Ilekroć odłożywszy książkę, snuć zaczniesz nić własnych myśli, tylekroć książka zamierzony cel osiąga
Janusz Korczak, Pamiętnik
Trudno mi ukrywać ekscytację, bo przychodzę dzisiaj ze słowami o czytaniu, czyli moim ulubionym zajęciu, którego mechanizm od zawsze mnie fascynuje. Pisania i czytania uczymy się od zera, tworzymy nowe połączenia w mózgu i zmieniamy jego strukturę, a umiejętności tej nie sposób samodzielnie wyłączyć. To stąd ta udręka, gdy nasz rozmówca ma koszulkę z napisami — zamiast patrzeć mu w oczy, nieustannie czytamy!
Czytanie ma same zalety: pomaga w nauce języka i umiejętności mówienia, nawet jeśli dziecko jeszcze nie rozumie przekazu opowieści, pozwala na odczuwanie empatii oraz postawienie się w sytuacji innych osób dzięki neuronom lustrzanym, jest więc ważne dla ćwiczenia emocji i zdolności poznawczych, co przyczynia się do ich rozwijania i wzmacniania.
Mózg młodego człowieka rozwija się najlepiej w kontakcie z innymi ludźmi, a książka jest pretekstem do tego kontaktu. Warto zatem pokazywać dziecku książki najpóźniej sześć miesięcy po narodzinach, co przyczyni się do rozwijania jego mózgu, bo jest on plastyczny i szczególnie wrażliwy na wpływ w pierwszych miesiącach życia. Przygodę tę należy zacząć wspólnie, bo wspólne czytanie na głos wspomaga rozwój i wpływa na umiejętności interpretacji tekstu. Dzieci, którym rodzice regularnie czytają, w wieku trzech lat rozumieją dwa razy więcej słów niż ich rówieśnicy i są bardziej stabilne emocjonalnie. Systematyczne czytanie przyczynia się także do lepszych osiągnięć szkolnych, skuteczniejszej komunikacji, zrozumienia informacji i koncepcji, a także rozwoju umiejętności współpracy w grupie. Dlatego tak ważne jest także to, by młody człowiek nie zniechęcał się do czytania — a o to nietrudno — i mógł sam sięgać po lekturę dopasowaną do jego wiedzy językowej. Dzięki temu będzie mógł ćwiczyć koncentrację, której deficyty zauważamy na każdym kroku podczas edukacyjnej podróży, bo czytanie zwiększa samoświadomość, pomaga rozwiązywać problemy, uczy myślenia krytycznego i sprawowania kontroli nad własnym życiem, jest także doskonałą formą odpoczynku, gdy odczuwamy zmęczenie nadmiarem bodźców.
Czytanie z dzieckiem i dla dziecka codziennie to jedna z najlepszych kampanii pedagogicznych od lat (w br. w Dzień Książki i Praw Autorskich ruszyła akcja #TATATEŻCZYTA). Przy okazji rodzice mogą być na bieżąco z nowościami czytelniczymi i ćwiczyć swój głos, ale zyskują przy tym dwie strony: nic nie buduje takiej bliskości jak codzienne spotkania z książką, odczytywanie tych samych słów po dwadzieścia razy, aż dziecku nie znudzi się przygoda wojowniczej myszy czy smutnego smoka. Warto wspomagać zainteresowanie czytaniem — można łączyć je z innymi aktywnościami: rysowaniem postaci, ich przygód, robieniem teatrzyku lub odgrywania ról. Jako NIUNIUŚ można np. pomagać rodzicom w ogrodzie podczas prac pielęgnacyjnych albo jako Jadzia, nowa koleżanka Antka z „Błota”, wskakiwać do każdej kałuży.
Wszyscy byliśmy w szkole, więc wiemy, jak bardzo ważny jest indywidualny wybór lektury, a nie zmuszanie do niej — książka to nagroda, a nie kara. Dziecko powinno też mieć łatwy dostęp do własnych książek, warto zatem stawiać je okładką do przodu, by literatura zachęcała, aby po nią sięgnąć. Można też chodzić z dzieckiem do biblioteki i traktować tę wyprawę jako przygodę, w której ono samo decyduje o jej przebiegu. Pozwólmy też dzieciom opowiadać historie, które widzą na obrazkach, aż z czasem zaczną je czytać.
Dziecko dzięki temu, że samo sięgnie po książkę, może poczuć odpowiedzialność i zdać sobie sprawę z tego, jakich historii potrzebuje, a jakie go nudzą. O książkach trzeba rozmawiać. Tak, z dziećmi też, a może nawet przede wszystkim — pytajmy zatem o emocje związane z daną historią, o jej bohaterów, o to, jak rozwiązują oni problemy i z jakimi przygodami się mierzą, pytajmy, czy nasze dziecko zareagowałoby tak samo, jak bohater książki, którą przeczytało.
Czytać trzeba (sic!) już noworodkom, bo dzięki temu stymulujemy rozwój ich mózgu, warto też dawać im książki do „czytania” rękoma — nie brak dziś na rynku książeczek sensorycznych o odpowiedniej dla niemowląt monochromatycznej kolorystyce i z różnorodnością struktur. Takie książki przeznaczone dla niemowląt i maluchów do drugiego roku życia to np. seria „Pierwsze słowa. Akademia Mądrego Dziecka”, które dodatkowo mają ruchome elementy, wpływające na sprawność manualną. W „Warzywach” Nathalie Choux (wyd. Harperkids) — książce kartonikowej do czytania i oglądania — dziecko poznaje warzywa i kolory, a przy tym może się bawić.
U małych dzieci czytanie im na głos pomaga rozwijać koncentrację, ćwiczy umiejętność skupienia na zadaniu, uczy o świecie zewnętrznym i wewnętrznym dziecka — tłumaczy emocje i zachowania innych. Ważną zaletą głośnego czytania jest kształtowanie umiejętności językowych dzięki osłuchiwaniu się z poprawnymi i zróżnicowanymi gramatycznie strukturami językowymi. Młodzi ludzie uczą się w ten sposób precyzować myśli i tworzyć zdania. Naśladowanie dźwięków i treści o długości jednego zdania, które pozwalają na zabawę czytaniem, oraz odszukiwanie elementów graficznych zapewniają kartonikowo-filcowe książki z serii „Akademia Młodego Dziecka. Poznaję dotykiem” przeznaczone dla trzylatków. To lekkie i kolorowe wydania z registrami z wizerunkami zwierząt, które ułatwiają przewracanie stron. „W lesie”, czy „Na farmie” (wyd. Harperkids) oprócz pokazywania zwierząt i ich środowiska zawierają zadania, które wymagają od młodego czytelnika skupienia i wskazania palcem poszczególnych elementów lub policzenia zwierzątek ukazanych na stronie. Przedszkolaki nie nudzą się książkami, które wymagają od nich dodatkowych aktywności i pokazują, jak działa świat — odpowiadają one bowiem na naturalną potrzebę rozwojową dziecka, które chce wiedzieć i zadaje pytania. Otwierane okienka i przesuwane elementy stymulują motorykę małą, a kolorowe ilustracje — wzrok. Książeczka „Małe zwierzęta. Akademia mądrego dziecka. Kolorowy świat” (wyd. Harperkids) zawiera też proste fakty o życiu płazów, owadów i małych ssaków, a więc odnosi się do fascynującego świata, który dziecko poznaje także w rzeczywistości.
To prawda, że jeśli ktoś dużo czyta, zwłaszcza na głos, ma łatwość w precyzyjnym formułowaniu komunikatów, jego wypowiedzi nie są mową-trawą, z którą tak często walczę podczas warsztatów pisarskich. Bawmy się zatem czytaniem, modulujmy głos, podkładajmy słowa pod ilustracje, powtarzajmy te same frazy, rozmawiajmy o bohaterach, odpowiadajmy na milionowe pytania o przygody postaci — później będzie łatwiej, bo pięciolatki zwykle są już w stanie wysłuchać dłuższej czytanej opowieści. Ważne, by zadbać o to, by codzienne święta książki odbywały się w miłej atmosferze, w ten sposób zbudujemy pozytywne skojarzenia.
Wspaniałą zabawę zapewnią nie tylko historie tłumaczące świat, które są przeznaczone dla najmłodszych czytelników, lecz także opowieści o psotach. Seria wydawnictwa Natuli „Niegrzeczne Książeczki”: „Błoto”, „Łobuz”, „Szlaban” pokazują, że nie zawsze trzeba być posłusznym, że dziewczynki i chłopcy mają takie same potrzeby wyładowywania energii, mogą bawić się, jak chcą, bo mają taką samą przestrzeń do zabawy i rozwoju, mają prawo decydować o swoim ciele i muszą się czasami mierzyć nie tylko ze swoimi emocjami, lecz także z tym, co czują rodzice, którzy nie zawsze wiedzą, jak się zachować.
W budowaniu potrzeby sięgania po literaturę ważną rolę odgrywają rytuały, a zwyczaj czytelniczy może być wspomagany właśnie dzięki opowieściom na dobranoc. Już 20 minut wspólnego czytania codziennie to milion słów, które dziecko usłyszy rocznie, a ponad 90% dzieci, których opiekunowie regularnie czytają, osiąga lepsze wyniki w nauce — to oczywiście nie jest wyścig, ale wszyscy chcą, by ich podopieczni dobrze się rozwijali. Niedawno wydano zbiory opowieści do wspólnego czytania, które wspomagają te procesy. Seria „Poczytaj ze mną” to historie ukazane w różnych formach gatunkowych i spisane przez znanych autorów i znane autorki literatury dziecięcej: „Kapelusz opowieści” i „Kociołek opowieści” — około 300 stron wspólnego czytania tekstu o dużej czcionce, bogatych ilustracji i fascynujących przygód. Mamy tu baśnie, utwory fantasy, reportaże, dzienniki, historie przygodowe i kryminalne.
Nauka czytania jest fascynującą przygodą i bardzo wymagającą, na dodatek nie możemy nagle jej wyłączać. Graham Rawlinson z Nottingham University w artykule opublikowanym w 1999 r. w „New Scientist” postawił tezę, którą dowodził w pracy doktorskiej, że umiejący czytać potrzebuje tylko pierwszej i ostatniej litery wyrazu, a tekst będzie dla niego zrozumiały wtedy, gdy pozostałe litery zostaną zapisane w odmiennej kolejności. Dzieje się tak, ponieważ uczymy się schematami — widzimy obraz słowa. Metoda ta wymaga jednak wprawy. Młodzi czytelnicy będą mieli z nią problem, co pokazuje zgadywanie treści poleceń podczas egzaminów ósmoklasisty. Na wczesnych etapach nauki czytania nie jest wręcz wskazana.
Tak jak naukę chodzenia trzeba zacząć od raczkowania, a naukę pisania od usprawnienia osi ciała, obręczy barkowej, przedramienia, nadgarstka i ćwiczenia palców (w takiej kolejności), tak też czytanie dzieli się na etapy, które mogą być wspierane książkami.
Pierwszy z nich to etap samogłosek prymarnych, czyli A, U, I, oraz sekundarnych O, E, Y — to one pojawiają się jako pierwsze w rozwoju mowy. Na tym etapie ćwiczy się powiązanie obrazu graficznego (litery) z dźwiękiem (głoską). Po etapie opanowywania samogłosek ustnych ćwiczy się ich łączenie i tworzenie sylab otwartych „iu”, „au”, „eo”, następnie łączy się je spółgłoskami, np. „pa”, „ma”, „la”, „ba”, „fa”, „wa”, „ta”, „da”. Na tym etapie odczytuje się też wyrazy w formie mianownikowej: „mama”, „tata”, „oko”, „auto”, a także czasowniki w trzeciej osobie liczby pojedynczej: „stoi”, „je”, „pije”.
Kontrastowe ilustracje, które stymulują wzrok i umiejętność skupienia na przedmiocie, oraz wyrazy dźwiękonaśladowcze wspierające słuch fonematyczny cechują serię książeczek kontrastowych przeznaczonych do nauki na pierwszym etapie szkoły magii, jaką jest czytanie. „Zupa”, „Pranie” i „Spacer” (wyd. Natuli) mimo wydania kartonikowego są bezpieczne nawet dla najmłodszych, bo mają zaokrąglone rogi, a strony zawierają tylko tekst w postaci albo sylab otwartych, albo prostych wyrazów składających się z kilku sylab.
Następny etap polega na wprowadzaniu spółgłosek i łączeniu ich z dotychczas poznanymi sylabami otwartymi, dzięki którym tworzy się proste słowa: „mapa”, „lama”, „lipa”.
Trzeci etap polega na poznawaniu sylab zamkniętych „ab”, „ic”, „muk” oraz abstrakcyjnych pseudowyrazów, np. „nol” — po to, by nie pozwolić na zgadywanie wyrazów (jak w badaniach Rawlinsona), skoro dotychczas wprowadzono „ak”, to teraz czas na odwrotność „ka”. Następnie wprowadza się dwuznaki i spółgłoskę „ł”. Ten etap to czas nauki czytania wyrazów i pseudowyrazów w różnej konfiguracji: samogłoska + sylaba otwarta: „ola”, „ale”; dwie sylaby otwarte: „paka”, „kola”; samogłoska + sylaba zamknięta: „ałyk”; spółgłoska + samogłoska + spółgłoska: „bet”, „sut”. Wprowadza się też naukę czytania spółgłosek miękkich i zmiękczeń: „ś”, „si”, „ć”, „ci”, pokazuje się je w sylabach i wyrazy z opozycyjnym zapisem „słońce”, „słonice”. Samogłosek nosowych nie wprowadza się w izolacji, ale w wyrazach: „gołąb”, „gęś”.
Ostatni etap nauki czytania, który następuje po okresie sylab, to czas samodzielności. Teksty na tym etapie powinny naśladować mowę, można tworzyć podpisy do ilustracji, wymyślać historie, w których dziecko jest głównym bohaterem, lub skorzystać z gotowych pomocy dydaktycznych. Bardzo dobrą praktyką jest stopniowanie trudności, tak jak w nauce języków obcych, tak i przy czytaniu w języku rodzimym warto zacząć od tekstów, które są drukowane dużą czcionką i nie przytłaczają nadmiarem słów.
Fenomenem na polskim rynku wydawniczym jest seria „Czytam sobie”, którą nie tylko podzielono na trzy poziomy trudności, uwzględniające umiejętności językowe dziecka, lecz także tematycznie dopasowano do potrzeb rozwojowych młodego człowieka. Na tym etapie samodzielności książki na poziomie pierwszym zawierają barwnie ilustrowane historie oraz krótkie zdania wraz z ukazaniem głoskownia nowych wyrazów. Opowieści te liczą od 150 do 200 słów. Czytelnicy poznają dzięki nim 23 podstawowe głoski, a opowieści stworzyli dla nich znakomici autorzy, np. Sylwia Chutnik, autorka zabawnej przygody o odkrywaniu wolności i własnej osobowości pt. „Pudel na dyskotece”, Rafał Witek, który napisał „Rajdową krowę”, Katarzyna Kozłowska i jej „Wakacje Adelki”, a także Anna Czerwińska-Rydel i opowieść „Zagraj to, Fryderyku!”. Na końcu książeczek znajdują się naklejki z bohaterami opowieści i motywującymi zwrotami, np. „jestem super” albo „czytam sobie”, oraz zadania do sprawdzania uważności i kreatywnego wykorzystania historii.
Następny, drugi poziom to książki dla tych dzieci, które już same czytają. Zdania są dłuższe, złożone, ilustracje nie zajmują już całych stron, a dymki z nowymi słowami ukazują, jak dzieli się je na sylaby. To opowieści od 800 do 900 wyrazów, w których oprócz dotychczas poznanych głosek dochodzi także „h”. Wśród tytułów warto wymienić opowieść „Kartofel i Werka Blogerka” Joanny Olech, promującą ekologiczne myślenie książeczkę „Futuropolis — miasto jutra” Joanny Jagiełło, wielką przygodę o poszukiwaniu swojego miejsca „Wyspa pirata Protazego” Justyny Bednarek czy tajemniczą zagadkę „Na tropie potwora z Loch Ness” Zofii Staneckiej.
Trzeci poziom to tytuły dla samodzielnie czytających, bo opowieści zawierają od 2500 do 2800 słów, a ilustracje zawarte w książkach pojawiają się sporadycznie i są czarno-białe — to przygotowanie do obcowania z książkami spoza serii kształtującej umiejętności czytelnicze. Młody człowiek może dzięki nim poznawać fakty, jak w „Kolumbie. Całkiem innej historii” Artura Domosławskiego, rozwijać zainteresowania filozoficzne, jak w „Spotkaniu z Filozofią” Tomasza Stawiszyńskiego (na jej podstawie powstał spektakl w Klubie Komediowym), czy zainspirować się beztroskimi zabawami bohaterki opowiadania „Lola i ptaki” Wioletty Grzegorzewskiej. Na końcu każdej z książek — oprócz naklejek i zadań, które młodzi czytelnicy znają już z poprzednich serii — znajdują się słowniki trudniejszych wyrazów.
Dla czytelników powyżej dziewiątego roku życia (jednak należy pamiętać, że rozwój także w tym zakresie jest kwestią indywidualną) polecam serię „Czytam, bo lubię”. To książki, które są pełne zwrotów akcji, ukazują istotne wartości i są przy tym zabawne. Tekst został w nich podzielony na rozdziały, a czarno-białych ilustracji jest niewiele, bo to literacka przygoda dla wprawionych czytelników. Polecam wykorzystywanie tych lektur także podczas lekcji szkolnych, bo „Wierzbowa 13” czerpie z literatury fantasy i słowiańskich mitologii, „Zapiski szczęściarza” – odwołują się do kaukaskich legend, a „Sara, Kuba i rozróba” to nauka różnych form literackich, takich jak notatki reporterskie, listy, fragmenty dzieł naukowych czy stenogramy.
Zachwyca mnie pomysł wydawnictwa na działania okołoczytelnicze, na stronie CZYTAMSOBIE.PL zamieszczono scenariusze lekcji, naklejki, kolorowanki, wykreślanki, plakaty, listy motywacyjne do odhaczania przeczytanych książek i dyplomy za samodzielną lekturę — najlepszą metodą nauki jest pozytywne wzmacnianie i docenianie starań.
Często rodzice pytają mnie: czy jest recepta na nieczytanie? Nie ma jednego sposobu, trzeba poznać indywidualne zainteresowania człowieka i dobrać taką literaturę, by go fascynowała, a nie nudziła. Na pewno walka o zainteresowanie czytelnictwem jest grą wartą świeczki. Mam na swoim koncie małe sukcesy na tym polu i widzę, że jeden z nieczytających uczniów z korepetycji założył konto na Goodreads.com i regularnie oznacza książki, które chce przeczytać. Nie twierdzę, że to tylko moja zasługa — ja tylko zaczęłam, a od jego mamy wiem też, że koleżanka z klasy powiedziała, że nie umawia się z tymi, którzy nie czytają. W tej historii widać, że podstawą rozwijania pasji czytelniczej jest relacja — samotne czytelnictwo, jako odskocznia od codzienności, dotyczy zwykle tych, których do lektur nie trzeba zachęcać. Moi młodzi rodzice zrobili w tej kwestii coś niesamowitego: wytworzyli u mnie mechanizm książkowej nagrody — pewnie dlatego w „Pięknej i Bestii” najpiękniejszą sceną była dla mnie ta, w której Bestia pozwolił Belli korzystać ze swojej biblioteki. Jednak dla wszystkich tych, których nudzi lub męczy czytanie, ważna jest inspiracja ze strony nauczycielki/nauczyciela (właściwie tutaj można podstawić jakąkolwiek osobę, która może być interesująca dla młodego człowieka), ale by mogła ona zaistnieć — potrzebna jest rozmowa, z której pozna się zainteresowania ucznia/uczennicy.
Ostatnio podczas warsztatów dla bibliotekarzy i wydawców zastanawialiśmy się, jak wpłynąć na wzrost czytelnictwa w szkole. Jako polonistka z doświadczeniem promowania czytelnictwa w sieci i kilku lat spędzonych w szkolnej bibliotece uważam, że w klasie możliwe jest wprowadzenie mody na czytanie. Można to osiągnąć przez pokazywanie książek, które były dla młodych ludzi ważne, bez znaczenia, do jakiego gatunku należą i dla jakiego wieku czytelników są polecane — trzeba o nie spytać, rozmawiać o wyborach uczniowskich i nie oceniać, nawet jeśli muzycznym odpowiednikiem tej literatury byłyby utwory disco polo.
Do czytania można zachęcać też poprzez dawanie wzoru. Jako nauczycielka notorycznie chodziłam z plecakiem pełnym książek, które chciałam pokazać klasie, przy rozmowie o Tuwimie — dźwigałam wszystkie szalone wydania Skamandrytów. To nie jest przesada, mam znajomego nauczyciela od niemieckiego, który zrezygnował z plecaka i regularnie przychodził do szkoły z walizką na kółkach. Myślę, że ten widok pozytywnego wariactwa na punkcie książek nie może uczniom zaszkodzić, w końcu hasztag #bookstagram dziś króluje głównie wśród młodych ludzi.
Bywało, że polecałam młodym ludziom podcasty literackie, ale do tego potrzeba wyczucia, bo jeśli moje rekomendacje okażą się raz czy drugi nudne, to stracę ich zainteresowanie. Sama uwielbiam czytać Zdaniem Szota, Nogasia na stronie, słuchać Weroniki Wawrzkowicz i jej programu „Rozmawiam, bo lubię” — ależ ta kobieta ma wrażliwość i świadomość językową! To jednak moje wybory, a nie uczniowskie. Zawsze pytam zatem, jakie książki ktoś lubi, mogą to być opowieści przeczytane w dzieciństwie (notuję je) — odwołujemy się później do nich w trakcie pisania wypracowań i w ten sposób łatwiej mi dotrzeć do młodego człowieka, który ma blokadę pisarską, bo docieramy kanałem, który jest mu dobrze znany.
W trakcie lekcji online powstała zabawa: młodzi ludzie notorycznie odczytywali tytuły książek, które widzieli w mojej biblioteczce. Gdy pracowałam jeszcze w gimnazjum w małej miejscowości, zorganizowałam — wspólnie z wydawnictwem Kwiaty Orientu — spotkanie z twórcą książki, którą omawialiśmy na zajęciach. To było wielkie wydarzenie, młodzi ludzie zrobili prezenty dla pisarza — Kim Jin-kyunga, który na to spotkanie przyjechał aż z Korei. W tym roku miałam też zorganizować z Dorotą Kotas wspólne sadzenie cebulek kwiatów w szkolnym ogródku, bo wszyscy pierwszoklasiści przeczytali jej „Cukry”, może zatem warto zapraszać pisarzy i pisarki do szkół, pokazać młodym ludziom, że to normalni i ciekawi ludzie. Łukasz Orbitowski po odwiedzinach w jednej z krakowskich podstawówek wrócił zachwycony energią młodego pokolenia.
Oczywiście problemy zaczynają się, gdy trzeba uczyć się pod przymusem, do egzaminu, i nie jest już tak kolorowo, gdy trzeba omawiać klasyki — lektury to zmora młodych ludzi, ale pamiętam, że sama nienawidziłam, gdy ktoś mi narzucał to, co mam czytać. Moim patentem było czytanie książek przed czasem. Dziś w trakcie omawiania lektur nie szczędzę nikomu sucharów (żartów niskich lotów), memów, własnych rysunków, na których określam relacje między bohaterami. Przeszkodą trudną do pokonania bywa język — uczniowie z korepetycji, którzy uczęszczają do szkół podstawowych, nie rozumieją żartów z „Zemsty”, bo nie wiedzą nawet, co znaczy słowo „czart”. Tutaj niezbędna jest rola nauczyciela, mentora, który wytłumaczy to, co się właśnie wydarzyło w tekście, przetłumaczy i pozwoli sobie na wspólne czytanie z młodymi ludźmi. Nauczyciel powinien być tu błaznem, a nie kapłanem — to moja dewiza, bo uważam, że z patosem trudno dziś dotrzeć do młodzieży. Lektury można uzupełniać piosenkami, zestawiać do analizy porównawczej teksty Taco Hemingwaya i Wyspiańskiego, w których dokonują krytyki historii Polski, albo teksty Kasprowicza i Kwiatu Jabłoni, w których twórcy mówią o samotności. Można sięgać po nowości wydawnicze czy do literatury popularnej, przy mówieniu o konsumpcjonizmie warto sięgnąć w szkole podstawowej po „Dawcę” Lois Lowry albo „Wspomnienia z planety Ziemia” Moniki Kamińskiej (wyd. Mamania), a w szkole ponadpodstawowej po komiksowe wydanie „Nowego wspaniałego świata” w wykonaniu Freda Fordhama (wyd. Jaguar). Przy „Trenach” warto porozmawiać o żałobie — dla najmłodszych odpowiednie będzie opowiadanie „To była piękna Kraksa” Natalii Grosiak wydane w zbiorze „Pożegnanie z Wesołą i inne opowiadania dla dzieci” (wyd. FameArt), dla młodych dorosłych — „How To Make Friends With the Dark” Kathleen Glasgow (wyd. Jaguar), a dla maturzystów „Ganbare! Warsztaty z umierania” Katarzyny Boni. Gdy młodzi ludzie podczas korepetycji zgłaszają mi, że „Dziady cz. II” ich nie zachwycają (jak ma zachwycać, jak nie zachwyca?), to odchodzę od lektury i pokazuję im historie z „Wiedźmina”. Do wzbudzenia zainteresowania można wykorzystać inne opowieści o strzygach, wilkołakach, zjawach, np. powieść z serii „Czytam, bo lubię” — „Wierzbowa 13. Opowieści z Wierzbowej 13” Natalii Usenko i Danuty Wawiłow (wyd. Harperkids).
Rozmowa o literaturze nie może być oderwana od życia, dla mnie książki uzupełniają rzeczywistość o magię i wiedzę o innych i nas samych. Dzisiaj inaczej omawia się wiersze Czechowicza niż przed napaścią Rosji na Ukrainę, inaczej analizuje teksty romantyków, gdy rozgorzała dyskusja o nieprzystosowaniu do życia pokoleń wychowanych w czasie pandemii. Doskonałym punktem wyjścia do rozmów będą też rozważania o wystąpieniu Olgi Tokarczuk i dyskusja o tym, jak powinniśmy czytać książki: czytać wszystkie odniesienia kulturowe czy jedynie odbierać je emocjonalnie, tyle, o ile potrafimy.
Zwykle po latach lekcji w liceum mówię uczniom, że jeśli wierzyli tylko w streszczenia lub moje interpretacje i sami nie sięgali po teksty, to zmarnowali trzy lata życia — bo była to szansa na zbudowanie przez nich własnych systemów wartości. Oczywiście jest to prowokacja, by zastanowili się, co się im podobało i ile wzięli dla siebie z tych naszych literackich podróży. Wiem jednak, że wielu absolwentów i absolwentek wraca do lektur ze szkoły ponadpodstawowej i nagle odkrywa w nich istotne znaczenia.
Wiele słów na temat czytelnictwa można jeszcze napisać, ale by ta wspaniała umiejętność nie zanikła i by powstawały kolejne pokolenia książkoholików, musimy pamiętać, że wzór idzie od dorosłych: nie wymagajmy od dzieci, by czytały, jeśli nie widują nas z książką.
A zatem — co dzisiaj zaczniesz czytać?
Zachęcam do zapoznania się z darmową publikacją „Czytająca szkoła warunkiem równych szans dla każdego dziecka. Refleksje wokół strategii funkcjonowania książki w szkole”, którą serdecznie Państwu polecam. Choć nie znajdziemy w niej rewolucyjnych rozwiązań, publikacja ta oferuje cenne wskazówki dotyczące budowania ekosystemu czytelniczego. Przedstawia nie tylko inspirujące pomysły na rozwijanie czytelnictwa, lecz także przekonujące argumenty, dlaczego i w jaki sposób warto to robić. Szczególnie ważnym aspektem jest omówienie kwestii lektur obowiązkowych i wyjaśnienie, dlaczego nie stanowią one optymalnego rozwiązania. Gorąco polecam tę lekturę!
Autorzy i autorki: dr Kinga Białek (Szkoła Edukacji Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności i Uniwersytetu Warszawskiego), prof. Krzysztof Biedrzycki (Instytut Badań Edukacyjnych, Uniwersytet Jagielloński), Maria Deskur (Fundacja Powszechnego Czytania ), dr Joanna Dobkowska (Uniwersytet Warszawski), Agnieszka Karp-Szymańska (Fundacja Czas Dzieci), Wioletta Maciejewska (VI Liceum Ogólnokształcące we Wrocławiu), Karina Mucha (Psychologia Edukacyjna, SWPS), Edyta Plich (Fundacja Edico), Agnieszka Rasińska-Bóbr (Instytut Książki), Aleksandra Ruszkowska (Wydawnictwo Mamania).
Ilustracje: Joanna Gniady
Projekt graficzny: Dorota Nowacka
ISBN: 978-83-961299-9-4
Druk ufundowała Drukarnia Abedik
Publikacja jest bezpłatna.
Polecam także gry rodzinne, żeby pokazać, że czytanie to zabawa dla wszystkich:
- Literki magnetyczne
- Rysownik z literami (Pan Kartek)
- Sowa Mądra Głowa — Wyrazy (Alexander)
- Obserwujesz i znajdujesz — Wyrazy (Alexander)
- Co mówi? (Wydawnictwo WiR) — wiek 3+
- Kuku sylabowe (Wydawnictwo WiR) — wiek 4+
- Makao Sylabowe (Wydawnictwo WiR) — wiek 7+
- Karty w stylu Dobble w wersji z głoskami i sylabami
- Dobble z ulubionymi postaciami literackimi, np. Kicią Kocią (Rebel)
- Story Cubes — kości do budowania opowieści (Rebel)
- Scrabble Junior (Mattel)
- Dixit (Rebel) – teraz wyszedł nowy dodatek z dziełami sztuki!