tytuł: Fer­dy­dur­ke

autor: Witold Gom­bro­wicz


data wyda­nia: 1937

rodzaj: epi­ka

gatu­nek: powieść awan­gar­do­wa — nie­jed­no­rod­na nar­ra­cja (pierw­szo­oso­bo­wa, trze­cio­oso­bo­wa, „ja” autor­skie), gro­te­sko­wy świat przed­sta­wio­ny, licz­ne inno­wa­cje sty­li­stycz­ne, obec­ność paro­dii, iro­nii, autor pro­wa­dzi grę fabu­lar­no-języ­ko­wą z czytelnikami. 


gro­te­ska — kate­go­ria estetyczna:

  1. po stro­nie gatun­ku: w dra­ma­cie roman­tycz­nym łącze­nie ele­men­tów fan­ta­stycz­nych z realistycznymi

  2. po stro­nie auto­ra: łama­nie zasa­dy deco­rum: śmiech w tra­ge­dii (Filon cału­ją­cy mar­twą Ali­nę w „Bal­la­dy­nie”; poety­ka absur­du, nie­mi­me­tycz­ne wyda­rze­nia w świe­cie realistycznym.

  3. po stro­nie odbior­cy: posą­gi Azte­ków kie­dyś budzi­ły strach, dziś mimi­ka figur powo­du­je śmiech. 


pro­ble­ma­ty­ka: teo­ria czy­stej for­my, narzu­ca­nych ról spo­łecz­nych i poszu­ki­wa­nia wła­ści­wej dla sie­bie for­my wyra­zu, roz­wa­ża­nia o sztu­ce, rola spo­łe­czeń­stwa i jej wpływ na jed­nost­kę; wal­ka z tra­dy­cją romantyczną


gene­za: zbiór myśli i kon­cep­cji, ponoć impul­sem były sło­wa kry­ty­ki, któ­re padły pod adre­sem auto­ra po debiu­cie „Pamięt­nik z okre­su dojrzewania”


czas akcji: lata 30. XX wieku

miej­sce akcji: szko­ła, dom Mło­dzia­ków, War­sza­wa, Bolimów


boha­te­ro­wie:

Józef Kowal­ski nazy­wa­ny Józio K. – (odwo­ła­nie do Józe­fa K. – boha­te­ra „Pro­ce­su” Kaf­ki), pozna­je­my go w dniu trzy­dzie­stych uro­dzin, cho­ciaż jest doro­sły, to cią­gle jest upu­pia­ny, nie­ustan­nie trak­to­wa­ny jak dziec­ko, ciot­ki mu mówią, że sko­ro nie ma wła­snych dzie­ci i zawo­du leka­rza czy praw­ni­ka, to nie jest poważ­ny; zaczy­na zatem pisać swój „Pamięt­nik z okre­su doj­rze­wa­nia” i wte­dy odwie­dza go pro­fe­sor Pim­ko i zabie­ra do szko­ły; póź­niej na sta­cję do Mło­dzia­ków i do dwor­ku ciot­ki Hur­lec­kiej — w każ­dym z tych miejsc będzie usi­ło­wał zmie­rzyć się z teo­rią czy­stej for­my i narzu­ca­nej przez spo­łe­czeń­stwo gęby, będzie testo­wał rzeczywistość. 

Mię­tus — Mię­tal­ski, kum­pel z gim­na­zjum, chce szyb­ko doro­snąć, sprze­ci­wia się upu­pia­ni, któ­re panu­je w szko­le, jest przy­wód­cą ban­dy chło­pa­ków — będzie mani­fe­sto­wał swo­ją doro­słość, zacho­wy­wał się wul­gar­nie i pro­wo­ka­cyj­nie, gar­dzi ide­ała­mi i chce być uświa­do­mio­ny sek­su­al­nie, wygra w poje­dyn­ku na miny z Syfo­nem i zgwał­ci go przez ucho (odbie­rze mu nie­win­ność przez mówie­nie wul­ga­ry­zmów); odwie­dzi Józia na stan­cji z butel­ką wód­ki, będzie uwo­dził słu­żą­cą Mło­dzia­ków, u Hur­lec­kich zro­bi nie­zły raban, bo namó­wi parob­ka, by go ude­rzył w twarz.

Syfon Pylasz­kie­wicz — przed­sta­wi­ciel chło­piąt, grzecz­ny, upu­pio­ny i dają­cy się upu­piać, nie­win­ny, zosta­je zgwał­co­ny przez ucho przez Mię­tu­sa i popeł­ni samo­bój­stwo (to trze­ba rozu­mieć tak, że umar­ła w nim niewinność). 


Waż­ne: kłót­nia Mię­tu­sa i Syfo­na to kłót­nia o for­mę, a nie idee — wal­czą zatem o kształt, jest to paro­dia tur­nie­ju rycerskiego.


pro­fe­sor Pim­ko — straż­nik sys­te­mu edu­ka­cji, kon­ser­wa­tyw­ne poglą­du, ścią­ga trzy­dzie­sto­lat­ka do szko­ły, nada­je uczniom licz­ne gęby, upu­pia ich, Józio zedrze jed­nak jego gębę wiel­kie­go pro­fe­so­ra, zro­bi intry­gę i oka­że się, że bel­fer jest zain­te­re­so­wa­ny roman­so­wa­niem z mło­dą Zutą, któ­rej udzie­lał kore­pe­ty­cji z Norwida.

Bla­dacz­ka — nauczy­ciel języ­ka pol­skie­go, nie potra­fi zapa­no­wać nad kla­są, tyl­ko powta­rza wyuczo­ne daw­no sło­wa z pod­ręcz­ni­ków, nie myśli i nie uczy myśleć, nie ma sza­cun­ku wśród uczniów; zna­na jest sce­na z Gał­kie­wi­czem, któ­re­mu bel­fer kazał powta­rzać, że „Sło­wac­ki wiel­kim poetą był”, a gdy usły­szał, że mło­dych ludzi jego poezja nie zachwy­ca — powta­rzał w kół­ko to zda­nie, nie potra­fił nic powie­dzieć, bał się, że dyrek­cja zare­agu­je na hałas w kla­sie, po dzwon­ku bez sło­wa opu­ścił salę.

dyrek­tor Piór­kow­ski — dyrek­tor gim­na­zjum, jest zwo­len­ni­kiem tra­dy­cyj­nych metod wycho­waw­czych i zafa­scy­no­wa­ny pra­cą Pimki. 

Kopyr­da — zna­jo­my Józia K., począt­ko­wo mie­li dobre rela­cje, ale gdy Józio odkrył, że Kopyr­da ma romans z Zutą, posta­no­wił mu w tym przeszkodzić.

Wik­tor Mło­dziak — inży­nier, pozo­ru­je nowo­cze­sność, jest jed­nak zdo­mi­no­wa­ny przez żonę, jest ojcem Zuty i dekla­ru­je swo­bo­dę oby­cza­jo­wą w jej wycho­wa­niu, jed­nak w sce­nie z Pim­ko i Kopyr­dą zacho­wu­je się jak typo­wy ojciec i nawet chce za pomo­cą ręko­czy­nów roz­wią­zać pro­blem z ado­ra­to­ra­mi córki.

Joan­na Mło­dzia­ko­wa — pozu­je na nowo­cze­sną, nama­wia cór­kę na nie­ślub­ne dziec­ko, uwa­ża Józia za sta­ro­świec­kie­go, zosta­je zde­ma­sko­wa­na przez Józia, gdy ten bru­dzi obrus kompotem.

Zuta Mło­dzia­ków­na — nowo­cze­sna dziew­czy­na: zarów­no w zacho­wa­niu, jak i w ubio­rze, cór­ka Mło­dzia­ków, w któ­rych domu prze­by­wa Józio K.na pen­sji, igno­rant­ka — przy­zna­je się, że cho­ciaż ma kore­pe­ty­cje z pro­fe­so­rem Pim­ko, to nie ma poję­cia, kim był Nor­wid,  nie inte­re­su­je się nauką, a życiem i ener­gią: spor­tem, nowy­mi oby­cza­ja­mi; ma mnó­stwo listów miło­snych od róż­nych męż­czyzn, Józio się w niej kocha, ale ona nie zwra­ca na nie­go uwa­gi, zatem boha­ter wymy­śla intry­gę: pisze w jej imie­niu listy do Pim­ki i Kopyr­dy — obaj przy­cho­dzą w nocy przez okno do poko­ju Zuty, by z nią poro­man­so­wać — wte­dy Józio robi raban, rodzi­ce wpa­da­ją do poko­ju — Kopyr­da jest tam zro­zu­mia­łą posta­cią, ale gdy ojciec zoba­czył sta­re­go bel­fra — wpadł w szał — w ten spo­sób Józio obdarł z tej rodzi­ny gębę nowoczesności.

Walek — nie umie czy­tać, ani pisać, wyglą­da bied­nie, zna swo­je miej­sce w sze­re­gu, jest ulu­bień­cem Mię­tu­sa, daje się namó­wić na ude­rze­nie go w twarz, co jest jed­no­cze­śnie policz­kiem wymie­rzo­nym w kla­so­wość; jest słu­żą­cym Hurleckich.

Hur­lec­cy — rodzi­na Józia, żyli w Boli­mo­wie, zwo­len­ni­cy podzia­łów spo­łecz­nych, pie­lę­gnu­ją zwy­cza­je, to szlach­ta zie­miań­ska (ich dwór jest paro­dią Sopli­co­wa), wynio­śli, żyją ponad stan, chęt­nie upu­pia­ją Józia i trak­tu­ją go jak pani­cza, co mu się podo­ba — przez to da sobie narzu­cić tę rolę; są obu­rze­ni, gdy Mię­tus wej­dzie w rela­cje z Wal­kiem — parob­kiem i da się ude­rzyć w twarz — to znisz­czy ich cały świa­to­po­gląd; mają dzie­ci: Zosię i Zygmunta.

Zosia — dziew­czy­na Józia K., wca­le nie chciał mieć z nią roman­su, ale dał sobie narzu­cić gębę mło­de­go pani­cza i kochan­ka; pod koniec powie­ści uciek­nie z nią i poczu­je, że sytu­acja każe im się poca­ło­wać, wte­dy Józio zro­zu­mie, że nie ma uciecz­ki od gęby innej niż w dru­gą gębę i od czło­wie­ka innej niż do dru­gie­go człowieka.


Naj­waż­niej­szą kate­go­rią zna­cze­nio­wą w “Fer­dy­dur­ke” jest FORMA

O, potę­go For­my! Przez nią umie­ra­ją naro­dy. Ona wywo­łu­je woj­ny. Ona spra­wia, że powsta­je w nas coś, co nie jest z nas. Lek­ce­wa­żąc ją, nie zdo­ła­cie nigdy pojąć głu­po­ty, zła, zbrod­ni. Ona rzą­dzi naszy­mi naj­drob­niej­szy­mi odru­cha­mi. Ona jest u pod­sta­wy życia zbiorowego. 

Józio wal­czy z For­mą, ale jest ska­za­ny na nie­po­wo­dze­nie: ucie­ka­jąc przed gębą nie­doj­rza­łe­go ucznia, zako­cha­ne­go chło­pa­ka, wpa­da w szpo­ny kon­ser­wa­ty­zmu, następ­nie sta­je się uwo­dzi­cie­lem i pory­wa­czem i dopie­ro wte­dy docie­ra do nie­go, że wszyst­kie te pró­by wal­ki z for­mą są nie­uda­ne. To smut­ny wnio­sek egzy­sten­cja­li­sty — docie­ra do nie­go, że ste­reo­ty­py rzą­dzą życiem.


Gom­bro­wicz wpro­wa­dza nowe zna­cze­nia zna­nych pojęć, uzna­nych za wul­gar­ne, to wzmac­nia poety­kę absurdu:

HOMONIMY (wyra­zy o tej samej for­mie, ale róż­nych znaczeniach)

gęba

maska, rola spo­łecz­na, sami ją sobie i innym narzu­ca­my; motyw The­atrum mundi.

łyd­ka

sym­bol nowo­cze­sno­ści i erotyzmu

gwałt przez ucho

znisz­cze­nie nie­win­no­ści, powie­dze­nie cze­goś, cze­go ktoś nie chciał słyszeć.

kupa

zerwa­nie maski, gęby

pupa, upu­pia­nie

narzu­ca­nie roli nie­win­ne­go, dzie­cię­ce­go, nie­trak­to­wa­nie kogoś poważnie


Miej­sca, któ­re odwie­dza Józio K. i zry­wa z nich gęby to prze­jaw kry­ty­ki mię­dzy­wo­jen­nej obyczajowości :

  • szko­ła — wal­ka z upu­pia­niem (i sche­ma­tycz­nym dzia­ła­niem cia­ła pedagogicznego)
  • pen­sja u Mło­dzia­ków — wal­ka z pozor­ną nowoczesnością
  • dwo­rek Hur­lec­kich — wal­ka z klasowością 

Ese­je filo­zo­ficz­ne w poety­ce absur­du i roli for­my sztu­ki, czy realizm pozba­wia nas gro­te­ski? Każ­dy z tych ese­jów jest poprze­dzo­ny roz­wa­ża­nia­mi o roli sztu­ki. Nasza oce­na dzieł jest tyl­ko kwe­stią kon­wen­cji: autor — dzie­ło — kry­tyk — odbiorca. 

  1. wal­ka filo­zo­fów ma poka­zać narzu­ce­nie i znie­wo­le­nie w for­mie, brak moż­li­wo­ści uwol­nie­nia się z nich, pro­wa­dzi do tra­ge­dii, przez ich nie­ustan­ne wal­ki cier­pią ich part­ner­ki, wiecz­nie toczą bój np. o to czy mówi się „klu­ski” czy „klu­ska”

Fili­dor — pro­fe­sor syntetologii

żona — żona pro­fe­so­ra syntetologii

anty-Fili­dor - pro­fe­sor analizy

Flo­ra Gen­te — żona anty-Filidor

  1. W nowe­li o Fili­ber­cie obser­wu­je­my mecz teni­so­wy dwóch mistrzów. Wyda­wać by się mogło, iż Gom­bro­wicz choć w tym frag­men­cie sto­su­je się do reali­stycz­nych metod two­rze­nia fabu­ły, opar­tych na związ­kach przy­czy­no­wo-skut­ko­wych. Tym­cza­sem i tu żela­zna logi­ka wyda­rzeń przy­no­si efekt paro­dy­stycz­ny. Gom­bro­wicz wpro­wa­dza nas w pozor­nie upo­rząd­ko­wa­ny świat ana­lo­gii i syme­trii. Mamy więc żonę zra­nio­ne­go kulą prze­my­słow­ca, któ­ra „strze­la w papę” sąsia­da, postę­pu­je zatem zgod­nie z bez­względ­ną zasa­dą ana­lo­gii, w reak­cji na strzał z pisto­le­tu, któ­ry dosię­gną jej bied­ne­go męża. Przy­pad­ko­wo oka­zu­je się, że sąsiad jest „uta­jo­nym epi­lep­ty­kiem”, któ­ry, co dość prze­wi­dy­wal­ne i praw­do­po­dob­ne, w wyni­ku wstrzą­su dosta­je ata­ku drga­wek i kon­wul­sji. Tak Gom­bro­wicz two­rzy cały łań­cuch wytłu­ma­czal­nych zgod­nie z mate­ma­tycz­nym pra­wem syme­trii i ana­lo­gii absur­dal­nych wyda­rzeń. Efekt tego może być tyl­ko jed­nak- nie­po­ha­mo­wa­ny śmiech. Osta­tecz­nie mamy obra­zy, w któ­rych męż­czyź­ni wska­ku­ją kobie­tom na ple­cy, a żona księ­cia poroni.


Odwo­ła­nia do innych tek­stów kul­tu­ry poka­zu­ją inte­lek­tu­alizm i ośmie­sza­ją go i zła­mać kon­wen­cję literacką:


  • ”Pro­ces” Fran­za Kaf­ki — imię głów­ne­go boha­te­ra to upu­pio­ny — tak­że trzy­dzie­sto­let­ni — Józef K. (sam ini­cjał, bo był ska­zań­cem, ale też jeder Mensch, czy­li każ­dy z nas). 
  • ”Boska kome­dia” Dan­te (w poło­wie moje­go żywot­na w ciem­nym zna­la­złem się lesie — cytat z Józia K. to para­fra­za słów Dan­te­go z przedpiekła).
  • ”Pan Tade­usz” Adam Mic­kie­wicz (dwo­rek Hur­lec­kich jak Sopli­co­wo, ucie­ka stam­tąd z Zosią).
  • twór­czość Słowackiego.
  • Ste­py aker­mań­skie” Mic­kie­wi­cza:” ja za nim jak­bym łód­ką wpły­wał na peł­ne morze [...] cisza, że sły­chać nie­omal zim­ne i śli­skie kamie­nie, któ­re tkwią w ziemi”
  • Rota” Maria Konop­nic­ka – „W górę ser­ca! Pro­po­nu­ję, aby­śmy tu natych­miast ślu­bo­wa­li, iż nigdy nie zaprze­my się chło­pię­cia ani orlę­cia! Nie damy zie­mi skąd nasz ród”. 

budo­wa: 

klam­ro­wa, pier­ście­nio­wa (od porwa­nia do porwa­nia); trzy miej­sca poby­tu Józia i zry­wa­nia w nich gęby, dwa opo­wia­da­nia (o Fili­ber­cie i Filidorze).

środ­ki wyrazu:

  • neo­lo­gi­zmy: chło­pię­ta, sprośnik
  • wyli­cze­nia
  • epi­te­ty
  • inwer­sje
  • szyk prze­staw­ny: Sło­wac­ki wiel­kim poetą był
  • gra­da­cja
  • hiper­bo­li­za­cja
  • instru­men­ta­cje gło­sko­we: recy­to­wał pięk­nie i pięk­ność recy­ta­cji, wzmo­żo­na pięk­no­ścią poema­tu i wiel­ko­ścią wiesz­cza oraz maje­sta­tem sztu­ki, prze­twa­rza­ła się nie­po­strze­że­nie w posąg wszel­kich moż­li­wych pięk­no­ści i wiel­ko­ści [...] wyśpie­wał śpiew wiesz­cza tak wła­śnie jak, jak śpiew wiesz­cza powi­nien być wyśpiewany
  • gry słow­ne: Sło-wac-ki, wac-ki, Wa-cek, Wa-cek-Sło-wac-ki-i-musz-ka-pchła. 
  • zin­dy­wi­du­ali­zo­wa­ny język boha­te­rów, pełen slo­ga­nów dopa­so­wa­nych do przy­ję­tej przez nich gęby
  • nazwi­ska mówią­ce: Mło­dzia­ko­wie, Miętalski

Obejrzyj ekranizację:

Dodaj tu swój tekst nagłówka