Kiedy podczas zajęć indywidualnych młodzi ludzie proszą mnie o wytłumaczenie kilku kwestii z „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza albo podają w swoich rozprawkach Stasia jako przykład bohatera, każdorazowo zaciskam szczękę i czuję dysonans między tym, co mówiło i nadal jeszcze czasami mówi się w szkołach o tej powieści, a dzisiejszą wrażliwością. Nie jestem zwolenniczką eliminowania powieści Sienkiewicza, bo odpowiadała ona czasom, w których powstawała, na dodatek zyskała teraz większą wartość — jest pretekstem do dyskusji np. na temat kolonializmu, roli bohatera-wybawcy, przymusowego chrzczenia, rasizmu i rasistowskiego języka. Bez refleksji o tym, dlaczego Staś traktował Kalego z wyższością i śmiał się z jego moralności (a i my jako dzieci śmialiśmy się, bo opisy są stworzone z zamysłem komicznym) te lekcje będą jednak jałowe.
Jak można zatem pokazać dzieciom, że nie chcemy powielać zachowań bohaterów, których polubili, by nie obciążać ich od razu tym, że jedni ludzie uważają się za lepszych od drugich, narzucają im nawet swoją wiarę, niszczą przyrodę pod pretekstem niesienia cywilizacji itd.? Trzeba oczywiście rozmawiać, ale można też wspomóc się książką — przeznaczoną dla wszystkich czytelników, bez względu na ich wiek (jest skierowana dla osób w wieku 9-12 lat), bo sama — chociaż przeżywam już drugą pełnoletniość, z zainteresowaniem śledziłam przygody pary detektywów z Policji Literackiej i podkreślałam fragmenty z ich językowymi potyczkami.
W Wydawnictwo Zielona Sowa stworzono serię o przygodach Doktora Lektura i podinspektorki Jessiki LaFemme, którzy prowadzą śledztwa w sprawach związanych z bohaterami lektur szkolnych. Marcin Przewoźniak umieścił ich w realiach powieści przygodowej Sienkiewicza, wykorzystał wiele kluczowych postaci i scen znanych z lektury, ale stworzył na ich kanwie zupełnie inną — ciekawą, przygodową powieść. Tym razem to ojcowie — Tarkowski i Rawlinson wynajęli Lektura i LaFemme do odnalezienia dzieci, ale szybko okazało się, że wiele poszlak wskazuje na to, że to kolonizatorzy i sam Staś są winni porwania, na dodatek dopuścili się wielu przestępstw.
Lektura nie umiałam polubić i jest to dobry zabieg rodem z serialowych kreacji wątpliwych moralnie bohaterów, mamy tu zgryźliwego, niemiłego i z trudem posługującego się empatią detektywa, a przy tym niezłego komika, a dla jego przeciwwagi pojawia się kobieta — feministka z dużą świadomością językową, walcząca o inkluzywne formy, inteligentna i szybko znajdująca rozwiązania, mająca wiedzę o psychologii zwierząt — Jessica.
Twórca wykorzystał wiele odniesień kulturowych, bohaterowie wymyślają nawet GTA w wersji wielbłądziej, mówią o szacunku do drugiego człowieka i wyznania, o stawianiu granic, ochronie zwierząt oraz różnorodności kulturowej.
”Doktor Lektur. Na tropie Stasia i Nel” to zagwarantowana rozrywka dla fanów klasyki, ale też książka zachęcająca do czytania, która odpowiednio skrócona w porównaniu do wzoru, z dynamizmem akcji — utrzyma uwagę młodego czytelnika i — być może — zmobilizuje do wielu rozmów podczas lekcji oraz pisania własnych alternatywnych historii na podstawie lektur szkolnych. Jestem przekonana, że to dzięki reinterpretacjom można zachęcić młodych ludzi do czytania i dyskusji na tematy, które powinny być poruszane i wspólnie rozważane w szkołach i w domach, bo to właśnie dzięki krytycznemu czytaniu i refleksjom możemy zbudować własny system wartości.
Książkę objęłam patronatem/ matronatem/ babomatem, jestem matroną tej książki, bo naprawdę warto, więc jest to #współpraca
Marcin Przewoźniak
“Doktor Lektur na tropie Stasia i Nel”
ilustracje: Paulina Bajer
stron: 208
wydawnictwo: Zielona Sowa
O książce, a przede wszystkim o pomysłach, jak omawiać dziś “W pustyni i w puszczy” opowiem podczas bezpłatnego webinaru organizowanego w połowie października na prośbę organizatorów IX Uroczystego Kongresu Polonistów/ek i Bibliotekarzy/ek.
Kilka cytatów na zachętę, które zaznaczyłam przy pierwszym czytaniu, podejmując decyzję o patronacie:

– Muszę się z tobą zgodzić. Najpierw trzeba uwolnić świat od terrorystów i ekstremistów. Potem jakoś to będzie!

– Może ja też, kiedy to wszystko się skończy, wniosę coś nowego do świata. Ty będziesz opracowywał grę planszową Grand Theft Camel, a ja napiszę książkę o zachowaniu zwierząt. O tym, jak moglibyśmy porozumiewać się pomiędzy gatunkami.

Dlaczego? Bo oni boją się kobiet! Pustynne brodacze boją się kobiet. Zwłaszcza takich jak ja, bo bezczelna pustynna wiedźma nie boi się ich władzy. Bo mogłaby znienacka ogolić brodę ich męskiemu światu! – Wiesz, że cię kocham, pustynna wiedźmo?

– Przyczyna śmierci? – Nie dokonałem szczegółowych oględzin. – Lektur się wzdrygnął. – Widzisz, w tym samym czasie całe królestwo owadów wprosiło się tam na ucztę!

Chrzest umierającej osoby dorosłej może być przeprowadzony przez osobę świecką, jeśli umierający o to wyraźnie poprosi. Staś, chrzcząc dorosłych nieprzytomnych facetów, złamał kanony prawa kościelnego.
– „Odchrzciłabym się”, skracając życie tego „ojca chrzestnego” jeszcze przed śniadaniem za pomocą mojego Lancastera! – Agentka poklepała rękojeść potężnego pistoletu. – Jednak masz rację, Lektur! Ci biedacy mogli przecież teoretycznie znaleźć się po śmierci w swojej afrykańskiej krainie wiecznych łowów, zgodnej z ich tradycyjnymi wierzeniami.

– Doktorku? – Tak, kochana? – Myślisz, że w niebie, tym chrześcijańskim, też się trzyma osobno białych i kolorowych? Detektyw spoważniał. – Ponieważ nikt się nad tym nie zastanawia, a przynajmniej nie oficjalnie, zakładam, że może być z tym jakiś wstydliwy problem.

Zrekonstruuję ci tę scenę! Egipcjanin Staś robi głośne „pierdut!” Skały lecą na wszystkie strony. Słoń ma otwartą drogę do wolności. Sadzi triumfalną kupę. I trąbiąc, odbiega w dżunglę. A mała Nel zanosi się płaczem. Macha bezradnie rączką za wielkim kochanym zwierzaczkiem. Za Trąbalskim, który się nawet nie pożegnał. – Lektur już całkowicie szczerze i złośliwie się roześmiał.

Agentka LaFemme popatrzyła na niego z politowaniem.na terenach ludu Wa-hima należnych Wielkiej Brytanii powołać twór polityczny o nazwie Nowa Polska pod jego zwierzchnictwem. – Zdecydowanie wolę, kiedy strzelasz, niż kiedy bawisz się w behawiorystę – powiedziała i pocałowała go w brodaty policzek.

Po plecach detektywa przeszło coś znacznie gorszego niż jadowita skolopendra. To coś nosiło plugawą, pospolitą nazwę: strach.

Z tej ewangelizacji wyjdzie jakaś parodia wiary katolickiej!

Jeśli to czytasz — daj mi znać 🧡 na swoim ulubionym kanale:

Chcesz zapisać się na korepetycje?