Co znaczy Holokaust, Szoa, zagłada?
Termin Holokaust pochodzi z greki i oznacza „ofiarę spaloną w całości” oraz olbrzymie zniszczenia wywołane ogniem lub innymi nadludzkimi siłami. Używany jest do określenia ludobójstwa Żydów przeprowadzonego przez nazistowskie Niemcy w czasie II wojny światowej.
Istnieje również hebrajskie sformułowanie Szoa, które ma korzenie biblijne i oznacza ruinę i spustoszenie, które pojawia się m.in. w Księdze Hioba. Chociaż oba pojęcia mają pochodzenie religijne, to Holokaust oznacza ofiarę składaną na ołtarzu, a zatem dobrowolną, Szoa odnosi się zaś do kary zsyłanej przez Boga. Jeżeli w takim razie szukamy neutralnego pojęcia, proponuję użycie słowa zagłada.
Zawsze, kiedy używamy Szoa albo Holokaust, unikajmy niefortunnych kalek z angielskiego (Holocaust, Shoah, Szoah, Shoa).
Jak uczyć dzieci o zagładzie?
Uważam, że z młodzieżą można rozmawiać o zagładzie tylko przy podawaniu kontekstów (historycznego, kulturowego). Szczególnie gdy mówimy o młodych ludziach, koniecznie musimy mieć na uwadzę ich wrażliwość, ponieważ zbyt duże napięcie emocjonalne zaburzy procesy poznawcze. Najmłodsi powinni zatem poznawać sprawy związane z wojną w kategoriach dobra i zła.
Konieczne wydaje się mówienie o zagładzie z uwzględnieniem pojęć granicznych i egzystencjalnych takich jak sprawiedliwość i niesprawiedliwość, konieczność ucieczki i bezpieczeństwo, szukanie i oferowanie pomocy. Do takich lekcji polecam dostępną za darmo publikację: „PRZYGODY INNEGO. BAJKI W EDUKACJI MIĘDZYKULTUROWEJ” powstałą pod redakcją Anny Młynarczuk‑Sokołowskiej, Katarzyny Szostak‑Król i Katarzyny Potoniec.
Interesującymi pozycjami książkowymi, które są dostępne dla młodych czytelników, są opowiadania, które przez formę, delikatnie i niedrastycznie ukazują ludzkie tragedie wojenne. Przede wszystkim polecam „CZY WOJNA JEST DLA DZIEWCZYN?” autorstwa Pawła Beręsewicza oraz „ZAKLĘCIE NA »W«” Michała Rusinka.
Tym, co mnie cieszy, jest fakt, że na ryku wydawniczym w Polsce jest tak wiele książek dla młodych czytelników, w których wojna ukazana jest jako zło, a udział w niej — nie jako bohaterstwo, a najgorsze z doświadczeń. Nie ma gloryfikacji bohaterstwa z bronią w dłoni, nie ma zachwytów nad umieraniem za drugiego człowieka. Jednocześnie nie brak też historii, które ukazują osoby odznaczone medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Jedną z takich lektur jest wydana przez wydawnictwo Literatura książka Renaty Piątkowskiej (z ilustracjami Macieja Szymanowskiego) „Wszystkie moje mamy, która jest opowieścią sędziwego już pana, Szymona Baumana, o tym ile w życiu miał mam i jak udało mu się przeżyć wojnę i wydostać z getta dzięki temu, że pani Jolanta zaopiekowała się nim i znajdowała mu adopcyjne domy. Bardzo wzruszyła mnie ta historia, w której z zachowaniem wielkiej wrażliwości, a przy tym z traktowaniem młodego czytelnika z szacunkiem i należytą powagą ukazano realia życia w getcie i konsekwencje nienoszenia opaski z gwiazdą. Na dodatek autorka stworzyła opowieść o Irenie Sendlerowej, w której ukazano ją jako skromną kobietę, która nie zabiegała o rozgłos i gdyby nie amerykańska sztuka teatralna “Życie w słoiku”, świat nie dowiedziałby się o jej działaniach.
Unikajmy wywoływania skrajnych emocji
To ważne, by nie wzbudzać w dzieciach i młodzieży skrajnych emocjonalnych reakcji, ponieważ to zaburza ich procesy poznawcze — podkreślam to ponownie, ponieważ każda nauka musi mieć jasny cel. Zamiast tego warto wprowadzać treści i metody dostosowane do wieku. Na pewno nie można sobie pozwolić na rekonstrukcje i odtwarzanie historii, bo to może wywołać reakcję utożsamienia się z postacią, która doznała krzywdy wojennej. Pamiętajmy, że na tym etapie rozwojowym ludzie nie mają jeszcze mechanizmów samokontroli emocji, do tego często historie przeczytane czy obejrzane wywołują w nich takie emocje, jak wtedy, gdyby sami byli świadkami tych wydarzeń. Zamiast tego pozwólmy — jako opiekunowie lub nauczyciele — na wymianę refleksji i rozmowy o emocjach. Kluczem do lekcji o zagładzie jest na pewno utożsamienie wojny ze złem, nie ma znaczenia, kto ją wywołał i z jakiego powodu, na pewno nie powinno się też wprowadzać narracji, w której byłaby utożsamiana z bohaterstwem, przygodą czy miłością do ojczyzny — a niestety szkolne analizy mają takie zabarwienie. Ważne jest też to, by unikać stereotypów o np. o tym, że wszyscy Niemcy byli źli. Przy omawianiu tematów historycznych, dotyczących wojny czy zagłady ważne jest też to, by nieustannie zadawać pytania sprawdzające, jak dziecko rozumie daną historię, jakie jest jej przesłanie, czy wie, jakie były motywy działań ówczesnych ludzi.
„Asiunia” Joanny Papuzińskiej (wydawnictwo Literatura) z ilustracjami Macieja Szymanowicza to opowieść o wojnie przeznaczona dla czytelników od 7 roku życia, prosta, krótka historia dziewczynki, która nagle traci dom i mamę, musi mieszkać w różnych miejscach i ciągle uciekać, a wszystkie niedogodności są tłumaczone przez dorosłych jednym słowem: „wojna”. Nie ma tu drastycznych opisów, finał też — o ile to możliwe — jest pozytywny, kompozycyjnie książka sprawia wrażenie niedokończonej i chaotycznej — sceny nie łączą się ze sobą, raz przeważają w nich uczucia, drugi — wydarzenia bez związku z fabułą, jednak pisanie na temat obrazów wojny i zagłady ze względu na temat zawsze będzie fragmentaryczne.
W 2012 roku w wydawnictwie Muchomor pojawiła się wzruszająca opowieść dla czytelników od 8 do 11 lat, czyli „XY” Joanny Rudniańskiej. Losy dwóch sióstr bliźniaczek zostały wznowione dziesięć lat później, a więc w 2022 roku, pod tytułem „Hania i Hania” z ilustracjami Ewy Beniak-Haremskiej, to baśniowa opowieść o dziewczynkach, które od razu po urodzeniu zostały oddane pustelnicy, która obiecała zapewnić im dobre życie. Dziewczynki zostały adoptowane przez dwie rodziny, które przeniosły się z Podlasia do Warszawy i postanowiły nigdy ze sobą nie kontaktować. Obie — zrządzeniem losu — nazwano Hannami, żyły szczęśliwe w dobrych domach i nie wiedziały o swoim istnieniu, ale jedna z nich wychowywała się w żydowskiej rodzinie, co stało się znaczące, gdy wybuchła wojna, wówczas została oznakowana i musiała przeprowadzić się do getta. Druga Hania dostrzegła ją, niczym swoje lustrzane odbicie, gdy jechała tramwajem, wtedy też dowiedziała się o swoim pochodzeniu. Jest to historia o wielkiej traumie związanej ze śmiercią rodziny w getcie, byciu sierotą, a przy tym magiczna opowieść o równości, jakiej nie dostrzegają przesiąknięci strachem dorośli. Chociaż początek wydaje się trudny dla tak młodych czytelników, ostatecznie losy dziewczynek się splatają i obie zostają obdarowane miłością. Forma, w jakiej zamknięto historię, została stworzona z myślą o młodym czytelniku i podzielona na 40 kilkunastozdaniowych rozdziałów, w których nie ma nadmiaru, a opisy sprowadzają się do podkreślenia jedynie metafizycznych aspektów opowieści.
Dla dzieci w wieku od 10 lat polecam także „Kotkę Brygidy”, kolejną powieść Joanny Rudniańskiej, autorki odznaczonej między innymi Międzynarodową Nagrodą imienia Janusza Korczaka. To już znana pozycja w szkołach podstawowych, wydawnictwo Muchomor niedawno wznowiło nakład, więc mamy już trzecie wydanie tej zainspirowanej życiem rodziny autorki powieści o mieszkańcach warszawskiej, wielokulturowej Pragi i dorastaniu w trakcie wojny. Jest w niej wiele piękna: Helena, główna bohaterka, żyła w tyglu kulturowym, zamieszkiwanym przez trzech Bogów: katolickiego, prawosławnego i żydowskiego, była więc przekonana, że nigdy nic złego się nie stanie, aż wybuchła wojna, która naznaczyła ją na całe życie i sprawiła, że nawet jako dorosła kobieta, mierzyła się ze skutkami traumy, chociaż przeżyła ją bez zadraśnięcia, głodu, biedy, otoczona miłością — głównie jako obserwatorka, patrząca na czerwoną łunę nad miastem. Nie jest to łatwa i jednoznaczna powieść, nie ma w niej podziałów na dobrych i złych, nie pokazano, jak należy się zachowywać i czym jest bohaterstwo, wręcz przeciwnie — nawet udzielania pomocy trzeba się wstydzić, brak tu też jednoznacznych odpowiedzi, czy pomagający robili to bezinteresowanie. Wojna zmieniła wszystko: wujek Eryk od czekoladek nagle jest w SS, a pracownik ojca, ulubiony pan Kamil — Żydem; wiele osób zaginęło, inni wyjechali — wszyscy tworzą swoją narrację o tych czasach. Poznajemy te wydarzenia z punktu widzenia dziecka — bohaterki, która dorasta na naszych oczach, oraz kota, o którym zawsze marzyła i którego otrzymała w spadku po sąsiadce zamkniętej w getcie. Opowieść jednak się rozrasta i nie mówi tylko o wojnie, traktuje o rodzinie, samotnej starości, matce, która nie całowała córki, bo starłaby makijaż i po latach ratowania z ojcem Żydów — wyjechała, by zostać żoną SS-mana. Zakończenie jest szybkie, nie płynie tak, jak narracja o wojnie, co mnie jako dorosłej czytelniczce przeszkadzało, jednak uwypukla ono myśl, że życie po wojnie dla ludzi, którzy jej doświadczyli, było już tylko zbiorem kadrów, których realności trudno dowieść.
Bardzo cenną opowieścią jest też „BEZSENNOŚĆ JUTKI” Doroty Combrzyńskiej-Nogali, która opowiada o przeżyciach osieroconej Jutki w Łódzkim getcie.
Mówiłam o unikaniu bohaterstwa, jednak postaci kobiecych w tych narracjach nam często brakuje, a tę lukę wypełnia osoba Ireny Sendlerowej i jej losy ukazane w różnych tekstach kultury. Polecam książkę, która mnie urzekła, znalazłam ją w Legimi i ją wydało Wydawnictwo Literatura, które ma na polskim rynku wydawniczym najwięcej książek o zagładzie skierowanych dla młodych czytelników, a mowa o powieści Anny Czerwińskiej-Rydel „LISTY W BUTELCE. OPOWIEŚĆ O IRENIE SENDLEROWEJ”. Pięknie napisana, wzruszająca, ale jednak biograficzna i ukazująca kalendarium życia Ireny Sendlerowej i… kalendarium życia w Polsce od 1910 roku do 2008 roku, czyli od narodzin do śmierci siostry Jolanty. W książce wspomniano wiele wypowiedzi pani Ireny oraz Szymona Płóciennika, piętnastolatka, który napisał do niej list, a później zgłosił ją do Orderu Uśmiechu. Jest tu dużo faktów, ale bez ukazania okrucieństw, mówi się o przesłuchaniach, jednak ich obrazy nie porażają naturalizmem. Ze względu na długość i szczegółowość polecam czytelnikom, którzy mają ok. 10 lat.
Mniej dostępne pozycje to opowieść Batszewy Dagan, jednej z ocalałych „CO WYDARZYŁO SIĘ W CZASIE ZAGŁADY. OPOWIEŚĆ RYMOWANA DLA DZIECI, KTÓRE CĄ WIEDZIEĆ” oraz ukazujące emocje towarzyszące świadkom zagłady poezje Abrama Cytryna, którego tom poetycki został zatytułowany „Pragnę żyć”, autor, gdy spisywał wiersze, miał 12 lat, urodził się w 1927 roku i wraz z rodziną został przesiedlony do łódzkiego getta.
Z młodymi nastolatkami
Młodzi nastolatkowie dowiadują się o społeczności żydowskiej przy okazji lekcji historii, poznają wówczas okoliczności wybuchu II wojny światowej i proces stopniowej dyskryminacji poszczególnych grup. Ocalona z Holokaustu, Batszewa Dagan, więźniarka obozu w Auschwitz twierdzi jednak, że:
— Europa się spóźnia, twierdząc, że o zagładzie można mówić dzieciom od 14. roku życia. To za późno — dzieci są wtedy zainteresowane własnym ciałem, zachodzącymi zmianami fizjologicznymi. Odkrywają ten świat, interesuje ich to, jaką pozycję w grupie zajmują. I nagle wtedy wsadza się im taką bombę — informację o Holokauście. Jest już za późno, to zły moment.
Ważne jest zatem, żeby nie infantylizować tej tragedii, ale jednocześnie nie obarczać dzieci szczegółowymi opisami. Sztuka może być dobrym nośnikiem opowiadania o zagładzie i trzeba ją wprowadzać jeszcze zanim zacznie się nauka historii. Mimo to pojawiają się książki, które nokautują emocjonalnie nawet dorosłych, a mam na myśli przeznaczoną dla piętnastoletnich odbiorców książeczkę o obozie dla polskich dzieci w Łodzi, stworzoną przez Renatę Piątkowską „DZIECI, KTÓRYCH NIE MA”. Autorka zrezygnowała z komentowania wydarzeń, opisuje cykl życia dziecka, który trafia do obozu — porównania są brutalne i obrazowe, narracja skrótowa, wymieniane są kolejne tortury stosowane na dzieciach, ale tylko one są tu bezimienne (poza Terenią), esesmani zostali wymienieni z imienia i nazwiska (we wstępie autorka relacjonuje ich losy i pisze o wyrokach). Wstrząsająca lektura przemocy psychicznej i fizycznej stosowanej przez sadystów na dzieciach — nawet tych dwuletnich. Nawet dorośli nie są gotowi na tę historię, chociaż zdarzyła się naprawdę.
Dorośli myślą słowem, a dzieci — obrazem — to generalizacja, ale zwykle ta nauka przez obrazy zostaje w pamięci na dłużej. Nie uważam, że filmy dokumentalne są na tym etapie rozwojowym dobrym rozwiązaniem, zdjęcia też mogą być zbyt trudnymi do przeżycia emocjonalnego wyzwaniami. Dlatego do wprowadzenia tematyki związanej z zagładą proponuję powieść graficzną, np. komiksową wersję „DZIENNIKA ANNE FRANK”.
Do 16 roku życia nie zaleca się też odwiedzania miejsc pamięci po byłych obozach koncentracyjnych i obozach zagłady. Jeżeli młodzi nastolatkowie pytają o drastyczne sprawy związane z wojną, nie powinniśmy podawać szczegółów, lepiej odpowiadać uogólniając, stwierdzić, że zapewne większość rodziny bohaterów zginęła. Nie starajmy się na siłę docierać do wyobraźni, sprawiać by na pewno młodzi ludzie poczuli ogrom tragedii, nie podawajmy szczegółów dotyczących śmierci w komorze gazowej czy masowych egzekucji. Istotne jest też to, by nie zostawić uczniów szkoły podstawowej z tymi historiami i emocjami bez zakończenia. Konieczne jest podsumowanie rozważań i stwierdzenie, że tak już było i teraz musimy wszyscy się starać, by sytuacja się nie powtórzyła, dlatego pamięć o tych wydarzeniach jest nam potrzebna.
Młodzież licealna
Coraz mniej jest z nami Ocalonych, dlatego każda okazja na spotkanie ze świadkami historii jest bezcenna. To ważne, żeby ofiary Holokaustu upamiętnić z szacunkiem i pozwolić młodzieży na poznanie autentycznych świadectw.
Popkultura proponuje już wiele fikcyjnych prób zaprezentowania zagłady na ekranie. Film „Życie jest piękne” Roberta Benigniego opowiada historię Guido, który z rodziną trafia do obozu koncentracyjnego. By oszczędzić synowi traumatycznych przeżyć, przekonuje go, że wszystko jest zakrojoną na szeroką skalę grą terenową.
Książka „Arytmetyka diabła” i filmowa ekranizacja o tym samym tytule przedstawiają historię nastoletniej Hannah, która nie chce uczestniczyć w rodzinnej kolacji z okazji Paschy. Dziewczynę nużą opowieści bliskich o Holokauście. W czasie uroczystej kolacji, kiedy rodzina prosi ją o tradycyjne otworzenie drzwi, przenosi się w czasie do 1942 roku, do okupowanej przez nazistów Polski, gdzie wszyscy nazywają ją Chają. Wkrótce razem z mieszkańcami wsi zostaje wywieziona do obozu koncentracyjnego.
Wypada zadać sobie pytanie, czy filmy takie jak „ŻYCIE JEST PIĘKNE” i „ARYTMETYKA DIABŁA”, mogą być wstępem do rozmowy o zagładzie? Jeżeli zdecydujemy się na przedstawienie młodzieży podobnych obrazów, ważne jest, aby uwzględnić różnice pomiędzy filmową i literacką fikcją a rzeczywistymi wydarzeniami. Nie ma nic gorszego dla pamięci historycznej niż obecna tendencja do osadzania akcji powieści w czasach zagłady, co często jest tylko wykorzystaniem tła historycznego, by autorzy nie musieli budować świata przedstawionego od podstaw, jednocześnie zyskują wtedy pewność, że opisane przez nich historie będą poruszały emocjonalnie. Jacek Dehnel nazwał to zjawisko „CZARNYM DISNEYLANDEM”, a krytyczna literacka — JUSTYNA SOBOLEWSKA — pisała wielokrotnie o nieautentyczności, fikcyjności i przemienianiu faktów historycznych w powieściach, które mówią o nauczycielkach, pielęgniarkach, tatuażystach czy miłościach w obozach. Może zatem bezpieczniej będzie znów sięgnąć po powieści graficzne — np. o Irenie Sendlerowej, OBEJMUJĄCE KILKA TOMÓW KSIĄŻKI STWORZONE PRZEZ Jeana Davida Morvana i Séverine Tréfouël, czy kultowy już komiks Arta Spiegelmana „MAUS”.
Jedną z nich, którą można wykorzystać w rozmowach z osobami w szkole ponadpodstawowej, jest komiks Michela Kichki „Drugie pokolenie. Czego nie powiedziałem mojemu ojcu” wydany w Polsce w tłumaczeniu Karoliny Czerskiej przez Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie — MOCAK. Autor rozpoczyna autobiograficzną opowieść od listu do czytelników, w którym ujawnia, że w szkole podstawowej dowiedział się, że jest Żydem, dotąd miał się po prostu za Belga. Dopiero mając 20 lat i mieszkając w Izraelu, odkrył swoją tożsamość — jako Aszkenazyjczyk i Polak. Dowiedział się wówczas, że rodzina matki pochodziła z Częstochowy, a ojca z Łodzi i obie uciekły do Belgii w międzywojniu, jednak bliscy ojca zginęła w Shoa. W domu nikt nie mówił po polsku, jego ojciec miał z nim jedynie złe, antysemickie skojarzenia. Dopiero w 2015 roku — trzy pokolenia — ojciec autora, autor i jego synowie spotkali się razem w Auschwitz. To znamienne, bo Michel w swojej powieści graficznej — z humorem i powagą — pokazał traumę drugiego pokolenia. Jest to zatem spojrzenie na dzieci ofiar i oprawców, które musiały mierzyć się z przeszłością rodziców i dziadków.
Terapeutyczna rola literatury to istotne zagadnienie, które należy omawiać z młodymi ludźmi, ukazywać różnicę przekazów, dobór formy literackiej i języka. Komiks Kichki to umieszczona w jedynie tuszowanych na czarno panelach historia autora, jego rodziny, a w szczególności jego ojca, który niemal przepracowywał traumę obozową na swojej rodzinie, bo wszystko wywoływało obozowe skojarzenia, a jednocześnie opowieść ta była pełna niedomówień i tajemnic, nie wyjaśniał on dzieciom, co widział, co stało się z jego rodzicami i dlaczego ma wytatuowane cyfry, jakby doświadczenia wojenne odebrały język do ich opisu — niczym u Różewicza, u którego podmiot liryczny nawoływał, że potrzeba mu nauczyciela, który jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia, oddzieli światło od ciemności. Ojciec bohatera komiksu potrafił mówić o Auschwitz tylko przez filtr czarnego humoru, a matka wszystko tłumaczyła, że „to co innego, on był w obozie”.
Autor zastosował zatem nietypowy zabieg — nie pokazał traumy osoby, która doświadczyła zagłady, lecz emocje jej dzieci. Bohater mierzy się zatem z żalem, jaki ma do swoich rodziców, za niedostateczną opiekę, miłość i troskę, za wymuszanie wielu zachowań i tłumaczenie wszystkiego zagładą, za spełnianie oczekiwań ojca, bo gdy osiągał najlepsze wyniki w szkole, ten chwalił się nimi tak, jakby każda z dobrych ocen była odegraniem się na Hitlerze. Także jako dorosły człowiek, ojciec swoich dzieci, Kichka zastanawiał się, czy wszystkie jego działania nie są podyktowane zadośćuczynieniem:
“Czy tym razem dostałem je dla siebie, czy dla niego? Trudno powiedzieć. Czy jako »jego syn« nie jestem skazany na ciągłe zadowalanie go — wynagradzanie tego, co przeżył? Czy kiedykolwiek można wyzwolić się z traumy swoich rodziców? Jak długo pozostaje się ich „dzieckiem”, z całym bagażem, jaki się z tym wiąże?”
Kichka w opowieści pełnej wyznań i dowcipów ukazuje też ból związany ze samobójczą śmiercią swojego brata Charliego, pisze o syndromie drugiego pokolenia i tym, że ojciec odebrał mu żałobę, bo… chwila pogrzebu stała się dla niego pretekstem do opowiedzenia — pierwszy raz — swojej historii. Jakby zamiatane pod dywan historie pełne trupów i śmierci, wraz z pogrzebem własnego dziecka — powróciły ze zdwojoną siłą i nadały mu nowy sens życia: oprowadzania wycieczek po Auschwitz, napisania książki i głoszenia świadectwa na całym świecie. Traumę obozową odczuwał także Michel Kichka, a komiks jest jego próbą określenia własnej tożsamości, zrozumienia siebie jako dziecka i odcięcia pępowiny, która łączyła go z miejscem w Polsce, którego nigdy nie chciał odwiedzić. Rysownik nie stworzył kolejnej opowieści o zbrodniczej statystyce, ale pokazał człowieka, a także jego dwa oblicza — publiczne i prywatne: jedynego ocalałego bohatera i płacących za to jego bliskich. Pokazał, że także po II wojnie światowej umierają ofiary Szoa.
To wzruszająca historia, która chociaż ukazuje, jak działa trauma pokoleniowa i jakie są jej skutki, jest też pretekstem do rozmów w klasie, które nie będą dotyczyły historii obozowej, lecz tego, czy historia nas definiuje i jak wpływa na życie i że dzięki sztuce można znaleźć nić porozumienia. Zabawny styl rysunków Kichki nie stanowi bowiem dysonansu z opowieścią, którą za jego pośrednictwem przekazuje autor, czasami jedynie w formie tragikomicznej można opowiedzieć o tym, co najtrudniejsze. Uważam, że jest to forma, którą można przekazać już szesnastolatkom.
Opowieść Kichki stała się też inspiracją do stworzenia filmu, który ukazał się w Polsce 1 września 2023 roku (za dystrybucję odpowiada Kino Świat — sponsor tego wpisu), a premierę światową miał we wrześniu 2022 roku. Francuska animacja w reżyserii Véry Belmont różni się od komiksu Kichki rysunkiem — dodano kolory, a kreska nie wywołuje groteskowych skojarzeń, niektóre wypowiedzi i sceny są tożsame z tymi, które zawarł autor w powieści, ale w filmie ojciec nie chce rozmawiać z dziećmi na temat Auschwitz, a nawet zabrania im używać tego słowa, jednocześnie wykorzystuje czas Szoa jako wytłumaczenie dla wielu swoich zachowań. W animacji ożywiono także postać Charliego, który wraz z Michelem postanowi odkryć historię ojca, by móc się od niej odciąć i wyrosnąć na niezależnych ludzi. Chłopcy wyobrażają sobie — tatę jako kogoś, kto musi ukrywać wielką tajemnicę, nie spodziewają się jednak, że nie będzie to historia taka jak te, które znają z powieści przygodowych. Jednocześnie w animacji starano się złagodzić — względem komiksu — przekaz i Charlie nie zginie śmiercią samobójczą, a w wypadku. Animacja stanowi uniwersalną opowieść o wychodzeniu z traumy i transformacyjnej roli sztuki. Nie zrezygnowano w niej z tragikomicznej formy, dzięki której zachowano styl opowieści Kichki — ukazujący zarówno beztroskę dzieciństwa, jak i codzienne życie w cieniu historii. Według reżyserki właśnie teraz, gdy narastają w Europie ruchy antysemickie, ksenofobia i islamofobia, musimy przypominać, jak potworna ideologia leży u podstawy takich zachowań. Każda klasa szkolna powinna obejrzeć ten filmy i uczynić z niego istotną część lekcji dotyczących traumy pokoleniowej, terapeutycznej roli sztuki, oddziaływania historii i ceny wojen. Wiem, że Muzeum POLIN rekomenduje ten film osobom 17 +, co zapewne wynika z doświadczeń i wielu rozmów ze środowiskiem nauczycielskim.
Pamiętajmy, żeby mówiąc o zagładzie, posługiwać się stosownym językiem. Terminologii nazistowskiej trzeba używać świadomie i podkreślać, że jest to sposób wypowiadania się sprawców Holokaustu (mam tu na myśli słowa np. „strona aryjska”, „transport”, „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej”).
Po pierwszej klasie szkoły ponadpodstawowej razem z większą świadomością na temat Szoa rosną emocje, które wywołują materiały pokazujące wojnę. Wynika to zapewne z większej empatii i świadomości historycznej. Starsza młodzież wbrew pozorom może nadal bardzo mocno odczuwać ból związany z poznawaniem okrucieństw wojny, trzeba to mieć na uwadze przy szukaniu paraleli pomiędzy historycznymi i współczesnymi wydarzeniami.
Konieczne jest uświadamianie o dylematach w historiach konkretnych osób, bo w czwartej klasie liceum młodzi ludzie poznają już literackie opowieści naocznych świadków okrucieństw wojennych, przeczytają „MEDALIONY” Zofii Nałkowskiej, „INNY ŚWIAT” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, OPOWIADANIA OBOZOWE BOROWSKIEGO i „ZDĄŻYĆ PRZED PANEM BOGIEM” Hanny Krall, do tego dojdzie poezja Różewicza, Baczyńskiego, Świrszczyńskiej, Broniewskiego. To zestaw drastycznych obrazów, oddziałujących na emocje, na które młodzi ludzie powinni już być przygotowani.
Film i książka „Biały ptak. Cudowny chłopak” R. J. Palacio zostały opisane TUTAJ (tematy, które porusza i pomysły, jak wykorzystać tę historię podczas lekcji).