zawsze z góry wiedziała, obydwoje chodzili do portu i wyczekiwali – nie wiedzieć na co (…) Stracił już wszelką nadzieję, odkąd mu powiedziano w urzędzie, że ojciec zginął na wojnie. Nite wyjawiał tego matce, gdyż nie był w stanie wymierzyć jej tego ciosu w strudzone serce

* Prywacje, na które Cezary Baryka został narażony – wyrzeczenie się półdobrowolne i szczerze ofiarne wszystkiego: rozkosznych zabaw, sportów, mieszkania, jedzenia, ubrania, pieniędzy – podziałało jednak na niego w pewnej mierze otrzeźwiająco. Jakoś spoważniał, zesmutniał.

* Wyśledził wreszcie sekret matczyny, najstaranniej chowany: wyprawy za miasto po zboże.(…) W tym czasie oboje jakoś przytulili się do siebie moralnie i wsparli ramionami ducha. Cezary spostrzegł, iż matka, która „nic nie mogła skapować, najprostszych rzeczy nie rozumiała” – nie była przecież tak ograniczona, jak mu się z pierwszego wydawało. Pewne wyniki przewidywała nieomylnie jasno, niektóre zjawiska oceniła z matematyczną dokładnością.

 

Rewolucjoniści przejęli zatem jego rodzinne mieszkanie, on poddał się już dawno i nie miał złudzeń, że ojciec wróci z wojny, ale nie mówił tego matce. Biedna, którą zaczął dopiero zauważać, spowodowała, że znacznie posmutniał, szpiegował też swoją matkę i odkrył, że wyrusza ona na niebezpieczne wyprawy po zboże, by zrobić z niego chleb dla swojego syna – wtedy też poczuł sentyment wobec rodzicielki i dostrzegł, że jest dobrą i mądrą osobą. 

* Nieszczęście chciało, że tejże nocy zwaliła się do mieszkania rewizja. Precjoza znaleziono i zabrano, a karę za ukrywanie złota i drogich kamieni w takiej ilości poniósł Cezary i jego matka. Obydwoje dostali się na czarną listę. Tylko dobra opinia, jaką u władz bolszewickich cieszył się „towarzysz Baryka”, wpłynęła na zmniejszenie kary.

* Gościna udzielona księżnej Szczerbatow-Mamajew nie wyszła matce Cezarego na zdrowie. Od tej chwili była, widać, ściśle tropiona, gdyż przytrzymano ją właśnie, gdy zamierzała wydobyć coś ze skarbu ukrytego w górze za miastem – w celu wyprawienia się znowu na wieś po zboże. Bita potężnie „po mordzie”, przyznała się do posiadania skarbu i pokazała kryjówkę, gdzie się mieścił. To jej jednak nie uratowało. Skierowano ją do robót publicznych w porcie. Niedługo tam jednak pracowała. Roboty owe były doskonałą kuracją prowadzącą z tego świata na tamten.

* Cezary zapamiętał sobie ten widok. Nikt nie umiał mu powiedzieć, kto zabrał ślubny pierścień matki.

 

Okazało się, że sam stał się ofiarą rewolucji, gdy pod wskazany adres przybyła rewizja i przydzielono mu i matce karę. Na dodatek matka po gościnie udzielonej księżnej była pod obserwacją, odkryto, że wyrusza po zboże, które wymienia na ukrywane dotąd dobra rodzinne – została za to pobita i skierowana do robót publicznych, co przyczyniło się do jej śmierci. Cezary chciał się dowiedzieć, kto zabrał z ręki zmarłej matki obrączkę, ale nagle został sierotą bez planów i jakichkolwiek odpowiedzi na pytania, które zaczęły się pojawiać w jego głowie. 

* Inną koleją potoczyło się życie mieszkańców miasta Baku, półwyspu i całego kaukaskiego podgórza, gdy w marcu 1918 roku jedna część mieszkańców – to znaczy Ormianie pod wodzą Szaumianca – zawezwała cztery pułki ormiańsko-gruzińskie (…)

* Życie Cezarego Baryki upływało podczas bombardowania Baku w warunkach opłakanych. Po upadku pierwiastkowej rewolucji wypędzony został z izby, którą mu na mieszkanie przeznaczono. Dom, w którym niegdyś mieszkali rodzice, runął właśnie pod pociskami tureckimi. Jednak w piwnicy, która niegdyś zawierała skarb rodzicielski, Cezary znalazł kryjówkę dla siebie i kilku współtowarzyszów. Przeżywał czasy głodu. Chadzał półnagi, brudny, obrośnięty kłakami, nie wiedząc dnia ani godziny, kiedy go niewiadomy pocisk porazi. Od świtu do nocy tudzież w nocy czyhał na sposobność zdobycia jakiego takiego pożywienia, sposobem niewiele mającym wspólnego z prawem normalnego kupna albo uspołecznioną wymianą jakichkolwiek walorów.

* Patrzył na rzeczy fenomenalne, gdyż Tatarzy i Ormianie nie próżnowali w tym czasie, zagryzając się wzajem na śmierć i mordując, gdzie się tylko zdarzyło.

* Cezary nie wiedział, kim właściwie jest i gdzie jest jego miejsce w tych zatargach. Nie mógł stać po stronie Ormian ani Tatarów, ani Turków, ani Anglików, ani Rosjan, którzy tu niegdyś władali, a później obalili swą władzę przynosząc hasła rewolucji.

* Toteż Baryka czuł się szczególnie samotnym, samotnym aż do śmierci. Śmierć stała się dlań obojętną i niemal pożądaną. Ohydny wiatr Nord lecący z gór Kaukazu, pociski armatnie bijące z południa, dym płonących źródeł naftowych, zaduch trupi wszędzie, głód, pragnienie, wszy, brud i nędza legowiska, którym by niegdyś psa podwórzowego nie poczęstował, nie były tak dokuczliwe, jak owa pustka wewnętrzna i niemożność uczepienia się za cokolwiek. Życie z dnia na dzień, życie na poły złodziejskie, którego jedynym celem było zdobywanie za wszelką cenę najnędzniejszego pod słońcem pożywienia, przejadło się i obmierzło.

III 1918

Rewolucja przemieniła się w okrutną wojnę, w wyniku bombardowania zniszczono dawny dom Baryków, jednak udało mu się ukrywać w tamtejszej piwnicy. Jego życie sprowadziło się do oczekiwania na śmierć lub walki o pożywienie. Obserwował okrutne obrazy wojny i nagle nie potrafił przyłączyć się do którejkolwiek ze stron, czuł się wyobcowany i marzył o rychłej śmierci. 

* Dostrzeżono wałęsającego się młokosa, pociągnięto go do wojska i pchnięto do okopów. Coś tam wdziano na jego przynagi grzbiet, dano mu w rękę karabinisko sprzed lat wielu, pamiętające zapewne Jeńca Kaukazu Puszkina, i kazano strzelać w przestrzeń. Strzelał uporczywie. Trwało to aż do września 1918 roku.

* W ciągu czterech dni Tatarzy wzięli odwet, mordując siedemdziesiąt kilka tysięcy Ormian, Rosjan i wszelkich innych, jacy się na placu znaleźli, a byli podejrzani o sprzyjanie Ormianom.Cezary Baryka ocalał dzięki legitymacji, którą był przypadkiem otrzymał od konsula jakiegoś „Państwa Polskiego”, a do której nie przywiązywał sam żadnej wagi.

* Zaszła tedy potrzeba zakopywania trupów tej suszy dla uniknięcia zarazy, wobec szybkości rozkładu przy południowym gorącu. Cezary Baryka został zapędzony wraz z innymi przybłędami, którzy się od śmierci wykpić zdołali, do zakopywania licznych zwłok w ziemi.

VI 1918 r.

 

 

 

 

14 IX 1918 r.

W 1918 wciągnięto go do wojska, dostał stary karabin i rozkaz strzelania – wykonywał ten obowiązek nieustannie, jakby wpadł w matnię. Tatarzy wygrali, a Cezarego od śmierci ocaliła jedynie legitymacja, którą posiadał od jakiegoś polskiego konsula, do której dotąd nie przywiązywał wagi. W mieście pojawiło się ryzyko epidemii, na którą miało wpływ gorące lato i rozkładające się wszędzie trupy, został więc zmuszony do kopania zwłok w ziemi. 

* Cezary Baryka zatopił oczy w oczach umarłej i usłyszał jej wołanie. Patrząc się na prześliczne jej ciało, na jej brwi rozstrzelone uroczo, na groźne jej usta, słuchał wyznania, wyraźniejszego, niżby być mogło, gdyby się ozwała ludzkimi słowy: „Rosłam na łonie ukochania, u matki mej, jak kwiat róży na swej łodydze. Wszystko we mnie było pięknością i zapachem. Wszystko, z czym się zetknęłam, było szczęściem. Ze szczęścia i z piękności były utkane dni moje. Wewnątrz mnie wszystko było zdrowiem i siłą. Zdrowa byłam, pełna zapachu i szczęścia dla wszystkich wokoło, jak kwiat wiosenny róży. Wszystko me zdrowie czekało na szczęście wewnętrzne, któregom jeszcze nie zaznała. Za coście mię zamordowali, podli mężczyźni?”

 

Pewnego dnia dostrzegł wśród zamordowanych ciało młodej Ormianki i przeżył wówczas wstrząs i dopiero wtedy zrozumiał, w jakim okrucieństwie żył przez ostatnie lata. 

* Człowiek ten zjawiał się od najwcześniejszego poranku i drzemał na kupie kamieni wyrzuconych przy kopaniu wielkiej mogiły. Zawsze miał głowę opuszczoną, ukrytą w dłoniach, oczy przymknięte i schowane w cieniu daszka czapy nasuniętej nisko na czoło, plecy zgarbione(…) Wtedy, jak to mówią, wszystka krew zbiegła do serca Cezarego. Zobaczył wyblakłe, niebieskie oczy wpatrzone w swe oczy, oczy – radosne niebiosa. Zdumienie, wątpliwość, niepewność, trwoga, radość, szczęście, obłęd z rozkoszy – wszystko zamknęło się w jednym szepcie: – Ojciec.

 

Pewnego dnia wśród innych, którym udało się przetrwać, rozpoznał w starym, niecodziennie zachowującym się człowieku swojego ojca. 

* W tym czasie, późną jesienią, zanim rozpoczęły się ruchy wojsk sowieckich na południe, Seweryn i Cezary Barykowie gotowali się do opuszczenia Baku.

* Towarzyszka tylu wypraw wojennych została w Moskwie, u pewnego rodaka, przyjaciela, emisariusza politycznego z Polski, Bogusława Jastruna. Czeka tam na przybycie obydwu. Skarby są wewnątrz tej walizki: wyprana i wyprasowana bielizna, cienka, grubsza i wełniana, chustki do nosa, skarpetki. Kołnierze, mankiety, krawaty! Jest tam flanela, wata – przyjaciel wojenny, termos, jest aspiryna, antypiryna, jodyna, terpentyna. Jest pewien doskonały, niezawodny środek na ciężkie męki serca. Gdzież to nie wędrowała ta płaska ręczna walizeczka! W jakichże to opresjach wspomagała po setki razy! Na samym jej spodzie leży ów tomik pamiętnika o dziadku Kalikście-Grzegorzu i jego wiekopomnej awanturze – tej, co to – „pilnować jak oka w głowie”…

jesień 1918 r.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Obaj postanowili uciec z martwego miasta. Spakowali walizkę z lekarstwami i ubraniami oraz najcenniejszym, co im pozostało — pamiętnikiem po dziadku, który miał dowodzić ich szlacheckiego pochodzenia. 

* Wyruszyli w zimie na statku zdążającym do Carycyna [Wołgogradu] jako dwaj robotnicy, którzy pracowali w kopalniach nafty, a teraz wskutek przewrotów i zawieszenia robót wracają do siebie, do Moskwy. Mieli fałszywe paszporty, wydane im przez pewne czynniki sprzyjające sprawie ich powrotu.

* Dlatego do Polski – mówił – że tam się zaczęła nowa cywilizacja. (…)

Cały szklany parterowy dom, ze ścianami ściśle dopasowanymi z belek, które się składa na wieniec, a spaja w ciągu godziny, Z podłogą, sufitem i dachem z tafel – oddaje nabywcy gotowe;

zima 1918/1919

Przebrani za pracowników kopalni nafty wyruszają statkiem do Carycyna. Ojciec tłumaczył Cezaremu, że zmierzają do Polski, ponieważ to tam zaczęła się nowa cywilizacja, oparta na szklanych domach, możliwych do wybudowanie w ciągu godziny.

* O ile podróż od wybrzeży Kaspijskiego Morza była długa i ciężka, to ta z Moskwy do Charkowa była już istną torturą. Wozy były naładowane ludźmi, którzy wieźli ze sobą i na sobie całkowity nieraz dorobek długiego życia.

* Ukradli mi tę walizkę! – krzyknął Seweryn w uniesieniu.

 

Następnie, po zabraniu niezbędnej walizki z Moskwy, mężczyźni udali się pociągiem do Charkowa. Cenna walizka została skradziona po dotarciu do celu.

* Okazało się z oświadczeń ludzi wychodzących z biura, a wreszcie, po długim wyczekiwaniu, z samej rozmowy z urzędnikiem, iż o pociągu w dniach najbliższych nie ma nawet mowy. Jest obietnica, że taki pociąg, dążący z daleka, spod Uralu, ma nadejść, ale jeszcze wcale nie wiadomo, kiedy to nastąpi.

* Oczekiwanie na nowy repatriacyjny pociąg do Polski potrwało, niestety, tygodnie. Długie i ciężkie tygodnie. Ukarani za pychę posiadania czystych koszul na zmianę, chodzili teraz w brudnych i nie wywijali bliźnim przed nosem chustkami do nosa.(…) Nie mieli już nic a nic do spieniężenia, gdy wyczerpały się pieniądze, które zachowali byli przy sobie.

 

Cezary z ojcem czekali tygodnie na pociąg do Polski. W tym czasie wydali wszystkie oszczędności na utrzymanie się przy życiu w ciężkich warunkach.

* Odwiedzał sale mityngów, nabite nie przez Tatarów i Ormian zjuszonych na siebie, jak to miało miejsce w Baku, lecz przez lud pracujący ruski, małoruski, rumuński, żydowski, polski, jaki kto chce, lecz jeden, niepodzielny, robotniczy.

* Jakże w takich momentach pragnął rozstać się z ojcem, wyprawić go w ów świat nieznany, w krainę mitycznej Polski, a zostać tam, wśród rozumnych i silnych! Jakże pragnął dołożyć ramienia do pracy nad realizacją dzieła, nad skrusze- niema że do podwalin świata starego łotrostwa!

 

Cezary miał wątpliwości co do pomysłu Seweryna. Widząc zgodnie pracujących ludzi różnych narodowości pragnął się do nich przyłączyć i zostać w Charkowie.

* Nieraz w głębi siebie Cezary żałował, iż go ten tajemniczy człowiek, gnany niewygasłą miłością swoją, odszukał w Baku, dosięgnął, chwycił w swe sieci uczuć i zabrał stamtąd. Byłby tam został Barynczyszką, samym sobą. Rozkazywałby samemu sobie i szedł obraną drogą. Byłby skończył roboty grabarskie, rzucił łopatę i stanął między ludźmi tworzącymi. Teraz szedł na postronku swojej dla ojca miłości w stronę Polski, której ani znał, ani pragnął.

 

Chłopak żałował, że został odnaleziony przez ojca i zabrany do Polski. Wolałby zakończyć pracę z grobami, a następnie z innymi ludźmi pracować i tworzyć.

* Toteż nie ty ich bierzesz, tylko ja. Zwalisz winę na mnie. Jeżeli się wykryje, zwalisz winę na mnie. Ty o niczym nie wiesz, pierwszy raz słyszysz (…) Ojciec i syn wwindowali się wzajem między jakieś cuchnące kożuchy i przypadli na nich.

* Gdybym musiał tutaj zostać… Ty tu nie Zostawaj! Nie zostawaj! Jedź tam! (…) W Warszawie idź do jednego człowieka, który się nazywa Szymon Gaju wiec Człowiek tam Znany. Dopytasz się. Powiesz mu o nas. Był w przyjaźni z mamą i Ze mną. On się tobą zajmie, on ci wszystko powie.

* Po ocknieniu Cezary nie słyszał już charczeń, świstów i jęków w piersi ojcowskiej.

* Dokąd niosą mego ojca? Ksiądz wskazał ręką miasteczko, widne jeszcze w mroku i daleką w jego głębi spiczastą wieżę kościelną.

 

Podczas podróży do Polski znajomy ojca Cezarego pomógł ukryć bohaterów między innymi pasażerami. Podczas drogi w trudnych warunkach Seweryn zmarł. Został pochowany na cmentarzu najbliższej wioski.

* Nareszcie rozeszła się wśród podróżnych wieść radosna: granica!

* Kobiety stare i słabe chwytały się dygocącymi palcami za balasy owych sztachet, mężczyźni, zmordowani drogą, całowali słupy w tym płocie.

* Wrócił na rynek, obstawiony żydowskimi kramami o drzwiach i oknach zabryzganych błotem przed miesiącami, a i przedtem nie myte od kwartałów. „Gdzież są twoje szklane domy? – rozmyślał brnąc dalej. – Gdzież są twoje szklane domy?…”

przedwiośnie 1919 r. –

Cezary po dotarciu do granicy kraju zobaczył radujących się ludzi, którzy witali członków rodziny. Był rozczarowany polską wsią, która nie przypominała szklanych domów z historii ojca.

II Nawłoć

* Cezary postanowił wstąpić na medycynę w Warszawie. Nie miał swych bakińskich papierów, lecz po egzaminie dość pobieżnym został przyjęty i począł chodzić na wykłady.

* Pod względem materialnym wiele mu pomógł znajomy ojca nieboszczyka, pan Szymon Gajowiec, bardzo wysoki urzędnik w nowo kreowanym Ministerium Skarbu, dał mu bowiem nieetatową posadę w swym biurze i nastręczył bardzo korzystne lekcje języka rosyjskiego w sferach wyższej oficerii, pochodzącej z „Galicji”

Warszawa 1919 r.

Cezary rozpoczął studia medyczne w Warszawie, utrzymując się z nieetatowej posady u Gajowca i lekcji rosyjskiego.

* Wybuchła wojna z bolszewikami. Cezary wstąpił do wojska, jak wszyscy jego koledzy z fakultetu. Nie pałał ci on entuzjazmem do wojaczki, ani myślowo i przekonaniowo pragnął wojować z Sowietami, ale musiał iść w obawie niesławy.

* Dobrze się na ogół spisywał dawny sportsmen bakiński. Przełożeni oddawali mu pochwały, a towarzysze broni przywykli liczyć na Barykę, jak ongi liczono na Zawiszę.

* W pewnej przygodzie w okolicach Łysowa pod Łosicami Cezary wyratował tego Wielosławskiego z opresji. W potyczce Wielosławski wpadł między bolszewików, został pożgany bagnetami, potłuczony kolbami i porzucony w lesie zwanym Rogacz. Cezary nie znalazłszy go w kompanii wrócił się co tchu do lasu, wyszukał kolegę, wziął go na ramię i odniósł między swoich.

1919 – 1920 r.

Po wybuchu wojny z bolszewikami rozpoczął  efektywną walkę z wrogiem. Był szanowany za swoją sprawność. Podczas bitwy pod Łosicami wykazał się braterską postawą i uratował Hipolita Wielosławskiego, który umierał samotnie  w lesie w wyniku odniesionych ran.  

* Miało się ku jesieni, gdy w szeregach rozeszła się radosna wieść, iż wróg z kraju ustąpił i że bliski jest rozejm. Oddział, w którym służyli dwaj przyjaciele, Baryka i Wielosławski, z Białorusi cofnięty został na Mazowsze i znalazł się w małym miasteczku Żerominie.

* Studentów uniwersytetu zwolniono chętniej niż innych, toteż Baryka i Wielosławski zwolnili się z szeregów, skoro w nich nie było już obronnej roboty. Wielosławski zaproponował Baryce, żeby ten pojechał do niego na wypoczynek, do jakowejś Nawłoci w okolicach Częstochowy.

jesień 1920

Po zakończeniu wojny w dowód wdzięczności został zaproszony przez Hipolita do jego dworku w Nawłoci na wypoczynek.

* Baryka przystał. Przebrawszy się w Warszawie w ubranie cywilne, do czego pomógł pan Gajowiec udzieleniem zaliczki na przyszłe prace biurowe – Cezary wyruszył do Nawłoci.

* Wszyscy bardzo przychylnie witali „tego” Barykę

 

W Warszawie z pomocą Gajowca ubrał się odświętnie i wyruszył do Nawłoci, gdzie został ciepło przywitany.

* Nie ma co! Ja sama panów odprowadzę. Zobaczę.

* Każdy ruch i przegub ciała panny Karusi był pełen niezwalczonego powabu. Lecz przecie brutalstwem było zbyt długie napawanie się widokiem rozmamłania młodej piękności.

* Cezary zrozumiał, że pannę Szarłatowiczównę spotyka tego dnia drugie nieprzyzwoicie śmieszne nieszczęście. Zgodnym odruchem zleciała po prostu wraz z księdzem z balansującego siedzenia w pusty tył bryczki.

* – Tu jest ładny staw. Pójdę nad staw. – Czy ja mogę pójść z panią? – Jeżeli pan sobie życzy…

 

Na miejscu, które przypominało arkadyjską krainę, poznał Karusię i mógł zaznać pierwszych w życiu filtrów.

* Perlica nie dała za wygranę, nie dała się ugłaskać tak wyraźnymi objawami kapitulacji, lecz rzuciła się w pogoń za pierzchającym dziewczęciem z krzykiem swoim, nabierającym coraz groźniejszych akcentów bojowych.

* Zaproponował tej pannicy, czyby nie chciała zagrać z nim na cztery ręce „Tańców węgierskich” Liszta – co jeszcze pamiętał wcale dobrze. Zgodziła się skinieniem głowy, gdyż głosu żadną miarą nie mogła ze siebie wydobyć.

* Panna Wanda strzegła swej tajemnicy jak oka w głowie. Od dawna wiedziała, że musi umrzeć z tej niezrozumiałej choroby, którą się zaraziła na widok tego obcego pana. Wiedziała, że umrze przez tego pana, a marzenia jej zawierały tylko tyle, żeby on kiedyś – kiedyś przyszedł na jej mogiłę i usiadł przy wzgórku ziemnym – na chwilę!

 

Jednak Karusia nie była jedyną panną zainteresowaną młodym i bohaterskim żołnierzem, poznał tam także pannę Wandę, z którą zagrał Liszta na cztery ręce, co sprawiło, że młoda dziewczyna zakochała się w nim bez pamięci. 

* [Cezary o Chłodku] Przypominam sobie… Toż to za takim oto stawem, za własną jakąś „sekułą” moja matka przepłakała swoje życie.

* Byłbym dobrym pisarczykiem, daję pani słowo. Cały dzień bym robił, co każą.(…) Do objęcia przez Cezarego Barykę posady pisarza prowentowego w ekonomii noszącej w państwie nawłockim zawołanie: Chłodek – nie doszło.

 

Miał dostać także posadę pisarza w Chłodku, ale tego planu nie udało się zrealizować. 

* Uległ temu sensowi, temu, trzeba to nazwać po imieniu, snobizmowi parafialnemu, i już swej kandydatury nie wysuwał. Zresztą nie miał ani chwili wolnej, którą mógłby poświęcić na swą prowentową fanaberię. Obiady, kolacje, śniadania i podwieczorki trwały niemal przez dzień cały.

* Cezary Baryka między jednym a drugim jedzeniem dawał nieraz upust swej manii tak zwanego poznawania życia w jego prawdzie i istocie. Wymykał się do stodół i uczestniczył w wielkiej akcji omłotu zboża przy młocarniach kieratowych – siedział w śpichlerzu albo w stajniach i oborach – przy zasypywaniu kopców kartoflanych, tudzież przy szatkowaniu kapusty.

 

Było mu zbyt wygodnie być utrzymankiem w Nawłoci, więc nie starał się już o inną posadę. Oddawał się luksusom i biesiadom, których nigdy wcześniej nie zaznał. Był też zafascynowany pracę służby i podglądał, jak wygląda codzienny wysiłek na wsi. 

* Zamilkła na długą, zapomniałą chwilę, kiedy w piersiach serca z nienasyconej rozkoszy ustają, a świat kędyś w przestrzeń ucieka. Lecz panna Karolina ocknęła się z upojenia;

* [Wanda] Zdawało jej się, że nie wytrzyma, że zacznie walić pięściami w te drzwi, krzyczeć wniebogłosy, rwać pasma włosów i lecieć w przestrzeń…

 

W tej sielankowej aurze przeżył pierwsze chwile romansu i pocałował Karolinę. 

* pchnięty przez niestrzymaną potęgę szału Cezary ogarnął cudną kobietę ramionami, przywarł do jej ust płonącymi ustami i narzucił się jej z całą potęgą furii. Nie wydała okrzyku, nie westchnęła, gdy ją bezoporną i posłuszną zagarnął w posiadanie.

 

Panna oddała mu się całkowicie, była zauroczona urodą młodzieńca, który tyle już doświadczył. 

* [Bal] Obiedwie dostrzegły w tłumie męskim Barykę i obiedwie doświadczyły tego, czego właśnie on doświadczał na widok pani Kościenieckiej.

* Głos, niejaki pocieszyciel, wabiący doradca, skinął na nią w mrokach. Była to nienawiść do tej Karoliny.

*  Otarła się ojej suknie. Karolina wbiła wzrok w ciemność i zobaczyła, zaiste, źrenicami sowy, posłyszała uszyma kota, a odczuła własnymi nozdrzami zapach perfum Laury. To oni przeszli obok niej.

 

Podczas balu panna dostrzegła jednak, że nie jest jedyną w jego życiu, a Cezary zauroczony jest Laurą Kościeniecką. Wanda zaś nie wiedziała o nowe wybrance serca Cezarego i chorowała z zazdrości o Karolinę. 

* Nieustanne przemyśliwanie nad sposobami widywania się z ubóstwianą miało swój skutek: Cezary osiągał widzenie Laury.(…) Wychodziła nagle z marzeń prawdziwa, jakby się stawiała na rozkaz wewnętrznego szaleństwa.

* Cezary często znikał, wnet na początku wieczora. Mówił, że ma do napisania listy albo że go głowa boli. Lecz nazajutrz chłopak kredensowy nie mógł się doczyścić jego butów, przemoczonych i zabłoconych, a ubranie musiał suszyć na ogniu.

 

Cezary zaczął codziennie wieczorem wymykać się   o kochanku — Laury, która miała już narzeczonego. Nie ujawniał ich tajemnicy i jedynie służący mogli ją rozwikłać po widoku obłoconych butów, które codziennie rano czyścili. 

* Nachylił się do ucha Baryki i stanowczo wyszeptał: – To mi wygląda na otrucie. – Sama miałaby się otruć? – Tego nie wiem. Przyszła z ogrodu z krzykiem. I oto tak się wije już z godzinę czasu.

* Z nagła wszedł ksiądz Anastazy. Szlochając, gestem nie znoszącym przeczenia wsunął prawą rękę Cezarego w zimną, drgającą dłoń Karoliny, okręcił obiedwie ręce stułą i począł szepcząc łacińską modlitwę kreślić znaki krzyża nad tymi rękami związanymi.

* A więc to panna Wandzia przyniosła wodę z sokiem z kuchni do pokoju? – pytał uprzejmie wuj Michał. – Tak, Wandzia.

XI 1920

Pewnego dnia okazało się, że panna Karolina zachorowała i prawdopodobnie została otruta. Wezwano księdza i odegrano scenę zaślubin umierającej dziewczyny z Cezarym. Krótkie śledztwo wykazało, że odpowiedzialną za śmierć Karolina była zazdrosna Wanda. 

* Nagle poraziło go w oczy światło latarki elektrycznej, nagle rzucone. W tej samej chwili usłyszał świst i poczuł w lewym policzku potworny ból. Był tak srogi, że Cezary zaskowyczał i schylił się ku ziemi chwyciwszy się za głowę obiema rękami. Wtedy świsnęły nad nim nowe razy kija czy bata.

* Obydwaj wydawali teraz zduszone szepty nienawiści bijąc się z całej siły pięściami i wodząc po dywanie w zapamiętałej walce.

* To mówiąc smagnął Laurę szpicrutą poprzez twarz i rozstawione ręce. Po czym ze szpicrutą w ręce wyszedł.

XII 1920


* Pozwól mi pojechać na tydzień, na dwa tygodnie do tego małego folwarczku – na Chłodek. Chciałbym być sam, nawet ciebie nie widywać… No, i żeby mnie ludzkie oko nie widziało. Chciałbym tę gębę zagoić i pomyśleć w tym czasie nad wszystkim, co mię tutaj otoczyło. Nie mogę teraz ani tutaj być, u was, ani wrócić do miasta. Mam w sobie tuman, tuman…

* Dwa tygodnie spędził na Chłodku jako gość państwa Gruboszewskich, stale podejrzewany przez nich o czyhanie na posadę ekonoma.

 


* Ale, ale, czy ty wiesz, Czaruś, że nasza piękna sąsiadka, pani Laura, jest już panią Barwicką.- Nic o tym nie wiem… – mrukął Cezary czując, jak w nim serce i krew w żyłach lodowacieje.

 


* Pewnego jednak dnia wstawszy o ciemnej nocy do dnia, oświadczył panu Gruboszewskiemu, że już ma dosyć, dłużej tu już nie będzie marudził. Odjeżdża do miasta. Powraca do swoich trupków w prosektorium.

 


III Wiatr od wschodu

* Powróciwszy do Warszawy Cezary Baryka zapisał się znowu na swą medycynę i zamieszkał, a raczej „wmieszkał się” do pokoju jednego z kolegów, niejakiego Buławnika. Ten Buławnik był progenitury szynkarskiej czy małomiasteczkowo-paskarskiej, wskutek czego zawsze „śmierdział pieniędzmi”. Mieszkał zaś w dzielnicy oddalonej, już zgoła żydowskiej, przy ulicy Miłej, w domu ponurym, obdartym z tynku

I 1921 –

Cezary po powrocie do Warszawy zapisuje się na nowo na medycynę i odnajduje mieszkanie u Buławnika.

* Bawią się tam, w tych zakażonych klatkach, tłumy dzieci żydowskich – brudne, schorowane, mizerne, wyblakłe, zzieleniałe – o ile promień słońca przedrze się przez chmury zimowe i zajrzy do tych padołów. Gdy huczy wicher i mróz ściska, dzieci te wtrącone są do kryjówek, gdzie starzy szwargoczą o interesach, zyskach i szybkich zarobkach.

 

Cezary zobaczył biedę i niedostanie życie żydów.

* Ażeby opanować te wszystkie wiadomości o krajach, które się teraz zjednoczyły i w jedno ciało zrosły, ażeby zliczyć wszystkie szczegóły dla wydania opinii ostatecznej, nie dość było siły fizycznej jednego człowieka. (…) szukał pomocy Cezarego Baryki. (…) Dzięki literackiej pasji Gajowca miał zarobek i na pewien czas byt w Warszawie zapewniony. Rano i po południu pracował w prosektorium, chodził na wykłady, później obiadował z kolegami, a wieczorem w „salonie” Gajowca wertował papiery, liczył, dodawał, notował,

 

Cezary rozpoczyna pracę, polegającą na przygotowywaniu obliczeń i informacji do książki Gajowca. We wcześniejszych godzinach studiuje medycynę.

* Był to student prawa na jednym ze starszych kursów uniwersytetu. Lulek był chorowity, słaby, nikły blondyn. Na wojnie bolszewickiej nie był z powodu złego stanu zdrowia. Lulek był nadzwyczajnie oczytany i świetny dialektyk.

* – Towarzysze! Cieszymy się, że możemy zebrać się tutaj w liczniejszym gronie, aby o naszych sprawach pomówić. Wiecie już zapewne, że nasz nauczyciel, nieśmiertelny Karol Marks, powiedział, iż historia ludzkości to jest historia walki klas.

* Cezary: Jeżeli tutejsza klasa robotnicza przeżarta jest nędzą i chorobami, jeśli ta klasa jest w stanie zwyrodnienia czy na drodze do zwyrodnienia, jeżeli ta klasa jest pozbawiona kultury, to jakimże sposobem i prawem ta właśnie klasa może rwać się do roli odrodzicielki tutejszego społeczeństwa? 

jesień/zima 1923

Cezary poznaje studenta prawa Lulka, który jest komunistą i który zabiera Cezarego na spotkanie z komunistami, na którym główny bohater wdaje się w dyskusję z jednym z mówiących.

* „Jestem w Warszawie na krótko. Jeżeli panu na chęci nie zbywa, proszę zobaczyć się ze mną. Będę dziś w Ogrodzie Saskim obok fontanny o godzinie drugiej po południu. – Laura”.

* Wezwałam cię tutaj – jęknęła z najbardziej przepaścistego dna boleści – żeby na ciebie popatrzeć, na miłość mojego serca jedyną, jedyną! Na szczęście moje zabite, zabite! A tyś myślał, że ja cię na schadzkę?… Że do hotelu? Przystojna mężatka… do hotelu…(…) Zaklęsła się w nim dzikość czucia, jakby serce rozjuszonego jastrzębia zbudziło się w jego piersi, jakby szpony zemściwego jastrzębia u rąk mu wyrosły.

III 1924 r. –

Cezary spotyka się z Laurą, która chce się z nim spotkać po raz ostatni.

* Tego dnia właśnie od Nowego Światu, przez plac Trzech Krzyżów ciągnęła wielka manifestacja robotnicza w stronę Belwederu. Bezrobotni wskutek fabrykanckiego lokautu’, strajkujący wskutek drożyzny i niemożności wyżycia z płacy zarobkowej tak nędznej, jaka była ich udziałem – i uświadomieni komuniści. Ci trzymali prym, młoda gwardia, a raczej awangarda Sowietów.(…) Baryka wyszedł z szeregów robotników i parł oddzielnie, wprost na ten szary mur żołnierzy – na czele zbiedzonego tłumu.

przedwiośnie 1924

Cezary dołącza się do manifestacji komunistów.

 


Jeśli to czytasz — daj mi znać 🧡 na swoim ulubionym kanale:

Stefan Żeromski - Przedwiośnie - produkt ze sklepu Baba od polskiego

Pełne opracowanie i streszczenie „Przedwiośnia” Stefana Żeromskiego (geneza, czas akcji, język, motywy, konteksty, symbole, streszczenie rozdział  po rozdziale) ZNAJDZIESZ TEŻ W MOIM SKLEPIE!

Jeśli to czytasz — daj mi znać 🧡 na swoim ulubionym kanale:

Chcesz zapisać się na korepetycje?