To już drugi nakład!
Pisałam o tej książce zaraz po tym, gdy wyszła. Dzisiaj przypominam zachwyty, bo już 2 kwietnia o 19.00 spotkam się z autorką i Państwem w ramach cyklu BABA BOOK.
Weronika i Jerzy Janiakowie napisali „Książkę o człowieku w spektrum autyzmu” wydaną przez wydawnictwo Natuli (Natuli – dzieci są ważne), z którą idzie się przez proces diagnozy i zdobywania wiedzy o spektrum jak z dobrym kumplem, takim Wergiliuszem wśród ziomeczków, bo jak twierdzą twórcy: „Rzeczywistość dorastającej i dorosłej osoby w spektrum autyzmu często przypomina występ stand-upera” i nie sposób się z nimi nie zgodzić.
Zaczynamy zatem od zalet samorzecznictwa i ulgi, która towarzyszy diagnozie u dorosłych ludzi z ASD, a nie ma jej u rodziców dzieci atypowych. Droga do samoakceptacji przez zrozumienie innych to wyzwalające doświadczenie, ale dla każdego może być inna i wymagać czasu. Rodzice po diagnozie są przerażeni, bo trafiają do pełnego nieczytelnych kruczków systemu, który jest gdzieś tam spisany, ale właściwie nie wiadomo gdzie i które przepisy są aktualne. Autorzy napisali wprost: w szale poszukiwania dla dziecka dodatkowych zajęć, terapii, zdobywania orzeczenia rodzice nie powinni zapominać o sobie i warto, by skorzystali z pomocnej dłoni terapeuty. W książce opisano też proces diagnozy i potrzebną w szkołach dokumentację, a także relacje w triadzie: dziecko-rodzic-nauczyciel.
Oczywiście to nie jest tak, że mamy teraz „epidemię autyzmu” albo „modę na autyzm” – to nie są przelewki (a na pewno nie jest to choroba); po prostu w końcu są odpowiednie narzędzia do badania naszej neuroróżnorodności, co daje szanse na lepsze życie. W końcu można zdobywać wiedzę o sobie i innych, unikać stygmatyzacji i łatki agresywnego czy trudnego dziecka, które z powodu nadmiaru bodźców, głosów z telewizora i radia, opowieści wszystkich domowników, szczekanie psa i zapachów obiadu wpada w szał.
Wystarczy zrozumieć przyczynę, by życie neuronietypowych nie było udręką, bo osoby z ASD są obarczone dziesięciokrotnie większym ryzykiem samobójstwa niż osoby neurotypowe, nie pomaga zapewne fakt, że wśród ludzi z ASD występuje znaczący odsetek osób nieheteronormatywnych — zatem przeżywają one podwójne wykluczenie.
Istotny jest dla mnie temat spektrum u kobiet, które często diagnozują się już jako osoby dorosłe, co wynika z innej socjalizacji dziewczynek niż chłopców: one mają być grzeczne i uległe, dobrze się zachowywać, obserwować i imitować zachowania pożądane. To oczywiście prosta droga do maskowania i frustracji.
Moim zadaniem jako oligofrenopedagożki jest wyposażanie dzieci w samoświadomość, że spektrum ma wiele twarzy, można mieć w związku z nimi liczne problemy, ale też odczuwać możliwości i zalety. To po prostu inny wzorzec rozwojowy.
O tym wszystkim, a także o trudnościach (z koherencją centralną, stimach, meltdownie, wstydzie, wewnętrznym krytyku antymotywacyjnym, shutdownie, unikaniu interakcji, niebezpiecznym wypaleniu, które może objawiać się jak depresja z myślami samobójczymi; koszmarze sensorycznym systemu szkolnego) oraz zaletach (pasjach, które bywają protezą relacji społecznych) przeczytacie w książce. Opisano w niej także potrzeby osób studiujących wraz z nazwą jednostek, które mogą być pomocne, a także realia na rynku pracy (mówić o diagnozie czy nie?). Nie chce więcej zdradzać, ale pamiętajcie, że „życie na energetyczny kredyt wymaga spłacenia”, więc dbajcie o siebie, edukujcie się i otoczenie, a – z ręką na sercu – obiecuję, że z czasem będzie już tylko łatwie. Książkę polecam wszystkim, którzy chcą się doedukować, a mamy do tego nie lada okazję, bo dziś świętujemy Światowy Dzień Świadomości Autyzmu.